„Emancypantki” bardziej znane jako film
pt. „Pensja pani Latter” opowiadają o młodej Madzi Brzeskiej, szalenie uczciwej
i niewyobrażalnie naiwnej nauczycielce, zatrudnionej początkowo właśnie u pani Latter
na pensji w Warszawie. Prus skupił się na
losach Madzi, ale opisał oczywiście życie całego społeczeństwa, ze szczególnym
uwzględnieniem rodzącego się ruchu emancypacyjnego. W powieści występuje jedna
zagorzała emancypantka, ale inne kobiety, nie są w większości gospodyniami
domowymi. Pani Latter to pierwowzór kobiety przedsiębiorcy, ale mającego spore
problemy finansowe. Wynikały one głównie z tego, że część klienteli, bogatych rodziców, obawiając się
szerzenia na pensji nowych idei, zrezygnowała z kształcenia córek u pani
Latter. Nawet wykształcone osoby hasło o prawach dla kobiet, kształceniu ich na
wyższym szczeblu, traktowały jako coś nienormalnego.
Kobieta winna przecież siedzieć w domu i zajmować się dziećmi oraz mężem. Problemem
pani Latter był też syn darmozjad, Kazimierz, hazardzista, ciągnący od matki
pieniądze. Madzia po zakończeniu pracy u pani Latter wróciła na krótko do
swojej rodzinnej miejscowości, gdzie miała zamiar założyć własną pensję, potem
ponownie znalazła się w Warszawie. Są też oczywiście perypetie uczuciowe,
zakochał się w niej arystokrata Stefan Solski.
To właśnie na przykładzie tej powieści
można doskonale zaobserwować społeczeństwo w sytuacji, gdy pojawiają się nowe
prądy. Z jednej strony widać zaangażowanie części tego społeczeństwa i
otwartość na coś nowego. Z drugiej w innych już kręgach widać z kolei nieufność,
zachowawczość, a nawet wrogość, lęk przed czymś nowym, wyśmiewanie nowych
trendów na salonach i uciekanie do
tradycjonalizmu i religii.
Powieść Prusa jest szalenie postępowa. Widać
w niej troskę autora o kobietę, ale jest to troska realna. Podczas słuchania
nasuwały mi się porównania do Sienkiewicza. U niego o tego typu ideach, nie mogło
być mowy. Sienkiewicz kładł nacisk na ognisko domowe, na kwestie religijne, ale
na nowe prądy, jak chociażby emancypacja, absolutnie już nie. Przyszło mi nawet na myśl, że gdyby i Sienkiewicz
i Prus żyli we współczesnych czasach, można byłoby przewidzieć nawet, na jaką
partię głosowaliby.
Nie ulega jednak wątpliwości, że powieść
ta nie dorównuje „Lalce” czy „Faraonowi.” Charaktery bohaterów są zaledwie
zasygnalizowane i są niestety dość płaskie. Madzia to taki niby anioł, który
niestety nic nie rozumie z tego, co się dzieje dookoła. Pozostali są
schematyczni. No i nie ma wielowątkowości, tzn. innych wątków jest niewiele. Można
obserwować życie rodziny arystokratów Solskich, można śledzić losy syna pani
Latter, wyjątkowego darmozjada. Madzia z tą naiwnością była dla mnie irytująca,
takie ni to dziecko, ni to dorosły.
Annie Seniuk jako czytającej nie można
nic zarzucić, ale nie była w stanie spowodować, że audiobook stał się ciekawszy.
Z racji małej objętości nudzić się też nie można, trwa zaledwie kilka godzin.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz