czwartek, 3 maja 2018

Agata Christie "Pani McGinty nie żyje"

Okładka książki Pani McGinty nie żyje
 
    
     "Pani McGinty nie żyje" napisana została już w dojrzałym okresie twórczości Christie, intryga jest więc przemyślana, obserwacji psychologicznych jest sporo. Tym razem zagadkę kryminalną rozwiązuje Herkules Poirot, teoretycznie wraz z Ariadną Oliver,  pisarką, niejednokrotnie pojawiającą się powieściach Królowej Kryminału. Ale praktycznie wkład Ariadny w rozwiązanie zagadki jest znikomy. Za to dzięki niej jest więcej humoru i więcej ciekawych rozmów. Ofiarą jest oczywiście tytułowa pani McGinty, sprzątaczka z małej miejscowości Broadhinny.
 
      I już właściwie na początku Herkules został poinformowany, że wszyscy mieszkańcy tego miasteczka "to bardzo przyzwoici ludzie". Jako znawca charakterów ludzkich uwagę tą potraktował ze sporym dystansem, ale ma ona spore znaczenie dla rozwiązania zagadki, bo rzeczywiście w miasteczku większość mieszkańców, jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli, dość mocno mieli na względzie to, "co ludzie sobie pomyślą". I to właśnie ta okoliczność jest kluczem do rozwiązania zagadki. 
 
     Pani McGinty uchodziła za osobę bezbarwną, ale nie mającą wrogów. Wyglądało na to, że nikt nie miał żadnego interesu, aby ją zabijać. Ale Herkulesa zaintrygowała opinia, że uchodziła ona za osobę wścibską. Rozumując logicznie, doszedł do wniosku, że może podsłuchując lub wpychając nos w cudze sprawy dowiedziała się czegoś, czego wiedzieć nie powinna. I też dość szybko dowiedział się, że zabójstwo to mogło mieć związek z artykułem z jednej z gazet o kobietach, które miały wiele lat wcześniej związek z głośnymi zbrodniami. Dwie były żonami zbrodniarzy, trzecia w dzieciństwie zabiła człowieka, mąż czwartej został zamordowany przez jej kochanka. Artykułowi towarzyszyły zdjęcia kobiet z tamtego okresu. Wszystko więc wskazywało na to, że któraś z mieszkanek Broadhinny jest jedną z tych kobiet, albo jest jej dzieckiem. Pani McGinty poznając taki sekret o czyjejś przeszłości musiała zginąć. Motywem zabójstwa według detektywa mogła nie być chciwość, zazdrość czy temu podobne namiętności, ale "troska" o "dobre imię", aby nikt się nie dowiedział. Muszę przyznać, że jest to jeden z oryginalniejszych motywów zabójstw u Christie. 
    
      Galeria postaci, jaką poznajemy, jest wysoce oryginalna. Jest chociażby polityk, który permanentnie myśli, co ludzi powiedzą, jak tu się nikomu nie narazić, nie podpaść, a już szczególnie nie podpaść prasie. Jest też skazany za zabójstwo pani McGinty młody człowiek, który czeka na wykonanie wyroku śmierci i któremu specjalnie nie zależy na tym, aby Poirot rozwiązał zagadkę, chroniąc go tym samym przed szubienicą. Jest do tego tak antypatyczny, że nie można pojąć , jak to możliwe, że mógł się spodobać jakiejkolwiek kobiecie. Jest też inna bohaterka, Edna, pozornie wyjątkowo mało pociągająca, a jednak "mająca tyle seksapilu, żeby przyciągnąć uwagę dwóch mężczyzn."
Jak zwykle, jest sporo paradoksów, a zakończenie trudne do przewidzenia.
       Podczas czytania przypominała się moja znajoma, wielka plotkara, która bezustannie myśli o swojej reputacji, o tym, co ludzie myślą o sobie wzajemnie i o niej . Kiedyś zerwała z facetem , który miał niezbyt dobrą opinię, podobał jej się owszem i mało wierzyła w pogłoski o nim. Ale narazić się, że ludzie będą to źle postrzegać... już nie mogła. Obserwacje sa wiec ponadczasowe.

  
4/6


 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz