Jestem
miłośniczką i opiekunką zwierząt, większą część mojego życia mieszkają ze mną
m. in. zwierzęta. Mam spore doświadczenie w postępowaniu ze zwierzętami, oglądam
programy ich dotyczące w telewizji, czytam publikacje na tego rodzaju tematy w
internecie czy w gazetach, książki też.
Ale z „Duchowego życia zwierząt” nie dowiedziałam się niczego nowego.
Książka zawiera podstawowe informacje o
psychice zwierząt i mogłaby być dobra, aczkolwiek co do tego też mam
wątpliwości, dla osób, które nigdy ze zwierzętami nie miały nic wspólnego. Książka
opowiada i o zwierzętach domowych i o dzikich. Autor opisuje np., jak to zwierzęta denerwują
się, gdy jest polowanie; gdy jednemu zwierzęciu ze stada dzieje się krzywda,
inne się boją. Generalnie udowadnia, że zwierzęta mają uczucia i odczuwają różnego
rodzaju emocje. Być może mogłoby to być newsem 100 lat temu, ale nie teraz.
Nabrałam też wątpliwości co do miłości
autora do zwierząt, gdy nastąpił opis okrutnych doświadczeń na zwierzętach. Gdy
jedno zwierzątko dotykano czymś gorącym, odczuwało ból, a inne obecne przy tym,
wpadały w stres i zaczynały się bać. I to doświadczenie to dowód na to, że zwierzęta
współodczuwają. Cóż, aby dokonać takiego „odkrycia” nie ma potrzeby, aby
zwierzęta traktować w ten sposób, wystarczy je poobserwować i to nawet pobieżnie.
Tego rodzaju doświadczenia nie były wykonywane przez autora książki, ale
zapoznawał się on z ich wynikami. Dziwne, że nie zauważył tego współodczuwania zwierząt
wcześniej.
Dla mnie pozycja ta to nieporozumienie. I
sposób jej czytania również, idiotyczny, wesołkowaty, sztuczny ton głosu
przypominał mi jakiś show.
Spotkałam się kiedyś ze stwierdzeniem,
pochodzącym od osoby zatrudnionej w wydawnictwie, że najgorsza rzecz, jaka istnieje, to bestseller i
że najlepiej trzymać się od nich z daleka. W tym przypadku jest to prawdą.
1/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz