piątek, 6 października 2017

John le Carre „Zdrajca w naszym typie”

Okładka książki Zdrajca w naszym typie
 
   
Mistrz powieści szpiegowsko – psychologicznej tym razem opowiedział  historię ze służbami specjalnymi w roli głównej i procederem prania brudnych pieniędzy w tle.  Zaczęło się od tego, że para Anglików w wieku około 30 lat: Gail i Perry wyjechała na urlop na Karaiby. Spotkali tam szalenie bogatego, bezwzględnego Rosjanina, który dorobił się majątku na różnych przestępstwach, szczególnie właśnie na praniu brudnych pieniędzy. Dima czując się mocno zagrożony ze strony swoich kolegów po fachu, złożył Anglikowi ofertę, aby przekazał on właściwym służbom, że na określonych warunkach chce on podjąć z nimi współpracę.
           Le Carre opisuje działania wywiadu od środka, bez bondowskich fajerwerków, skupia się na mrówczej pracy, niekiedy zza biurka, potem w terenie. Co dla niego charakterystyczne, stawia na psychologię, widzimy różne postacie w trakcie codziennych zajęć, narrator koncentruje się na ich systemie wartości, motywach, dylematach, ambicjach, wcześniejszych sukcesach czy porażkach.
       Początkowo przez większość książki dynamika akcji jest niewielka, ale sytuacja bohaterów się zmienia, wydarzenia nabierają tempa. Centrala ma problem z podjęciem decyzji, co zrobić z ofertą Rosjanina. Wokół niego zaś zaczyna robić się coraz niebezpieczniej, zagrożony jest oczywiście nie tylko on, ale i cała jego rodzina. Zagrożenie zaś stanowią nie tylko zwykli bandyci, ale i tzw. „białe kołnierzyki”, ludzie wykształceni, ustosunkowani, na wysokich stanowiskach, którzy również czerpią zyski z pralni pieniędzy. I trudno spodziewać się z ich strony bierności, gdy ktoś zechce zlikwidować źródła ich dochodu. Z biegiem wydarzeń można zobaczyć naszych bohaterów w sytuacjach naprawdę nietypowych, sytuacjach wielkiego zagrożenia.
      Obraz służb, jaki wyłania się z kart powieści daleki jest od idealizmu, najlepiej zwykłemu człowiekowi byłoby trzymać się od nich jak najdalej. Jednostki traktowane są wyłącznie przedmiotowo.
     Gdyby jednak nie te jednostki (niektóre oczywiście)  w machinie służb specjalnych , wydźwięk książki byłby skrajnie pesymistyczny.  Ale główni bohaterowie suma summarum są taką iskierką nadziei w oceanie konformizmu, tchórzostwa i wyrachowania. Nie są idealni i nie są  idealistami, nie wszystkie decyzje , podejmowane przez nich, lub w pewien sposób na nich wymuszone, były etyczne, wszyscy mają sumieniu różne grzeszki, większe i mniejsze i zawiedli zaufanie niejednej osoby. Ale też nie są oni wyłącznie cynikami i nie jest im łatwo żyć z pełną świadomością własnego unurzania w różne brudy i przy jednoczesnym zrozumieniu złożoności całej tej sytuacji. Płacą za to i to słono, chociażby samotnością. Motywy ich działania początkowo wydają się  być wypadkową troski o własny, szeroko pojęty interes, ale też i o dobro ogółu, raz ze wskazaniem na jedno, a raz na drugie. W kluczowych momentach okazuje się jednak, że zaczyna zdecydowanie przeważać to drugie, narażają się oni coraz bardziej,  działają już nie na granicy prawa, ale wręcz je łamiąc w imię wyższych celów. I mają pełną świadomość, że może nie być żadnej nagrody, czy chociażby nawet i satysfakcji, a w razie fiaska operacji, o ile przeżyją,  czekać ich będą same problemy, łącznie z obarczeniem winą za niepowodzenie lub w ogóle za podjęcie ryzyka. Jest to smutne i realistyczne aż do bólu. Ale to właśnie dzięki takim osobom, jakie opisuje le Carre, z reguły nieznanym ogółowi, dzięki ich zaangażowaniu i poświęceniu  dokonywane są rzeczy wielkie. Czasem coś nie wychodzi, zresztą nie wiem, czy czasem, może często.  Tym bardziej można podziwiać ich postawę.
        Czytuję le Carre`a głównie z uwagi na jego wnikliwość psychologiczną, ale też i za znajomość prawdziwego życia, postrzegającego osoby i sytuacje bez cienia naiwności. No a zupełnie już niezależnie od wszystkiego, to jest on jednym z absolutnie nielicznych pisarzy, tworzących powieści szpiegowskie, którzy tak naprawdę wiedzą , o czym piszą, bo sami  przecież byli kiedyś szpiegami.
         Ta niewątpliwie spora liczba atutów książki jest przyćmiona, niestety, co do większej części opisywanych wydarzeń przez  nużący sposób narracji. Nie wiem, czy efekt taki był celowym zabiegiem ze strony autora, może chciał on uzmysłowić czytelnikom, jak nudna niekiedy potrafi być praca agenta wywiadu i dostosował do wykonywanych przez bohaterów czynności narrację. W każdym bądź  razie  książkę czyta się ciężko. Ale za to ostatnie kilkadziesiąt stron nagradza i to z nawiązką tych, którzy dotarli aż tak daleko. Akcja rusza, a zaskoczenie goni zaskoczenie. Zakończenie zaś to prawdziwy majstersztyk pod każdym względem, warto dla niego trochę się pomęczyć.  
5/6
 
   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz