Treść
teoretycznie zawsze powinna być ważniejsza od formy, ale w tym wypadku forma
jest tak rewelacyjna, że zacznę od niej.
Trzeci tom Wiedźmina, podobnie jak i
poprzednie 2, czyta zespół aktorów,
każdą postać kto inny. Ale słucha się go jeszcze lepiej, niż części poprzednich.
W tym tomie pojawiają się bohaterowie z dwóch tomów wcześniejszych, czyli z
opowiadań, w tym i tacy, którzy pojawili się zaledwie w jednym opowiadaniu, przypominało
mi się więc podczas słuchania, kto i jak odczytywał ich partie. Jest to jak
powrót do dawnych, dobrych znajomych. Są też i nowe postacie. Rozpoznawalne są już
motywy muzyczne, cześć z nich jest
wspólna dla wszystkich audiobooków z tej serii.
Dobór czytających aktorów jest na tyle trafny, że w dalszym ciągu nie
czułam żadnych zgrzytów. Podobnie
idealnie nagrane było chociażby „Lśnienie” S. Kinga, ale cały czas podczas słuchania drażniła mnie Agata Kulesza, mająca znacznie
ponad 40 lat i odczytująca partie młodszej o 20 lat Wendy. I w „Krwi elfów” i w
poprzednich nagraniach cyklu czegoś takiego się ustrzeżono. Audiobook naprawdę
jest rewelacyjnie nagrany. Wyjątkowo ciężko jest się od niego oderwać. Jest
wciągający jeszcze bardziej, niż opowiadania. Każde opowiadanie musi przecież się
rozkręcić, na początku napięcia raczej nie ma. A w przypadku powieści po zawiązaniu
się akcji, wszystko się toczy niezwykle wartko i to napięcie nie ma kiedy spaść.
A co do treści to książka mnie nie rozczarowała.
Pierwszy tom opowiadań wydał mi się rewelacyjny, drugi podobnie, a nawet
bardziej, powieść tak samo. Opowiadania miały niezwykle szeroką tematykę,
wachlarz podjętych tematów był w nich olbrzymi. W książce miałam wrażenie, że
mimo zbliżonej objętości, Sapkowski skupił się już na konkretnych zagadnieniach
i je pogłębił w stosunku do opowiadań.
W „Krwi elfów” główną bohaterką jest
Ciri, którą Geralt się zaopiekował, wychowywał ją z innymi wiedźminami, potem
sprowadził swoją znajomą czarodziejkę, Triss Merigold, aby wniosła kobiecy
wkład w wychowanie. Ostatecznie zaś Ciri została oddana do szkoły przy świątyni,
pod opiekę kapłanek, bynajmniej nie na stałe, ale po to, aby odebrać
wykształcenie i pobyć wśród innych dzieci. W tle tych wydarzeń szaleje wojna, knute
są intrygi, aby odnaleźć zaginione dziecko i przejęć władzę. A bez względu na
wszystko bohaterowie kochają, jedni z wzajemnością, inni bez, generalnie są
jednak mocno skomplikowanymi osobami i te ich uczucia też nie są proste.
Te wydarzenia, porywające czytelnika to oczywiście
pretekst do ukazania prawd o naszej egzystencji i naszej naturze. Wiedźmin musiał
tłumaczyć dziewczynce, dlaczego nie chce się angażować w toczącej się wojnie.
Ona rozumiała te kwestie inaczej. Rozmowa o odpowiedzialności, angażowaniu się
czy też nie angażowaniu się, jest jedną z najciekawszych. A nadchodzące
wydarzenia i tak sprawiły, że nie było możliwości, aby się nie zaangażować. Dla
mnie w tym tomie jeden z najciekawszych wątków, to związek Geralta z Yennefer. To
taka mieszanina marzeń, chwilowego spełnienia, tęsknoty, żalu i mimo wszystko
nadziei. Każde z nich mogło żyć prościej z kimś innym, bez takiej huśtawki
nastrojów, ale tak na poważnie nawet nie
próbowali czegoś takiego. Miotali się dalej
kochając mimo wszystko.
Całość tzn. ten dziwaczny trójkąt, jaki wytworzył się pomiędzy Geraltem, Yennefer i Ciri skojarzył mi się też z typowymi życiowymi sytuacjami. Tak właśnie często bywa, gdy mężczyzna ma dorastającą córkę, taką swoją księżniczkę i wchodzi w nowy związek z inną kobietą. I dorosła kobieta i dziewczynka chciałyby podświadomie mieć go tylko dla siebie i patrzą na siebie jak na potencjalne rywalki.
Całość tzn. ten dziwaczny trójkąt, jaki wytworzył się pomiędzy Geraltem, Yennefer i Ciri skojarzył mi się też z typowymi życiowymi sytuacjami. Tak właśnie często bywa, gdy mężczyzna ma dorastającą córkę, taką swoją księżniczkę i wchodzi w nowy związek z inną kobietą. I dorosła kobieta i dziewczynka chciałyby podświadomie mieć go tylko dla siebie i patrzą na siebie jak na potencjalne rywalki.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz