Nie
ulega wątpliwości, że jest to jeden z bzdurniejszych audiobooków, jakich
słuchałam ostatnimi czasy. Nastawiłam się na coś lekkiego, wciągającego, przy
czym zapomina się o otaczającej rzeczywistości. Crichton – jeden z najlepiej zarabiających pisarzy,
autor chociażby „Jurrasic Parku” dawał, wydawałoby się , gwarancję na coś
ciekawego.
Miałam problem z wciągnięciem się w tekst,
wydawał mi się zupełnie nieprawdopodobny i idiotyczny. Zamiast wgłębić się w
inny powieściowy świat, zastanawiałam się, czy zrezygnować z audiobooka już
teraz, czy za np. godzinę. Przygody
grupy naukowców w prywatnym, tajnym ośrodku, zajmującym się badaniami
naukowymi, potem w dżungli, pomniejszonymi do rozmiarów liliputów, wydawały mi się
absurdalne. Ośrodek zajmował się badaniami nad wynalazkami w skali micro, np.
mini robotami. Gdy stało się jasne, że grupa może zagrozić ośrodkowi, naukowcy zostali
zmniejszeni, a następnie mieli zostać zgładzeni. Z tym drugim było trudniej, bo
zaczęli się wymykać pościgowi.
Może jest to lektura dla nastolatków, ale
nie jestem pewna. Może jakiś genialny reżyser potrafiłby zrobić z tego
emocjonujący film, dobry i dla dorosłych. Moja koleżanka ma swoje ulubione
określenie, że z pewnych rzeczy człowiek wyrasta. Osobiście się z tym nie
zgadzam. Lubię raz na jakiś czas wracać
do ulubionych książek czasów dzieciństwa, odbieram je oczywiście na zupełnie
innym poziomie, niż wtedy, ale czytanie ich dalej jest dla mnie przyjemnością. Z
tego się nie wyrasta. Ale „Micro” chyba
po prostu nie jest lekturą dla mnie i pewnie nigdy nią nie było.
Słuchanie audiobooka miało jedynie akcenty
humorystyczne. Z racji tego, że nie potrafiłam się wciągnąć w słuchanie,
mimowolnie się wyłączałam, co zdarza mi się niezmiernie rzadko i myślałam o
czymś innym. Gdy znowu skupiałam się na tekście, słyszałam np. opis, jak to
jeden z naukowców, pomniejszony oczywiście, znalazł się w szklanym pojemniku z
wężem, który chciał go zaatakować i zjeść. Następował potem opis, z założenia chyba
pełen napięcia, uników i podstępu, zastosowanego przez badacza. Dla mnie
wyrwane z kontekstu było to niedorzeczne i śmieszne. Albo inny pewnie też mrożący krew w żyłach
opis , jak to zmniejszeni naukowcy zostali umieszczeni w papierowej torbie, niesionej
przez kobietę, która bała się, żeby ich nie zgnieść.
Słuchanie „Micro” była to czyta strata
czasu. Nawet jak się dość starannie dobiera lektury, zawsze może nastąpić
wpadka, to chyba największa w tym roku. Ale
co dziwne, znam kilka filmów, nakręconych na podstawie powieści Crichtona, były
świetne, ostatnio oglądałam np. „Linię czasu”, oglądało się rewelacyjnie.
1/6
Miła Pani Cat, mijając teksty i sensy tych ostatnich wysłuchanych przez Panią booków jedno zauważyłem ( choć bardziej przy Pani Stence - to ten poprzedni- a mniej przy tym co teraz - bo nic nie było o Panu aktorze- interpretatorze), że nasze gwiazdy czytają coraz głupsze i wręcz niepotrzebne do niczego teksty. No cóż, na płacenie rachunków trzeba jakoś zarobić. Nie obwiniał bym wyrobników, raczej ich wydawców i pro-"pro"ducentów. Film to inna historia. Przy dobrej i zaangażowanej ekipie kopczyk kamieni można podnieść do wymiaru Himalajów. Inne prawa, inne możliwości. W nawiązaniu do Himalajów i Pani Wandy R.- z poprzedniej Pani recenzji i w filmie, i w literaturze, takim "niby" dokumencie, można z Himalajów zrobić kopczyk kamieni.Prawda? Pozdrowienie! - Lord Greyhound .
OdpowiedzUsuń