sobota, 25 kwietnia 2020

Olga Tokarczuk "E.E."


    Pisząc o eseju O. Tokarczuk pt. "Lalka i perła" - tekst tutaj, wspomniałam, że autorka zwróciła w nim uwagę m. in. na to, jak wiele w "Lalce" Prusa jest tego, co w życiu irracjonalne i wymykające się spod kontroli rozumu. W "E.E." autorstwa samej już O. Tokarczuk, tego co wymyka się spod kontroli rozumu, jest szalenie dużo. "E.E." jest dla mnie powieścią o tym, co niewytłumaczalne, ale napisaną bez tandeciarstwa i bez naiwności. To książka o tajemnicy. Po przeczytaniu całości więcej jest pytań, niż odpowiedzi. Powieść jednocześnie jakby otwiera nas na to wszystko, co racjonalne nie jest, pozwala patrzeć na świat nie tylko przez pryzmat rozumu, ale tak jak jeden z bohaterów, który poczuł, że "wszystko staje się ważne i warte zbadania, nawet ludzkie pomyłki, rozkojarzone marzenia senne, przypadki, zbiegi okoliczności." 

    Książka jest jedną z wcześniejszych pozycji w dorobku noblistki, ale już wtedy autorka potrafiła zaintrygować i napisać tak, że nie da się tego zapomnieć. "E.E." opowiada o młodej dziewczynie, Ernie, która uchodziła w najbliższym otoczeniu za medium. Z udziałem dziewczynki prowadzone były seanse spirytystyczne, a ich uczestnicy uważali, że rzeczywiście dzięki Ernie dochodzi do kontaktu z duchami bliskich im zmarłych. Wychodzi co prawda na jaw, że w kwestiach spadających rzekomo samorzutnie przedmiotów Ernie nieproszone "pomagały" jej siostry bliźniaczki, ale w pozostałych elementach już nie. Ewentualne kontakty z duchami nie są jedynymi niejasnymi fragmentami powieści. W innych fragmentach Erna np. ma przeczucia, ale też nie potrafi ich jasno wyartykułować, np. patrzy się na lodowisko na rzece, zafascynowana sama nie wie czym i wydaje jej się, że lód się zapada  i dzieci wpadają pod niego. Ale też nie jest pewna, czy rzeczywiście to widzi, czy jej się tylko tak wydaje, nie wie, kiedy coś takiego nastąpi i czy w ogóle nastąpi. Opiekunka musiała ją na siłę ciągnąc do domu, a lód rzeczywiście się załamał i to zgodnie z wizją, ale nie tego dnia.

   Każdy z pewnością zetknął się w życiu z czymś irracjonalnym. Z reguły też nie wiadomo,  co z tego zdarzenia czy zjawiska ma wyniknąć, co mamy robić. W dzieciństwie rzeczywiście zauważało się więcej takich rzeczy, potem bardziej brakuje czasu, albo nie zwraca się już na nie uwagi, niekiedy też na siłę się je racjonalizuje lub bagatelizuje. "E.E." pozwala poczuć tamten klimat, zastanowić się np. minionym snem, nad przeczuciami czy nad rzekomymi zbiegmi okoliczności. 

    Poza opisaną sferą powieść oferuje jeszcze więcej. Jest oczywiście motyw podróży, matka Erny wraz z wszystkimi dziećmi zawsze spędza wakacje na wsi i to tam, dalej od domu ma czas i chęć, aby przyjrzeć się z perspektywy swojemu życiu i zrobić bilans minionego roku, oswoić się z przemijaniem. Portret rodziny Erny też zasługuje na uwagę, pozornie rodzina jest udana, ale po bliższym przyjrzeniu się ukazują się rysy, momentami szkoda jest nawet Erny, zmuszanej do uczestnictwa w seansach spirytystycznych przez matkę, która chce popisać się córką przed sąsiadami i innymi znajomymi. Niemiecki Wrocław sprzed I wojny też ma swój urok.
5/6  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz