środa, 23 maja 2018

Erich Maria Remarque "Czas życia i czas śmierci"

Okładka książki Czas życia i czas śmierci
          
     To jedna z najlepszych książek mojego ulubionego pisarza. . Podobała mi się jeszcze bardziej niż wówczas, gdy przeczytałam ją po raz pierwszy. To arcydzieło. Mówiąc w wielkim skrócie, to epizod z życia młodego żołnierza z okresu II wojny, Niemca, Ernsta Grabera. Walczył on na froncie wschodnim, aczkolwiek znacznie bardziej na zachód, niż Leningrad. Biorąc pod uwagę przebieg wydarzeń na froncie, akcja toczy się w okresie około miesiaca w 1944r. , wiosną. Rozpoczyna się, gdy Ernst jest na froncie, obejmuje 3 tygodnie urlopu, spędzonego w rodzinnym miastezku, potem znów wraca na front. W trakcie tych 3 tygodni urlopu Ernst ożenił się i przeżył wielką miłość. Był to najważniejszy czas w jego życiu. Powieść pełna jest refleksji o życiu, miłości, czasie , odpowiedzialności, winie i masie innych rzeczy.

           Ernst był zwyczajnym żołnierzem, miał pecha, ze urodził się w Niemczaech, został wcielony do wojska, walczył m. in. w Afryce. Gdy go poznajemy, był już refleksyjną osobą i miał pełną świadomość, że Niemcy popełnili niewyobrażalne zbrodnie, a wojna była już dla nich przegrana. W czasie urlopu jego rodzinne miasteczko zasadniczo nie różniło się od frontu. Było bombardowane przez alinatów i nikt nie miał pewności, czy dożyje następnego dnia. Niemcy wiedzieli, że z dnia na dzień będzie coraz gorzej. Wojna w literaturze czy w filmie opowiadana jest z reguły z perspektywy Polaków, Anglików, Amerykanów, czy chociażby Rosjan. Rzadko kiedy narratorem jest Niemiec. A gdy tak jest, zmienia się całkowicie perspektywa patrzenia. Nie zmienia to oczywiście oceny wydarzeń historycznych, ale warto mieć świadomość, że tzw. przeciętni Niemcy też w pewien sposób byli uwikłani w tą wojnę. Tego typu relacje są wyjątkowo rzadkie, no chyba że ja mam braki, ale pamiętam wspaniały "Okręt" Lutera o niemieckim uboocie.

               Zdaniem wydawcy jest to powieść o winie i poświeceniu. Moim skromnym zdaniem Remarque nie pisał o żadnym poświęceniu. Ernst nikomu i niczemu nie poświęcał się. Walczył, bo nie miał innego wyjścia. gdyby zdezerterował, zostałby rozsrzelany. Prawdopodobieństwo przeżycia na froncie było bardzo nikłe, ale większe, niż w razie dezercji, a wszystko co robił dla Elżbiety nie wynikało z poświęcenia, tylko z miłości.

      Dla mnie jest to powieść o poczuciu winy i odpowiedzialności, ale też, paradoksalnie, o olbrzymiej radości życia.

           Opisy tych dni, kiedy to Ernst już związał się z Elżbietą, to właśnie czysta radość i umiłowanie życia, niebywała umiejetność wykorzystywania czasu. Działo się tak mimo tego, że nie było wiadomo, czy rodzice Ernsta przeżyli. Mimo tego, że nie miał pewności, czy on przeżyje i czy przeżyje Elżbieta. Mimo tego, że po jednym z bombardowań nie mieli już gdzie mieszkać. I on i jego żona byli w stanie cieszyć się każdą minutą tych dni. Rozważanie, co będzie się działo, czy przeżyją, spychali gdzieś w głąb siebie. Nie mieli przecież jakigokolwiek wpływu na to, co się stanie. Zwykłe czynności, które wykonuje się machinalnie, były dla nich czymś wspaniałym. On miał żołd z ostatnich dwóch lat. Postanowił go wydawać. Nie oszczędzał, nie inwestował, nie zabezpieczał siebie czy żony "na wszelki wypadek" chomikując te pieniądze. Wydawał je na zwykłe radości, jak np. wizyta w restauracji, czy u modniarki, szyjącej damskie kapelusze. Zjedzenie normalnego posiłku, wypicie wina i bycie obsłużonym przez kelnera, stało się ucztą nad ucztami. Czas spędzony na wyborze kapelusza stał się magiczny. Widział wówczas Elżbietę, "Po raz pierwszy całkowicie wyrwaną z czasu, była sobą, oddana naturalnej i głębokiej zarazem zabawie, oblana światłem, miłością i tkliwością". A "szary sklep zamienił sie nagle w zaczarowaną grotę. Na barwnej tkaninie brokatów zapłonęła czerwień, błękit, róż i biel kapeluszy, jakaby to były korony przymierzane przed jakimś tajemniczym świętem". Wszyscy ci, którzy cierpią na depresję czy też mają różne doły, powinni przeczytać chociażby fragmenty książki.

      Część książki to z kolei rozważania nad wieloma sprawami, w tym nad kwestią odpowiedzialności. Ernst zadawał sobie szereg pytań, są to jedne z ciekawszych fragmentów książki. Chociażby - czy aby jednak nie ponosi on jakiejś cząstki winy za wszystko, co się stało? Rozmowa z dawnym nauczycielem, Pohlmannem, to jeden z ważniejszych fragmentów . Nasz bohater zastanawiał się wówczas m. in., czy nie przyczynił się do tego, że tak wiele zbrodni zostało popełnionych. Chciał "dowiedzieć się, jak dalece był współwinny zbrodni popełnionych w ciągu ostatnich 10 lat" Nie chodzi tu o fakt, że był żolnierzem, ale o to co bylo wcześniej, o to co doprowadziło do wojny. O "kłamstwo, ucisk, niesprawiedliwość, przemoc". Zapewne też chodziło i o tolerancję czy przyzwolenie dla wielu innych rzeczy, typu antysemityzm. Nie ulega wątpliwości przecież, że większość społeczeństwa niemieckiego była calkowicie bierna, lub nawet nastawiona entuzjastycznie, gdy antysemityzm i faszyzm się rodziły i rozwijały.

      Powieść pokazuje jednocześnie niejednoznaczność charakterów ludzkich. Nic nie jest proste. Jest np. dwóch kościelnych, jeden bardzo pobożny, drugi jakby mniej. Ten pierwszy, typowy służbista, był też denuncjatorem ukrywającego się Żyda. Remarque pokazał też prawdziwe zło, dawnego kolegę Ernsta, potem już wysoko postawionego nazistę, mordercę, ale który potrafił być jednocześnie też i dobrym kolegą.

    "Czas życia i czas śmierci" stawiam tuż za "Łukiem Triumfalnym."


6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz