„Tajemnica
Siedmiu Zegarów” jest kryminałem bez panny Marple i bez Herkulesa Poirot. Tego
rodzaju powieści jest w twórczości Królowej Kryminału sporo, bowiem aż kilkadziesiąt.
W tym przypadku wydarzenia rozpoczynają się w rezydencji Chimneys, w czasie kiedy była ona
wynajmowana i kiedy gościła w niej grupa młodych osób. Ponieważ jeden z nich –
Gerald Wade był śpiochem i przez to wiecznie się spóźniał, koledzy i koleżanki zrobili mu kawał i wstawili do pokoju 8 budzików, nastawionych na
poranna godzinę. Gerry jednak mimo tego się nie obudził, jak się okazało,
został otruty. Rano okazało się, że jeden zegar zniknął. W pokoju znaleziono
tylko 7 zegarów. Zaraz potem pojawił się i drugi trup. Córka właścicieli
rezydencji – Bundle, zaintrygowana dziwnym zgonem, jechała samochodem, a przed
maską wyłonił się nieznany jej mężczyzna, który padł nieżywy. Był to Ronald Devereux,
znajomy Gerry`ego. Jak się okazało, został chwilę wcześniej śmiertelnie postrzelony.
Śledztwo w sprawie zabójstw prowadził inspektor policji Battle. Wydarzenia są
jednak opowiadane nie z punktu widzenia inspektora, on jest traktowany jako
postać drugo czy nawet i trzecioplanowa. Zagadkę próbowała rozwiązać właśnie przebojowa
Bundle przy pomocy swoich kolegów, Billa i Jimmy`ego. Wkrótce trop padł na
dziwne , tajne stowarzyszenie, zwane Bractwem
Siedmiu Zegarów.
Książka
ta mocno różni się od innych powieści
Agaty Christie. Zasadnicza różnica, poza brakiem panny Marple i Herkulesa Poirot`a,
to sensacyjna akcja. Z reguły Christie
nacisk poza intrygą i zagadką kładła na psychologię, w tym przypadku
najważniejsze jest tempo akcji. Wydarzenia mają sensacyjny charakter, a
wszelkie tropy wskazują na to, że zabójstwa nie miały związku z życiem prywatnym
ofiar. Psychologii jest bardzo mało. W
zdecydowanej większości powieści Christie krąg potencjalnych podejrzanych jest
zamknięty, a każdego z nich czytelnik sukcesywnie poznaje w miarę czytania.
Tutaj też jest inaczej. Bundle mimo jej
inteligencji i przenikliwości nie ma możliwości poznania wszystkich członków
Bractwa, które jest wysoce podejrzane, nie wiadomo więc, czy czytelnik zna
sprawcę, czy nie. Charaktery postaci są ledwie zarysowane. Nie są również znane
wcześniejsze ich losy, a z racji tego że ofiary były ludźmi młodymi, raczej
mało realne jest, aby zabójstwa miały związek z ich wcześniejszą historią. Trudno
jest też obserwować postępy w śledztwie, prowadzi je przecież inspektor, a nie wszystkie jego działania są opisane. O ile panna Marple i Herkules Poirot nie mieli
właściwie życia prywatnego, a w każdym razie było ono dosyć ubogie w
wydarzenia, tutaj jest dokładnie odwrotnie. Bundle szukając zabójcy nie tylko przeżywa przygody,
ale jeszcze przy okazji zdobywa mężczyzn. W tym tomie dwóch z nich się jej oświadczyło.
W
moim odczuciu, jako miłośniczki i panny Marple i Herkulesa Poirot`a, powieść ta
jest zdecydowanie słabsza od innych. Agata Christie bez panny Marple i
Herkulesa Poirot`a, to tak jakby Arthur Conan Doyle, piszący kryminał, ale bez Sherlocka Holmesa i doktora Watsona. Jeden
z plusów powieści jest taki, że całość napisana jest z humorem. Przykładowo jedną
z zabawniejszych scenek jest, jak lady Coote, udając potulną i posłuszną żonę, w wiktoriańskim stylu manipuluje mężem. Najpierw
bez jego wiedzy i zgody zaprosiła na przyjęcie Jimmiego Thesingera, a potem gdy
mąż okazał daleko idące niezadowolenie z tego faktu, odegrała scenkę, w czasie
której wyrażała ubolewanie, że tak stało
i zakomunikowała mu, że gdyby on wcześniej powiedział jej o zastrzeżeniach, z
pewnością do zaproszenia by nie doszło. Scenek
takich nie ma dużo. Akcja nie jest zbyt mocno wciągająca .
Z
całą pewnością pozostanę miłośniczką Agaty Christie, ale jednak tych powieści,
w których są prawdziwi, znani detektywi, a nie amatorka. Odnoszę wrażenie, że
gdyby tą powieść napisał pisarz o nieznanym nazwisku, mógłby mieć problem z jej
wydaniem.
3/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz