W okolicach Bożego Narodzenia wracam do książek dzieciństwa. A Lucy Maud Montgomery była jedną z moich ulubionych autorek. Cykl o Ani z Zielonego Wzgórza jest świetny, ale i tak najwyżej cenię "Błękitny Zamek" i właśnie trylogię o Emilce. Emilka też jest wyjątkową osobą, ale bardziej skomplikowaną niż Ania. Ma pasję i to ją wyróżnia od Ani i innych bohaterek tej pisarki. Tą pasją jest pisanie. Gdy wzięłam do ręki "Emilkę" zastanowiłam się chwilę, czy to ma sens, będąc osobą dorosłą można przecież na problemy wieku dziecięcego i nastoletniego patrzeć z dystansem i przymrużeniem oka. Ale sens jest, gdy się czyta o pasji Emilki i o jej marzeniach nieuchronnie nasuwa się pytanie, a co się stało z naszymi pasjami i marzeniami z dzieciństwa? Kiedyś czytałam wywiad z psycholog, zajmującą się pomocą w poszukiwaniu pracy. Ku mojemu zaskoczeniu, kobieta ta powiedziała, że zawsze pyta o to, o czym dana osoba marzyła, gdy była dzieckiem, co lubiła robić, co najlepiej jej wychodziło, czy było takie zajęcie, przy którym zapominała o całym świecie itp.
Emilka po śmierci ojca trafiła pod opiekę swoich ciotek, do Księżycowego Nowiu. Pierwszy tom to okres chodzenia do szkoły, odpowiednika naszej szkoły podstawowej. Mowa jest o asymilowaniu się w całkiem nowym miejscu, o nawiązywaniu pierwszych przyjaźni, gdy Emilka przy drugiej osobie zaczynała się czuć swobodnie i miała ochotę opowiadać o wszystkich swoich sekretach, a nawet i przeczytać swoje utwory.
Emilka, podobnie jak i Ania z Zielonego Wzgórza, jest marzycielką. Ale w przeciwieństwie do Ani potrafi być niemiła i to wcale nie rzadko. Zdecydowanie częściej niż Ania natrafia na osoby złe. Z koleżankami w szkole układało się jej różnie, na jednej się szalenie zawiodła. Życie Ani przypominało niekiedy bajkę, wszystko było świetne i wspaniałe, u Emilki wszystko jest bardziej realistyczne. Jej relacje z ciotkami, szczególnie z Elżbietą, były trudne. Emilka bardziej przypomina życie, a Ania bajkę.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz