piątek, 14 lipca 2017

Artur Domosławski „Wykluczeni”



Raz na jakiś czas, rzadziej niż częściej,  trafia się taka książka, która ma moc zmienienia czytelnika. Taka, po przeczytaniu której człowiek w pewnym , nawet choćby i najmniejszym stopniu, jest już kimś innym. Jest to książka, której się nie zapomni. „Wykluczeni” w moim przypadku są taką książką. Nie czyta się jej łatwo i ma pewne wady, ale nie zmienia to tego, że ma tą właśnie moc. Gdy przeczytałam o niej książce jako o nowości, nie wzbudziła mojego zainteresowania. Pomyślałam sobie, że cóż to może mnie obchodzić, ja nikogo z niczego nie wykluczam, a to że w różnych miejscach na świecie są różni biedacy, to przecież wiadomo. Nie jestem w stanie pomóc wszystkim biedakom. Po cóż więc jeszcze czytać o czymś, co jest jasne?  Prawdopodobnie  w ogóle nie sięgnęłabym po nią, gdyby nie tegoroczne Targi Książki. Skoro leżała na wyciągnięcie ręki, to jednak zajrzałam i nawet krótki wgląd w treść uzmysłowił mi dobitnie, że moja wiedza na ten temat jest nikła i że jednak mimo wszystko problem być może  dotyczy i mnie, w tym sensie, że również mogę należeć do niechlubnego grona wykluczających,   nawet nie do końca świadomie.

         Autor pisze o całej masie różnorakich ludzi wykluczonych w różnych miejscach na świecie, z reguły mowa jest o czasach współczesnych, ale są też i nawiązania do wydarzeń, które rozgrywały się znacznie wcześniej. Domosławski opisuje ludzi  dyskryminowanych, często przegranych już w momencie urodzenia w konkretnym czasie i miejscu, np. w rodzinie nędzarzy z brazylijskiej faweli, gdzie szczytem marzeń jest zostanie przestępcą, a umiera się nie dożywszy 30-tki. Pisze głównie o krajach Trzeciego Świata, ale też nie tylko, o spychanych z pustyni Beduinach na Bliskim Wschodzie , o Meksykanach próbujących przedrzeć się do USA, o gangach młodocianych przestępców i całej masie innych rzeczy. Zajmuje się dyskryminowanymi z uwagi kolor skóry, pochodzenie, wyznanie, status materialny, wykształcenie, płeć, orientację seksualną i in. Niektóre kwestie są powszechnie znane, inne mniej, lub wcale. Ale nawet o tych powszechnie znanych Domosławski pisze tak, że wie się potem i rozumie się więcej.

          A jaki to ma związek z nami? A jak traktujemy uchodźców, w naszym przypadku nawet samą możliwość ich przyjęcia? A Ukraińców? Ile ludzi korzysta z ich pracy np. w domach i płaci naprawdę żenujące kwoty, starając się jeszcze bardziej te kwoty obniżać? A kupowanie tanich ubrań, czy innych tanich przedmiotów wytwarzanych gdzieś na Dalekim Wschodzie przy wykorzystaniu pracy niewolniczej, czy też wręcz pracy dzieci? Można kupić ubrania produkowane u nas, ale po co? „Są droższe i można przecież zaoszczędzić”. A protekcjonalizm przy kontaktach z ludźmi z tych biedniejszych krajów? A chociażby głosowanie w wyborach? Czy ktoś zwraca uwagę na programy partii w tych aspektach? Przykłady można mnożyć, czerpać z książki i z własnych obserwacji. „Wykluczeni” wyczulają na te kwestie. Po przeczytaniu inaczej już patrzy się na ulicy chociażby na kolorowych.

               Książka ma też swoje wady, zastanawiałam się ,czy jest sens o nich pisać, one i tak przecież nie mają żadnego wpływu   na ogólną jej ocenę. Ta ocena może być tylko jedna. Nie zgadzałam się z niektórymi wypowiedziami  autora o historii. Przykładowo wojna secesyjna jego zdaniem była starciem  Północy i Południa o niewolnictwo. Moim skromnym zdaniem, sytuacja była znacznie bardziej złożona. Gen. Franco tez nie uważam za zbrodniarza. Tych przykładów jest więcej. Ale to są sprawy marginalne.

        6/6       

1 komentarz:

  1. Cóż za rozdwojenie jaźni! Obserwuję ten blog i nie mogę się nadziwić pogardzie dla "prawicowej konserwy" - a na sam koniec pochwała faszystowskiej falangi! FRANCO!FRANCO! Polecam książkę lub film "Konopielka", gdzie wioskowy mędrzec pyta: - czy tu nas chwalą, czy ganią? Bo ja też nie wiem...ale blog ciekawy, proszę pisać, będę śledził.

    OdpowiedzUsuń