poniedziałek, 26 marca 2018

Rhys Bowen „Śmierc detektywa” – tom 2 cyklu z Molly Murphy

 
   
     Od cyklu z Molly, odkrytego w ubieglym roku, nie mogę się już oderwać. O tomie szóstym pisałam tutaj, a pierwszym tutaj.  Zakupiłam już wszystkie dotychczas wydane pozycje, łącznie jest ich 6, zorientowałam się też, że Noir Sur Blanc zapowiedziało już, że w czerwcu wydana zostanie przez nich część siódma. W opowieść o Molly się wsiąka, coraz bardziej i bardziej. Seria jest tak bardzo pogodna, że trudno mi znaleźć ewentualną konkurencję. Powieści te są idealne na i na poprawę nastroju, na jego utrzymanie, na chwile zapomnienia o świecie. Należy do nich podchodzić z lekkim przymrużeniem oka i jest wóczas super. Molly zawsze jest w formie, nie choruje, jest zaradna, mądra, bystra, błyskotliwa wręcz, dąży uparcie do celu. Taką dobrą energią naladowane są chociażby książki Joanny Chmielewskiej. Napiszę chyba post o takich właśnie książkach, bo to temat na odrębną już wypowiedź.
 
      Książki z Molly to coś dla miłośników i kryminałów i historii. Rzecz dzieje się w Nowym Jorku w 1901r. Molly jest swieżo upieczoną emigrantką. Próbuje zostać detektywem. W tamtych czasach taki pomysł wyglądał na szalony, bo detektywami byli tylko mężczyźni, a fach ten dopiero się rozwijał. Każdy odradzał dziewczynie taki pomysł. No ale była uparta i zatrudniła się na próbę u Paddiego Rileya. Tyle tylko, że został on zamordowany i po tym zabójstwie Molly wpadła na pomysł, że przejmie jego biuro i sprawy, a oprócz tego znajdzie zabójców. I własciwie po tym zbojstwie akcja dopiero się zawiązuje.
 
     Śledzić można wątek miłosny, w pierwszym tomie wyłonił się przystojny kapitan policji, Daniel. Romans niestety lub na szczęście nie rozwija się tak, jak można było się spodziewać. Okazało się, że Daniel jest zaręczony. Molly załamała się po usłyszeniu tej nowiny, ale na krótko, aby nie myśleć na ten temat rzuciła się w wir pracy. Poznała też swoje przyszłe przyjaciólki: Sid i Gus, a z racji tego, że miały oddzielny dom, zamieszkała u nich. Kobiety były przedstawicielkami ówczesnej bohemy artstycznej miasta. Dzięki nim Molly mogła poznać literatów i malarzy, a także poznać tryb życia, jaki pędziły te osoby. Wyprowadziła się więc z mieszkania, które musiała dzielić ze znajmomym robotnikiem, którego zasypało przy budowie metra, Seamusem, jego dwojgiem dzieci i siostrą oraz jej małżonkiem.
 
     Zajmujące szalenie jest przygladanie się Ameryce z początku XX wieku. Kobiety zaczęły walkę o swoje prawa, studentki były już wyemancypowane, ale z resztą społeczeństwa było gorzej. Niektóre kobiety nie nosiły już gorsetów i chciały pracować. Robotnicy też już rozpoczęli starania o poprawę swoich praw, zaczęli zakładać związki zawodowe, były to zaczątki związków. W tamtym czasie w razie wypadku robotnik zostawał bez jakiejkolwiek osłony socjalnej, nie było rent, emerytur czy odszkodowań. Kobiety mogły już pracować, ale były to prace podrzędnej jakości. W policji, którą można poznać, czytając cykl, ich nie było. Daniel sugerował mocno Molly, aby została damą do towarzystwa i że to będzie coś dla niej odpowiedniego. Kobiety mające własne pieniądze wydawały sie wielu osobom zwykłymi utrzymankami . Nawet ulice miasta wydają się czymś absolutnie nieodkrytym. Wiele osób, biedoty oczywiście, chodziło boso. Park miejski był otoczony murem, bramy były zamykane, dostępne dla wybranych po to, aby nie mógł się tam przedostać element nieporządany, np. biedak.
 
     Oprócz zwyczajnych dni Nowojorczyków, czytelnik może też obserwować wydarzenie absolutnie nadzwyczajne, a mianowicie zamach na prezydenta Williana McKinleya w Buffalo.
 
5/6
  
  

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz