sobota, 12 sierpnia 2017

Henryk Sienkiewicz „Pan Wołodyjowski” – audiobook, czyta Janusz Gajos

 
Pan Wołodyjowski
 Czytałam już wcześniej „Pana Wołodyjowskiego” i oglądałam serial, ale czasem ma się ochotę na powtórkę. Tym razem  wrażenia były zaskakujące. Otóż uważam, że lepiej dla nas, jako dla narodu byłoby, gdyby ta książka nigdy nie powstała.


            Każdy chyba zna „Pana Wołodyjowskiego” i pamięta opis  śmierci głównego bohatera. Dla mnie ta powieść to bezmyślne nawoływanie do nikomu niepotrzebnego poświęcania życia, pokaz ciemnoty szlacheckiej, zacofania i nietolerancji. Postawa taka przez autora wskazywana jest jako przykład do naśladowania. I obawiam się, że mogła znaleźć naśladowców.

            Pominę w tym miejscu refleksje na temat zasadniczych  różnic pomiędzy prawdą historyczną, a wersją Sienkiewicza. Odnoszę się tutaj wyłącznie do powieści. Czytelnik ma świadomość, że Wołodyjowski wcale nie musiał ginąć, że jego śmierć nie była nikomu do niczego potrzebna. Poza nim zapadła decyzja o poddaniu Kamieńca Podolskiego. Turcy zobowiązali się poddającym się oszczędzić życie i pozwolić im odejść, gdzie będą chcieli, o ile taka będzie ich wola. Wszyscy poza Wołodyjowskim i Ketlingiem przyjęli tą informację do wiadomości i się jej podporządkowali. Oszczędzając życie, rycerstwo mogło potem walczyć w kolejnych bitwach, co autor zresztą opisał. Wołodyjowski się uparł, że poddawać się nie można, nawet wówczas, gdy nie ma szans na zwycięstwo. To jest właśnie dla mnie postawa fanatyczna, która nie ma nic wspólnego z logiką i rozsądkiem, nie przynosi zadnego pożytku, tylko same szkody. Sienkiewicz jednak wyraźnie tą postawę gloryfikuje. Nikomu tym posunięciem Wołodyjowski nie pomógł, zaszkodził Polsce, bo nie mógł potem o nią walczyć, unieszczęśliwił żonę, podobnie i Ketling. Dla Wołodyjowskiego nie miało znaczenia życie ludzi, dorobek ich życia, czy nawet materialne dziedzictwo narodowe. Liczył się tylko fanatyczny cel – nie poddać się. Sienkiewicz opisuje dialogi Wołodyjowskiego z władzami miasta. Wołodyjowski był głuchy na jakiekolwiek argumenty, zrzucanie przez Turków na miasto pocisków artyleryjskich , pożary, zgony, wszystko to nie miało znaczenia. Argumentował, że będzie się bronić do końca, a jeżeli miasto miałoby przy tym zginąć, to trudno.  Jemu wystarczy trochę gruzu, byleby miał na czym oprzeć broń.

    Życie ludzkie w tej wersji nie ma większego znaczenia. Nawet Sobieski zdaniem autora miał świadomość, że Kamieńca nie da się utrzymać, ale zależało mu na tym, aby trzymał się on jak najdłużej. Doskonale wiedział, że wysyła Wołodyjowskiego  na pewną śmierć. I Ketling i Wołodyjowski zgodzili się na obecność żon w Kamieńcu, też wiedząc, że mogą nie wyjść z tego żywe. Ketlingowie przy tym mieli dziecko i spodziewali się drugiego.  

              W całej książce pozytywni bohaterowi to walczący żołnierze. To jedyna godna aprobaty według Sienkiewicza patriotyczna postawa.  Nikt z bohaterów się nie kształci. Nikt nie ma ciągot do jakichkolwiek intelektualnych zajęć. Skrzetuski, mający gromadę dzieci, walczy z nimi u boku. Nie wysyła ich na wyższe uczelnie. Ulubione powiedzenie Wołodyjowskiego zaś to: „jestem prostym żołnierzem.” Prostota czy nawet prostactwo jest pokazane jako godne podziwu. Konieczny jest jeszcze do pełnego obrazu idealnego Polaka,  całkowity brak  krytycyzmu w stosunku do władzy świeckiej czy kościelnej. Ani Wołodyjowskiemu, ani Ketlingowi, ani nikomu innemu z pozytywnych bohaterów nie przychodzi  do głowy żadna krytyczna uwaga w stosunku do hetmanów, Sobieski pokazany jest jako nieomylny pół - bóg.  Duchowieństwu najlepiej byłoby oddawać cześć niemal boską, wszyscy są prawi, szlachetni itp.  Jedyny moment sprzeczności w postawach był wówczas, gdy Wołodyjowski nie chciał poddawania się, a miejscowy biskup brał tą ewentualność realnie pod rozwagę.  

