„Skaza”
uzyskała Nagrodę Wielkiego Kalibru 2019. Być może zasłużenie, nie przeczytałam
tylu kryminałów, wydanych w 2018r., co nagradzający, ale niewątpliwie jest to
powieść wysokich lotów. Fabuła jest prawdopodobna, tzn. rzeczywiście mogło wydarzyć
się coś, co Małecki opisał. Przebieg wydarzeń jest zaskakujący. Autor
konsultował powieść od strony prawnej z fachowcami, w tym z prokuratorem. Są
fragmenty, z których można dowiedzieć się czegoś nowego, chociażby o ludziach w
wieloletniej śpiączce, albo np. o bezdomnych. Komisarz Gross jest inteligentny,
skomplikowany, melancholijny i po traumatycznych przeżyciach. To, jak rozwiąże
swoje prywatne problemy, ciekawi. Problemy
te nie ograniczają się bynajmniej do spraw damsko – męskich. Główny bohater to
jeden z większych atutów książki. Sylwetki innych osób też zasługują na uwagę,
nawet gdy jedną z tych osób jest prostacki cwaniak, małomiasteczkowy biznesmen,
świetnie zresztą odmalowany. Klimat małego miasteczka z jego lokalnymi układami
i układzikami również jest sugestywny. Mało zachęcający, a nawet wręcz
odstraszający od zamieszkania.
Wydarzenia rozgrywają się współcześnie w
małym miasteczku, w Chełmży pod Toruniem. Zagadek jest kilka. 10 lat temu zaginęły 3 osoby: małżeństwo i kobieta w wieku około 40 lat. A współcześnie
jednego dnia w zamarzniętym jeziorze znaleziono zwłoki nastolatka, a w łódce nieopodal
zwłoki nieznanego nikomu bezdomnego. W miarę rozwoju akcji wszystko zaczyna się
powoli ze sobą łączyć.
Całość jest mocno melancholijna, a zimowa
sceneria tą melancholię podkreśla. Wydawało mi się początkowo, że liczba
bohaterów z niepokonaną traumą jest tu ponadstandardowa. Ale gdy pomyślałam o najbliższym
otoczeniu, np. w pracy, okazało się , że tych osób, właśnie z traumą, albo
zmagających się z bardzo poważnymi problemami, nie jest aż tak mało. Tylko nie
każdy się afiszuje czymś takim. Osób szczęśliwych w książce trzeba szukać
bardzo wnikliwie, a poszukiwania te z góry skazane są na niepowodzenie. Przypomniało
mi to nieco klimat islandzkich powieści Erlendura Indridasona, gdzie zawsze jest
smutno i zimno, a bohaterowie są samotni. U Małeckiego może w następnych tomach
nie będzie aż tak źle, bo widać światełko w tunelu. Cały cykl z Grossem zapowiada
się bardzo zachęcająco.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz