poniedziałek, 15 maja 2017

Denis Diderot „Kubuś Fatalista i jego pan” – audiobook, czyta Cezary Pazura

Cezary Pazura czyta Kubusia Fatalistę - Denis Diderot             
  Nie znałam wcześniej „Kubusia Fatalisty”, słyszałam tylko sporo o tym dziele. Okazało się, niestety, mało strawną, nudną opowieścią o podróży Kubusia i jego pana w nie do końca określonym celu. W czasie tej podróży narrator opisywał bieżące przygody swoich bohaterów, Kubuś zaś z kolei opowiadał panu, któremu służył, swoje wcześniejsze przygody.  Pojęcie „przygoda” traktować należy dość względnie, bardziej adekwatne byłoby chyba wyrażenie – wydarzenia, w jakich biorą udział. Nic nadzwyczajnego się nie dzieje. Opowieść Kubusia skoncentrowana jest głównie na jego podbojach miłosnych. Bieżąco zaś to np. szukanie noclegu z opieką, gdyż jeden z bohaterów doznał urazu kolana, posądzenie Kubusia o kradzież, opisy ludzkiego skąpstwa, obłudy czy chciwości i masa innych. Dygresje dotyczą całego wachlarza problemów, zarówno poważnych, jak i zabawnych, np. spełnianie wszystkich zachcianek  dzieci i co potem z tego może wyniknąć, czy warto płacić z góry za usługi itp. Najwięcej miejsca zajmują kwestie erotyczne i mocno antyklerykalne.

     Całości słucha się bardzo źle. Nie porwały mnie ani opisy bieżące, ani wspomnienia Kubusia. Co gorsze, to często niechcący wyłączałam się podczas słuchania, a zorientowanie się w tym, co wówczas się działo, czy wydarzenia sprzed lat opowiada Kubuś, czy jest to już opis bieżącej wędrówki, było bardzo trudne. Robiło to bełkotliwe wrażenie. Cezary Pazura starał się, aby brzmiało to interesująco, ale obawiam się, że z takim tekstem trudno było cokolwiek zrobić. Diderot nie był w stanie zainteresować mnie swoją opowieścią. Rzadko kiedy aż tak źle słuchało mi się audiobooka, z reguły nawet gdy tekst za bardzo mi nie leżał, słucha się jakby samo. Dojazd do pracy jest wówczas  ciekawszy. Tym razem było inaczej. Można to porównać jedynie do jazdy z kimś, kto cały czas mówi o czymś, czego nie da się słuchać.  

     Najbardziej charakterystyczne były różne opowieści właśnie antyklerykalne, o chciwych, pijanych zakonnikach, o tym, że religia jest do niczego niepotrzebna, że potrzebują jej jedynie ludzie słabi. No i o tym, jak świetni mogą być ludzie bez religii. Różne opowieści erotyczne też mają wspólny mianownik, mianowicie monogamia jest absurdalnym pomysłem, niemożliwym do zrealizowania i nie przynosi nic dobrego. Odnosiłam wrażenie, że w czasach Diderota już samo tylko wygłaszanie krytycznych uwag o klerze, mogło w niektórych kręgach wystarczyć, aby wygłaszający je mógł być uznany za intelektualistę. Teraz przydałoby się oprócz tego coś więcej. Poza tym opis jest fanatyczny, przerysowany, nie ma szarości, wszystko co ma związek z religią, jest absolutnie złe. I na dodatek jest to tak nudno opowiedziane.

      Było to już drugie moje podejście do tego audiobooka, po odsłuchaniu za pierwszym razem około godziny uznałam, że może innym razem będzie lepiej. Inni autorzy, również sprzed paru stuleci, są w stanie przedstawić swój punkt widzenia na różne sprawy znacznie ciekawiej. Wspomnę chociażby tylko Jonathana Swifta i jego „Podróże Guliwera”, którymi można się zachwycić.

2/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz