Mistrz
powieści szpiegowsko – psychologicznej tym razem opowiedział historię ze służbami specjalnymi w roli
głównej i procederem prania brudnych pieniędzy w tle. Zaczęło się od tego, że para Anglików w wieku
około 30 lat: Gail i Perry wyjechała na urlop na Karaiby. Spotkali tam szalenie
bogatego, bezwzględnego Rosjanina, który dorobił się majątku na różnych
przestępstwach, szczególnie właśnie na praniu brudnych pieniędzy. Dima czując
się mocno zagrożony ze strony swoich kolegów po fachu, złożył Anglikowi ofertę,
aby przekazał on właściwym służbom, że na określonych warunkach chce on podjąć
z nimi współpracę.
Le Carre opisuje działania wywiadu
od środka, bez bondowskich fajerwerków, skupia się na mrówczej pracy, niekiedy
zza biurka, potem w terenie. Co dla niego charakterystyczne, stawia na
psychologię, widzimy różne postacie w trakcie codziennych zajęć, narrator koncentruje
się na ich systemie wartości, motywach, dylematach, ambicjach, wcześniejszych sukcesach
czy porażkach.
Początkowo przez większość książki dynamika
akcji jest niewielka, ale sytuacja bohaterów się zmienia, wydarzenia nabierają
tempa. Centrala ma problem z podjęciem decyzji, co zrobić z ofertą Rosjanina.
Wokół niego zaś zaczyna robić się coraz niebezpieczniej, zagrożony jest
oczywiście nie tylko on, ale i cała jego rodzina. Zagrożenie zaś stanowią nie
tylko zwykli bandyci, ale i tzw. „białe kołnierzyki”, ludzie wykształceni,
ustosunkowani, na wysokich stanowiskach, którzy również czerpią zyski z pralni
pieniędzy. I trudno spodziewać się z ich strony bierności, gdy ktoś zechce
zlikwidować źródła ich dochodu. Z biegiem wydarzeń można zobaczyć naszych
bohaterów w sytuacjach naprawdę nietypowych, sytuacjach wielkiego zagrożenia.
Obraz służb, jaki wyłania się z kart
powieści daleki jest od idealizmu, najlepiej zwykłemu człowiekowi byłoby
trzymać się od nich jak najdalej. Jednostki traktowane są wyłącznie
przedmiotowo.
Gdyby jednak nie te jednostki (niektóre
oczywiście) w machinie służb specjalnych
, wydźwięk książki byłby skrajnie pesymistyczny. Ale główni bohaterowie suma summarum są taką
iskierką nadziei w oceanie konformizmu, tchórzostwa i wyrachowania. Nie są
idealni i nie są idealistami, nie
wszystkie decyzje , podejmowane przez nich, lub w pewien sposób na nich
wymuszone, były etyczne, wszyscy mają sumieniu różne grzeszki, większe i
mniejsze i zawiedli zaufanie niejednej osoby. Ale też nie są oni wyłącznie cynikami
i nie jest im łatwo żyć z pełną świadomością własnego unurzania w różne brudy i
przy jednoczesnym zrozumieniu złożoności całej tej sytuacji. Płacą za to i to
słono, chociażby samotnością. Motywy ich działania początkowo wydają się być wypadkową troski o własny, szeroko pojęty
interes, ale też i o dobro ogółu, raz ze wskazaniem na jedno, a raz na drugie. W
kluczowych momentach okazuje się jednak, że zaczyna zdecydowanie przeważać to
drugie, narażają się oni coraz bardziej,
działają już nie na granicy prawa, ale wręcz je łamiąc w imię wyższych
celów. I mają pełną świadomość, że może nie być żadnej nagrody, czy chociażby
nawet i satysfakcji, a w razie fiaska operacji, o ile przeżyją, czekać ich będą same problemy, łącznie z
obarczeniem winą za niepowodzenie lub w ogóle za podjęcie ryzyka. Jest to smutne
i realistyczne aż do bólu. Ale to właśnie dzięki takim osobom, jakie opisuje le
Carre, z reguły nieznanym ogółowi, dzięki ich zaangażowaniu i poświęceniu dokonywane są rzeczy wielkie. Czasem coś nie
wychodzi, zresztą nie wiem, czy czasem, może często. Tym bardziej można podziwiać ich postawę.
Czytuję le Carre`a głównie z uwagi na
jego wnikliwość psychologiczną, ale też i za znajomość prawdziwego życia,
postrzegającego osoby i sytuacje bez cienia naiwności. No a zupełnie już
niezależnie od wszystkiego, to jest on jednym z absolutnie nielicznych pisarzy,
tworzących powieści szpiegowskie, którzy tak naprawdę wiedzą , o czym piszą, bo
sami przecież byli kiedyś szpiegami.
Ta niewątpliwie spora liczba atutów książki
jest przyćmiona, niestety, co do większej części opisywanych wydarzeń
przez nużący sposób narracji. Nie wiem,
czy efekt taki był celowym zabiegiem ze strony autora, może chciał on
uzmysłowić czytelnikom, jak nudna niekiedy potrafi być praca agenta wywiadu i
dostosował do wykonywanych przez bohaterów czynności narrację. W każdym
bądź razie książkę czyta się ciężko. Ale za to ostatnie
kilkadziesiąt stron nagradza i to z nawiązką tych, którzy dotarli aż tak
daleko. Akcja rusza, a zaskoczenie goni zaskoczenie. Zakończenie zaś to
prawdziwy majstersztyk pod każdym względem, warto dla niego trochę się
pomęczyć.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz