Regułą jest już chyba to, że teksty współczesnych sztuk komediowych, wystawianych obecnie w teatrach nie są dostępne. "Nie książka zdobi człowieka" jest typową komedią, po obejrzeniu której co nieco można przemyśleć. Pośmiać się też można. Ewidentnym zaś plusem jest główny bohater, Sherman, który właśnie napisał pierwszą książkę.
Sherman jest tak bardzo nieśmiały, że nie był w stanie uczestniczyć w promocji książki i pójść na spotkanie z okazji jej wydania. Wydania podjęło się znane i cenione wydawnictwo. Poprosił więc przyjaciela, aby ten poszedł za niego, a z racji tego, że Sherman z wydawcą kontaktował się tylko mailowo i nikt go nie znał, pomysł zamiany osób miał spore szanse na powodzenie.
Zamiana wywołuje serię pomyłek. A pomyłki co do osoby zataczają w miarę postępu akcji coraz szersze kręgi, bo do Shermana przyjeżdża narzeczona, a przyjaciel z kolei zakochuje się w miłośniczce książki, rzekomo napisanej przez niego. Ale zabawne jest również zderzenie poczciwego Shermana, który naprawdę nie potrafi się odnaleźć w tzw. wielkim świecie, pełnym znanych osób ze światem mediów i celebrytów.
No i pojawia się realny problem, czy w tak bardzo skomercjalizowanym świecie dobry produkt niematerialny, przykładowo w postaci tytułowej książki, ma szansę zaistnieć bez promocji? Czy dobry twórca może funkcjonować bez podlizywania się krytykom i odbiorcom i bez udawania kogoś innego, niż jest w rzeczywistości? A jeżeli chciałby być sobą, to jak to może wpłynąć na odbiór jego dzieła? Tempo wydarzeń jest szalenie szybkie, w trakcie spektaklu czasu na rozważania nie ma, zabawa jest gwarantowana, a autor godny uwagi.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz