Nie pisałam jeszcze o żadnym albumie. Ta książka - album mnie zachwyciła. Niesamowite fotografie. Absolutnie wyjątkowe. Całość jest nie tylko dla miłośników historii i dla mieszkańców Warszawy. zafascynować się nią może absolutnie każdy. Oglądamy montaże fotografii, przedstawiających Żydów, głównie z okresu II wojny, z Warszawy. Fotografie w większości przedstawiają ludzi i getto i zmontowane są ze współczesnymi zdjęciami tych samych miejsc. Efekt jest fenomenalny. Autorem zdjęć współczesnych i montaży jest Marcin Dziedzic, Magdalena Kicińska napisała tekst. Tytuł sugeruje, iż mowa jest o roku 1943, o powstaniu w gettcie , ale zakres podjętych tematów jest znacznie szerszy. Punktem wyjścia dla każdego rozdziału jest zdjęcie, będące montażem, tekst nawiązuje do zdjęcia, ale również jest jakby szerszy od niego. Są też zamieszczone dla porównania 2 kolejne zdjęcia, jedno autentyczne, dawne i drugie współczesne. Można więc porównać, jak powstało zdjęcie - montaż. Ze zorientowaniem się, która część jest dawna, a która współczesna, problemu nie ma żadnego. Poza jednym wyjątkiem fotografie dawne są czarno - białe, a współczesne oczywiście kolorowe. Na wstępie jest rys historyczny, dotyczący Żydów w Warszawie, dokładniejsza opowieść rozpoczyna się na początku XX wieku, a kończy na upadku powstania w gettcie.
Na oglądaniu zdjęć spędzić można całe godziny, ja przynajmniej tak zrobiłam. Jedno z nich przedstawia miejsce, gdzie przez kilka lat pracowałam. Przechodziłam tamtędy setki, czy nawet tysiące razy. Fotografia zmontowana jest tak, że część zabudowań jest współczesna, są tam ludzie ubrani w kolorowe ubrania, beztrosko idący. A w innej części zdjęcia są czarno - biali Żydzi i niemieccy żołnierze. Nasz obecny świat wydaje się w tym zestawieniu czymś wspaniałym. A Żydzi kojarzą się z widmami. Przyjrzenie się tym zdjęciom dobitnie przypomina ich dawną obecność w Warszawie. Można się zastanawiać, o czym myśleli, gdy robiono zdjęcia, co czuli. Nie zawsze była to wyłącznie groza, jest np. zdjęcie, gdzie na gruzach leży obejmująca się para.
Warszawiacy mogą dodatkowo wnikać w to, jak wyglądała stolica kilkadziesiąt lat temu. Wiele razy słyszałam o Wielkiej Synagodze, na którą tez mówiono - Synagoga na Tłomackiem. Stała w miejscu, gdzie teraz stoi tzw. Błękitny Wieżowiec na Placu Bankowym. Artysta fotograf zmontował ujęcie w ten sposób, że usunął wieżowiec i we współczesny krajobraz wsadził synagogę. W porównaniu do gabarytów obecnych budynków i ich wysokości, synagoga nie wydaje się wcale wielka. Ale wrażenie robi. A więc tak to by teraz wyglądało, gdyby nie wojna... Byłaby synagoga i oczywiście byliby ludzie, którzy by do niej uczęszczali. Wszystko byłoby inne. Czy obcując z tą wielokulturowością bylibyśmy wewnętrznie bogatsi, otwarci, mniej ksenofobiczni ?
Zasadniczym atutem książki są oczywiście zdjęcia. Ale teksty też zasługują na uwagę. Sporo jest w nich cytatów i z literatury i nawet z prywatnych listów, a także i z dokumentów. Wystarczy zerknąć na bibliografię, jest wyjątkowo bogata. Dzięki tekstom całość można lepiej zrozumieć, one nakreślają szersze tło temu, co jest na zdjęciu. Przykładowo jedno z najstarszych zdjęć przedstawia żydowskich sportowców na tle Wisły. I rozdział zatytułowany jest "Makabeusze", a mowa jest w nim o sporcie w kontekście przedwojennych Żydów. Mowa jest o tym, jak to syjoniści uzmysłowili sobie, że nowe państwo żydowskie nie powstanie bez ludzi silnych i wysportowanych, że sam intelekt i nawet gigantyczny zasób wiedzy czy religijność nie wystarczy. I jest opowiedziana historia dziewczyny z tamtych czasów, Żydówki, właśnie sportsmenki.
Trudno mi wyobrazić sobie, że jest ktoś, na kim ta pozycja nie wywarłaby żadnego wrażenia. Nie da się, czytając ją, uciec od pewnych analogii. Współcześnie przecież też można obserwować nienawiść, niechęć czy pogardę do różnych osób z racji tego, że są innej narodowości, innej rasy czy wyznania. Antysemityzm jak był, tak i jest. Mało kto jest w stanie czemuś takiemu się sprzeciwić. W tym sensie przypomniana historia nie jest tylko czymś, co było i minęło. To jest zjawisko, które nie tylko, że może się powtórzyć, ale które w różnych miejscach stale się powtarza.
Co ciekawe, Władysław Szlengel, który zginął w 1943r. w warszawskim gettcie, zastanawiał się nad tym, jak wyglądać będzie życie wówczas, gdy koszmar się zakończy . Jego wizja jest całkowicie trafna, opisał ją w wierszu "Piękna niedziela"
"I znowu rojna jest ulica
znów na spacerek idzie snob,
kiedy w niedzielę po południu
praca zakończy się dla szop.
Znów się malują siusiumajtki
z placówek, gminy itd.,
ulica idą znów parami,
z panami w czapkach de pache -
.............................
Już miesiąc cicho, bez blokady,
już znowu życie ma więc sens,
już kwitnie karmin w twarzy bladej
i rzuca cienie tusz do rzęs -
z placówek, gminy itd.,
ulica idą znów parami,
z panami w czapkach de pache -
.............................
Już miesiąc cicho, bez blokady,
już znowu życie ma więc sens,
już kwitnie karmin w twarzy bladej
i rzuca cienie tusz do rzęs -
Ach, jaka piękna jest niedziela,
jak się do srajki śmieje szatc,
idą ulicą, którą niedawno
piątkami szli na Umschlagplatz...
.................................
I młode piersi dyszą: żyję,
z znów o jutrze serce śni -
Rzymianie mówią: Carpe diem...
Francuzi mówią: C`est la vie..."
jak się do srajki śmieje szatc,
idą ulicą, którą niedawno
piątkami szli na Umschlagplatz...
.................................
I młode piersi dyszą: żyję,
z znów o jutrze serce śni -
Rzymianie mówią: Carpe diem...
Francuzi mówią: C`est la vie..."
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz