piątek, 8 września 2017

Michael Crichton, Richard Preston „Micro” – audiobook, czyta Wiktor Zborowski

Okładka książki Micro           


Nie ulega wątpliwości, że jest to jeden z bzdurniejszych audiobooków, jakich słuchałam ostatnimi czasy. Nastawiłam się na coś lekkiego, wciągającego, przy czym zapomina się o otaczającej rzeczywistości.  Crichton – jeden z najlepiej zarabiających pisarzy, autor chociażby „Jurrasic Parku” dawał, wydawałoby się , gwarancję na coś ciekawego.

     Miałam problem z wciągnięciem się w tekst, wydawał mi się zupełnie nieprawdopodobny i idiotyczny. Zamiast wgłębić się w inny powieściowy świat, zastanawiałam się, czy zrezygnować z audiobooka już teraz, czy  za np. godzinę. Przygody grupy naukowców w prywatnym, tajnym ośrodku, zajmującym się badaniami naukowymi, potem w dżungli, pomniejszonymi do rozmiarów liliputów, wydawały mi się absurdalne. Ośrodek zajmował się badaniami nad wynalazkami w skali micro, np. mini robotami. Gdy stało się jasne, że grupa może zagrozić ośrodkowi, naukowcy zostali zmniejszeni, a następnie mieli zostać zgładzeni. Z tym drugim było trudniej, bo zaczęli się wymykać pościgowi.

    Może jest to lektura dla nastolatków, ale nie jestem pewna. Może jakiś genialny reżyser potrafiłby zrobić z tego emocjonujący film, dobry i dla dorosłych. Moja koleżanka ma swoje ulubione określenie, że z pewnych rzeczy człowiek wyrasta. Osobiście się z tym nie zgadzam.  Lubię raz na jakiś czas wracać do ulubionych książek czasów dzieciństwa, odbieram je oczywiście na zupełnie innym poziomie, niż wtedy, ale czytanie ich dalej jest dla mnie przyjemnością. Z tego się nie wyrasta. Ale  „Micro” chyba po prostu nie jest lekturą dla mnie i pewnie nigdy nią nie było.

     Słuchanie audiobooka miało jedynie akcenty humorystyczne. Z racji tego, że nie potrafiłam się wciągnąć w słuchanie, mimowolnie się wyłączałam, co zdarza mi się niezmiernie rzadko i myślałam o czymś innym. Gdy znowu skupiałam się na tekście, słyszałam np. opis, jak to jeden z naukowców, pomniejszony oczywiście, znalazł się w szklanym pojemniku z wężem, który chciał go zaatakować i zjeść. Następował potem opis, z założenia chyba pełen napięcia, uników i podstępu, zastosowanego przez badacza. Dla mnie wyrwane z kontekstu było to niedorzeczne i śmieszne.  Albo inny pewnie też mrożący krew w żyłach opis , jak to zmniejszeni naukowcy zostali umieszczeni w papierowej torbie, niesionej przez kobietę, która bała się, żeby ich nie zgnieść.

     Słuchanie „Micro” była to czyta strata czasu. Nawet jak się dość starannie dobiera lektury, zawsze może nastąpić wpadka, to chyba największa w tym roku.  Ale co dziwne, znam kilka filmów, nakręconych na podstawie powieści Crichtona, były świetne, ostatnio oglądałam np. „Linię czasu”, oglądało się  rewelacyjnie.  

1/6

1 komentarz:

  1. Miła Pani Cat, mijając teksty i sensy tych ostatnich wysłuchanych przez Panią booków jedno zauważyłem ( choć bardziej przy Pani Stence - to ten poprzedni- a mniej przy tym co teraz - bo nic nie było o Panu aktorze- interpretatorze), że nasze gwiazdy czytają coraz głupsze i wręcz niepotrzebne do niczego teksty. No cóż, na płacenie rachunków trzeba jakoś zarobić. Nie obwiniał bym wyrobników, raczej ich wydawców i pro-"pro"ducentów. Film to inna historia. Przy dobrej i zaangażowanej ekipie kopczyk kamieni można podnieść do wymiaru Himalajów. Inne prawa, inne możliwości. W nawiązaniu do Himalajów i Pani Wandy R.- z poprzedniej Pani recenzji i w filmie, i w literaturze, takim "niby" dokumencie, można z Himalajów zrobić kopczyk kamieni.Prawda? Pozdrowienie! - Lord Greyhound .

    OdpowiedzUsuń