sobota, 22 lutego 2020

Emil Marat, Michał Wójcik "Made in Poland. Opowiada jeden z ostatnich żołnierzy Kedywu Stanisław Likiernik" - audiobook, czyta Maciej Kowalik i Stanisław Biczysko

Znak Polski Walczącej



    Stanisław Likiernik zdążył jeszcze opowiedzieć autorom książki, jak wyglądały akcje zbrojne podziemnej Warszawy z punktu widzenia uczestnika tych akcji, wielokrotnie egzekutora. Zamachy na gestapowców, czy donosicieli do dziś budzą emocje. Stanisław Likiernik uczestniczył w wielu takich akcjach i z racji doskonałej pamięci mógł mówić o nich szczegółowo. Autorzy na szczęście nie skupiali się na przebiegu zamachów, to można przeczytać chociażby w internecie. Nacisk położyli m. in. na kwestie psychologiczne, na portret ludzi, których już nie ma.  Chcieli zobaczyć ich takimi, jakimi byli naprawdę, bez idealizowania. Bohaterstwa nikt oczywiście nie może im odmówić, ale każdy ma przecież rożne i wady i zalety, pasje, różne małe grzeszki i dopiero całość tworzy realny obraz.  

    Wiele wypowiedzi jest zaskakujących. Odnośnie samych egzekucji, to St. Likiernik podchodził do nich bez emocji, w tym sensie, że zabijając nie miał żadnych skrupułów, tak samo nie miał żadnych wyrzutów sumienia. Do akcji podchodził od strony technicznej, dbał o to, aby jak najlepiej wykonać swoje zadanie. Nie rozważał, czy aby wyrok sądu podziemnego był słuszny. Wychodził z założenia, że był żołnierzem i musi wykonać rozkaz. Podobnie kwestie te postrzegali i jego koledzy. 
  
   Ciekawym aspektem jest polemika z "Obłędem 44" P. Zychowicza, w którym autor  postawił tezę, że wszystkie zamachy w czasie okupacji były pozbawione sensu. Miejsce zabitego gestapowca zaraz zajmował inny, a Niemcy jeszcze w ramach odwetu dokonywali egzekucji na ludności cywilnej. St. Likiernik z tezą o bezsensowności egzekucji absolutnie się nie zgadza. Jego argumenty chętni mogą znaleźć w książce. 

    Z Zychowiczem nasz bohater zgadza się natomiast w 100% co do oceny powstania warszawskiego. Chociaż był żołnierzem i walczył, uważa, że decyzja o wybuchu powstania była totalnym błędem.  Powstanie było z góry skazane na klęskę, zginęło w nim 200 000 osób, a miasto przestało istnieć. Mówiąc o powstaniu St. Likiernik skupia się nie na bohaterstwie, ale na koszmarze, ranach, głodzie, nieludzkiemu zmęczeniu i przede wszystkim na konieczności obserwowania, jak giną najbliżsi przyjaciele. Rany z czasu powstania męczyły go jeszcze wiele lat po wojnie. Czas powstania ocenia jako najgorszy okres swojego życia.   
   
Wielkim plusem jest dla mnie to, że w książce nie doszło do hagiografii AK-owców i zrobienia z nich posągowych postaci, które nie mają nic wspólnego z realnymi ludźmi. Widać, że bohater książki był osobą bardzo inteligentną, elokwentną, nie miał w sobie nic z fanatyzmu ani z zacietrzewienia. 

    Zastrzeżenia mam za to do wykonania audiobooka. Partie St. Likiernika czyta St. Biczysko i wypada całkiem przekonująco. Gorzej jest z Maciejem Kowalikiem, on zadaje pytania i robi to wrażenie odpytywania przez młodą niedoświadczoną nauczycielkę w szkole.
5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz