Raz
na jakiś czas, rzadziej niż częściej, trafia się taka książka, która ma moc
zmienienia czytelnika. Taka, po przeczytaniu której człowiek w pewnym , nawet
choćby i najmniejszym stopniu, jest już kimś innym. Jest to książka, której się
nie zapomni. „Wykluczeni” w moim przypadku są taką książką. Nie czyta się jej
łatwo i ma pewne wady, ale nie zmienia to tego, że ma tą właśnie moc. Gdy
przeczytałam o niej książce jako o nowości, nie wzbudziła mojego zainteresowania.
Pomyślałam sobie, że cóż to może mnie obchodzić, ja nikogo z niczego nie
wykluczam, a to że w różnych miejscach na świecie są różni biedacy, to przecież
wiadomo. Nie jestem w stanie pomóc wszystkim biedakom. Po cóż więc jeszcze
czytać o czymś, co jest jasne?
Prawdopodobnie w ogóle nie
sięgnęłabym po nią, gdyby nie tegoroczne Targi Książki. Skoro leżała na
wyciągnięcie ręki, to jednak zajrzałam i nawet krótki wgląd w treść uzmysłowił
mi dobitnie, że moja wiedza na ten temat jest nikła i że jednak mimo wszystko
problem być może dotyczy i mnie, w tym
sensie, że również mogę należeć do niechlubnego grona wykluczających, nawet nie do końca świadomie.
Autor pisze o całej masie różnorakich
ludzi wykluczonych w różnych miejscach na świecie, z reguły mowa jest o czasach
współczesnych, ale są też i nawiązania do wydarzeń, które rozgrywały się
znacznie wcześniej. Domosławski opisuje ludzi
dyskryminowanych, często przegranych już w momencie urodzenia w konkretnym
czasie i miejscu, np. w rodzinie nędzarzy z brazylijskiej faweli, gdzie
szczytem marzeń jest zostanie przestępcą, a umiera się nie dożywszy 30-tki. Pisze
głównie o krajach Trzeciego Świata, ale też nie tylko, o spychanych z pustyni
Beduinach na Bliskim Wschodzie , o Meksykanach próbujących przedrzeć się do
USA, o gangach młodocianych przestępców i całej masie innych rzeczy. Zajmuje
się dyskryminowanymi z uwagi kolor skóry, pochodzenie, wyznanie, status
materialny, wykształcenie, płeć, orientację seksualną i in. Niektóre kwestie są
powszechnie znane, inne mniej, lub wcale. Ale nawet o tych powszechnie znanych
Domosławski pisze tak, że wie się potem i rozumie się więcej.
A jaki to ma związek z nami? A jak
traktujemy uchodźców, w naszym przypadku nawet samą możliwość ich przyjęcia? A
Ukraińców? Ile ludzi korzysta z ich pracy np. w domach i płaci naprawdę
żenujące kwoty, starając się jeszcze bardziej te kwoty obniżać? A kupowanie
tanich ubrań, czy innych tanich przedmiotów wytwarzanych gdzieś na Dalekim
Wschodzie przy wykorzystaniu pracy niewolniczej, czy też wręcz pracy dzieci?
Można kupić ubrania produkowane u nas, ale po co? „Są droższe i można przecież
zaoszczędzić”. A protekcjonalizm przy kontaktach z ludźmi z tych biedniejszych
krajów? A chociażby głosowanie w wyborach? Czy ktoś zwraca uwagę na programy
partii w tych aspektach? Przykłady można mnożyć, czerpać z książki i z własnych
obserwacji. „Wykluczeni” wyczulają na te kwestie. Po przeczytaniu inaczej już
patrzy się na ulicy chociażby na kolorowych.
Książka ma też swoje wady, zastanawiałam się
,czy jest sens o nich pisać, one i tak przecież nie mają żadnego wpływu na ogólną jej ocenę. Ta ocena może być tylko
jedna. Nie zgadzałam się z niektórymi wypowiedziami autora o historii. Przykładowo wojna
secesyjna jego zdaniem była starciem
Północy i Południa o niewolnictwo. Moim skromnym zdaniem, sytuacja była
znacznie bardziej złożona. Gen. Franco tez nie uważam za zbrodniarza. Tych
przykładów jest więcej. Ale to są sprawy marginalne.
6/6
Cóż za rozdwojenie jaźni! Obserwuję ten blog i nie mogę się nadziwić pogardzie dla "prawicowej konserwy" - a na sam koniec pochwała faszystowskiej falangi! FRANCO!FRANCO! Polecam książkę lub film "Konopielka", gdzie wioskowy mędrzec pyta: - czy tu nas chwalą, czy ganią? Bo ja też nie wiem...ale blog ciekawy, proszę pisać, będę śledził.
OdpowiedzUsuń