               Co gorsze, to rozsądek, pomyślunek czy spryt, traktowane są przez Sienkiewicza jako coś negatywnego. Pisząc o Azji, wspomniał, że podobnie jak i ludzie Wschodu potrafił być on waleczny jak lew, ale i chytry czy podstępny jak wąż. Tej postawie przeciwstawiał szlachetną postawę Wołodyjowskiego, który nigdy nikogo nie zwodził, walił prawdę prosto w oczy i nie brał pod uwagę tego, że ktoś najnormalniej w świecie może go przechytrzyć. Gdy wykryto dziwne listy do Azji, Wołodyjowski wziął pod uwagę, że Azja może szykować się do zdrady lub nawet już być zdrajcą. Ale list hetmana i zapewnienie Azji rozwiały jego wszelkie wątpliwości. Było to skrajnie naiwne, w tym kontekście jako skrajny naiwniak zaprezentowany został i Wołodyjowski i Sobieski. Skrajnie przeciwna tej postawie była chociażby postawa  ojca Kordeckiego  w trakcie oblężenia Jasnej Góry, który zwodził Szwedów, oszukiwał ich, wszelkimi sposobami grał na czas.  Mam tu na myśli realną postawę ojca  Kordeckiego, jaką opisał Sł. Leśniewski w „Potopie. Czasie hańby i sławy 1655-1660”, o której pisałam tutaj.

          Sienkiewicz wydatnie przyczynił się do tego, że w świadomości wielu Polaków postawa osoby walczącej jawi się jako jedyna godna podziwu. I gloryfikuje się często róże narodowe zrywy niepodległościowe, a ludzie mający olbrzymi wkład w rozwój kraju, czyli aktywni na innych polach, np. kultury, nauki, gospodarki, pozostają w wielu wypadkach zapomniani. I co tragiczne, podczas tych różnorakich zrywów, jak chociażby podczas powstania warszawskiego, osoby trzeźwo myślące, które nie miały ochoty walczyć, traktowane były niemal jak zdrajcy. Takie myślenie jest m. in pokłosiem lektur w rodzaju „Pana Wołodyjowskiego.”    

      Nie da się zaprzeczyć, że ta książka weszła już niejako do naszej podświadomości, że może m. in. dzięki niej doszło do mobilizacji wielu młodych ludzi chociażby podczas wojny polsko – bolszewickiej w 1920r. A nie ulega wątpliwości, że ich ofiara była potrzebna. Tylko po co było „zabijać” Wołodyjowskiego w tak idiotyczny i bezsensowny sposób? Można było pokazać, że rzeczywiście gotów był do poświęcenia się, ale nie wtedy, gdy nie miało to żadnego znaczenia i sensu. Dopóki był sens mógł być lwem, a gdy sytuacja się zmieniła, mógłby stać się tak pogardzanym przez Sienkiewicza lisem. Czy nie lepiej byłoby, gdyby jednak zgodził się na poddanie, potem walczyłby dla Polski w innych bitwach? Mógłby mieć dzieci, które mogły właśnie zostać np. naukowcami czy twórcami kultury.

    Co równie charakterystyczne, szlachta polska jest przeświadczona o swojej wyjątkowości, wspaniałości, Turcy jako innowiercy opisywani są m.in. jako robactwo. O głębszych portretach psychologicznych bohaterów można zapomnieć. Wszyscy są albo czarni, albo biali.

      W kontekście tego koszmarnego przekazu wszelkie plusy tej książki giną.

1/6

2 komentarze:

  1. HA! W historii: 300 Spartan, Sokrates,Pan Chrystus i jego 11 uczniów - Tomasz zastąpił Judasza, a Jan ocalał- także nie popisali się rozsądkiem! itd.itd.itd. A w literaturze, dajmy na to: Antygona, Rolland, Cyd, Tristan, Cyrano, Hamlet, Werter, no i Raskolnikow, Myszkin i Frodo itd. itd. itd. Czy świat potrzebuje takich bohaterów? Nie. Ale... kimże byśmy bez nich byli? podpisano: Onufry Zagłoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi


    1. Dzięki za komentarz, ale musze napisać parę zdań. Wymienione przez Ciebie postacie nie mają nic wspólnego z postawą Wołodyjowskiego. Przykładowo Frodo miał misję, a od jej powodzenia zależały losy świata. Od decyzji Wołodyjowskiego o wysadzeniu się w powietrze nic nie zależało. Losy Kamieńca były już przesadzone, decyzja o poddaniu się już zapadła , a nawet była już realizowana. Tacy bohaterowie, jak on , nie są nam potrzebni.

      Usuń