Robert Harris to ulubiony pisarz Romana Polańskiego, na podstawie jego powieści "Ghost Writer" reżyser nakręcił słynny film "Autor Widmo". Nie tak dawno przeczytałam artykuł o R. Harrisie, w którym autor stwierdził, że zazdrości wszystkim, którzy jeszcze nie przeczytali książek tego autora, bo on ma to już za sobą. Po takiej rekomendacji trudno było po coś R. Harrisa nie sięgnąć.
Książka to coś w rodzaju political fiction. Postacie są, poza już zmarłymi, fikcyjne. Zgodnie z obowiązującymi unormowaniami oddana jest natomiast cała procedura oddawania głosów podczas konklawe. Poszczególni krdynałowie z powieści odzwierciedlają nurty w obecnym katolicyzmie, jedni konserwatyzm, drudzy pewną postępowość no i pewne formy pośrednie. Głosowanie i intrygi z tym wszystkim związane przypominają rewelacyjny serial "House of Cards". W przypadkach niektórych kardynałów mało różni się to od zwykłych kampanii wyborczych.
Zasadniczym atutem jest sprawność pióra i wartkość akcji, od której ciężko się oderwać. Można poznać kulisy życia w Watykanie. Są też wyraźne historyczne nawiązania do określonych postaci, kardynałów czy papieży.
Ale mimo wszystko nie jest to książka odkrywcza. Teza, że kardynałowie knują intrgi, w obecnyh czasach nikogo zaskoczyć nie może. Portrety psychologiczne są raczej płaskie, a motywy działania poszczególnych osób co do zasady proste do przewidzenia. Razi trochę stereotypowość myślenia, typu konserwatywny - zły i nietolerancyjny ; postępowy - dobry, otwarty; prawy i szlachetny - to jednocześnie naiwny. Konserwatywny metropolita wenecki jest uosobieniem wszelkich wad. Narrator, włoski kardynał Lomeli, jest prawy i uczciwy, tolerancyjny i otwarty na innych, gdy zaś zdarza mu się stąpać na granicy prawa, lub nawet i je łamać, zawsze robi to po namyśle i tylko w imię wyższych celów. Zalety uosabia skromny kardynał Benitez, mieszkający i pełniący posługę w najbardziej chyba niebezpiecznym dla chrześcijan miejsu na swiecie, w Bagdadzie. To przykład zwyczajnej, prostej wiary, wolnej od jakichkolwiek intryg. Jest to zarazem jedyna taka postać w całym tym gronie. Właściwie to tylko Benitez głosował konsekwentnie zgodnie z własnym sumieniem, po prostu na tego, kogo uważał za najlepszego kandydata. Tłumaczenia, że ten kandydat nie ma szans, że marnuje głos i że zwiększa tym samym szanse kontrkandydata, nic nie dawały. Benitez jest dobry, ale i naiwny. Nie mogło też zabraknąć seks afery, w którą był uwikłany jeszcze inny kandydat. Spodziewałam się, że ten schematyzm charakterologiczny zostanie predzej czy później przełamany i autor coś zamiesza, aby nie było to takie czarno - białe i że dobry czy zły pokażą jeszcze inne oblicze. Jest też i akcent polski, bardzo "wyszukany", duchowny z Polski to śmierdzący w sensie dosłownym pijak.
R. Harris trzyma napięcie do ostatniej karty. Nawet już po wyborze papieża okazuje się, że nie wiadomo ostatecznie, czy nie trzeba będzie w jakiś sposób anulować tej decyzji. Nie za bardzo rozumiem, jak niektóre osoby, wierzące, mogą się czuć urażone po przeczytaniu tej ksiażki. Autor ani nie atakuje religii, ani instytucji Kościoła, pokazuje natomiast, że poszczególne osoby, bez względu na zajmowaną w Kościele pozycję, są pełne wad. Jedni są lepsi, inni gorsi, jak wszędzie.
Przeczytać czy odsłuchać z pewnością warto, ale zachwycać się już niekoniecznie. Maciej Popczyński, w ogóle mi nieznany, jako czytający poradził sobie świetnie. Wzmacniał napięcie. Czytał świetnie zarówno partie oficjalnyh dyskusji , gdzie poszczególni duchowni tytułują się "Wasza eminencjo" i gdy ściszonym głosem prowadzą quasi kapanie na rzecz określonych kandydatów.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz