"Tajemnica Abigel" to wspaniała, wartościowa powieść i dla młodzieży i dla dorosłych. Podczas czytania naprawdę trudno jest się od niej oderwać, chciałam, żeby się nie kończyła i z przerażeniem patrzyłam, jak zostaje mi do przeczytania coraz mniej kartek. Węgierska pisarka opisuje historię Giny, 14- latki, która w czasie II wojny została przez ojca - generała przewieziona na drugi koniec kraju do szalenie surowej, protestanckiej pensji. Ojciec początkowo zataił przed nią fakt, iż włączył się do ruchu oporu i izoluje córkę od siebie dla jej i swojego dobra. W czasie jednych z odwiedzin musiał jej to wyznać. Sytuacja węgierskiego ruchu oporu z racji tego, że Węgry były sojusznikiem Hitlera, była szalenie trudna i niejednoznaczna. Władze węgierskie członków ruchu oporu traktowały jako zdrajców. Powieść w przeważającej części skupiona jest na tym, co dzieje się w murach szkoły, jedynie raz na jakiś czas opisywane są sytuacje, które powodowały, że wojenna rzeczywistość dawała o sobie znać. Aż do samego końca tajemnicą pozostaje, kto tak naprawdę kryje się pod i imieniem Abigel. Faktycznie był to kamienny posąg ogrodowy z dzbanem w ręce. Pensjonarki jednak od wielu lat gdy były w kłopotach pisały listy do Abigel i wkładały je do dzbana, który posąg miał w ręce. O dziwo, pojawiały się odpowiedzi i tajemniczy ktoś podejmował również rożnego rodzaju działania dla dobra dziewcząt.
O książce ciężko jest zapomnieć. Opisy rygoru, jaki panował na pensji przypominają więzienia lub obozy, ale naszły mnie też i inne refleksje. Pracowitość i sumienność wpajane wychowankom przez kilka lat na każdym kroku, stawały się już potem drugą naturą. Jestem przekonana, że wychowanki w życiu zawodowym czy osobistym nie miały potem żadnych problemów z tym, że czegoś im się nie chciało robić. Z pewnością były zorganizowane i zaradne. A każdy przecież chciałby taki być, tylko nie każdemu to wychodzi. Pensja była szkołą charakterów. W trudnych warunkach każda uczennica musiała sobie radzić, na załamywanie się i rozpaczanie nie było czasu. Spotkałam się wiele razy z informacjami, że w religiach protestanckich lenistwo uchodzi na jeden z najcięższych grzechów i że pożądane i pochwalane są postawy pracowitości i zaradności, a dorobienie się majątku uchodzi za coś godnego pochwały. U nas postrzegane jest to nieco inaczej.
Szabo poprzez działania Abigel pokazuje zwykłe, ludzkie akty dobroci, które ratowały dziewczęta z opresji. Niekiedy były to nawet i akty heroizmu, jak przy dostarczeniu fałszywych dokumentów urodzenia dla Żydówek. Co bardziej rozgarnięte dziewczęta mogły z kolei podziwiać odwagę członków ruchu oporu.
Gdyby ktoś chciał przeczytać książkę, nie musi obawiać się dziecinnego sposobu pisania. Nic z tych rzeczy u Szabo nie ma. Gina ma co prawda zaledwie 14 lat, ale z racji wojennych wydarzeń, mentalnie jest znacznie starsza. W kilku momentach są też nawiązania do dalekiej przyszłości Giny i do tego, jak postrzegała pewne wydarzenie w przyszłości. Autorka miała więc na względzie również i dorosłych czytelników.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz