wtorek, 15 listopada 2016

Magdalena Parys „Magik”

Okładka książki Magik        

Dawno nie czytałam tak wciągającej powieści.  Jest to książka  z pogranicza powieści obyczajowej, z doskonale oddanymi realiami życia w Berlinie, problemami mieszkańców,  a także z elementami powieści sensacyjnej i z malutką domieszką tzw. spiskowej teorii dziejów. Ta spiskowa teoria dziejów to nadal niemal wszechwładni funkcjonariusze dawnej Stasi . To ostatnie było dla mnie zgrzytem, ponieważ jednak klimat Berlina  i wszystkie pozostałe kwestie są napisane  świetnie,  nie był to wielki problem.  Jest to powieść, w której jednym z bohaterów jest Berlin. Tak jak np. książki Donny Leon są też w pewnym sensie opowieściami o Wenecji, „Lalka” Prusa jest o Warszawie, tak „Magik” jest o Berlinie. Literacka Nagroda Unii Europejskiej z 2015r. była całkowicie zasłużona. Autorka w dzieciństwie mieszkała wraz z rodzicami w Polsce, potem wszyscy wyemigrowali do Niemiec, zna więc realia życia w obu tych państwach. Na jej przykładzie doskonale widać, że  prawdą jest, że gdy ktoś chce pisać, to najlepiej, aby pisał o tym, na czym się zna i o czym ma wiedzę.

       Magdalena Parys jest ciekawą osobą, kiedyś oglądałam z nią wywiad w Xiegarnii. Podawała m. in. ciekawostki, związane z Niemcami. Wspomniała m. in., że gdy jej dziecko zaczęło chodzić do szkoły, niemieckiej oczywiście, była na wywiadówce. Nauczycielka nakazała, aby rodzice wypełniali dzienniczki, w których mieli zapisywać, ile czasu dziecku w danym dniu się czytało. Parys była zaskoczona, ale okazało się, że takie zachowanie nauczycielki to nie było nic wyjątkowego, że to jest norma. Niemcy przywiązują olbrzymią wagę do czytania. Wpajają to dzieciom od małego tak, iż potem dzieci nie mogą się już bez tego obejść.

    W skrócie mówiąc, powieść rozgrywa się w czasach współczesnych, a bohaterowie to m. in. Niemcy, zarówno  z dawnego RFN i z NRD, którzy teraz razem mieszkają w jednym mieście, już bez muru. Są wśród nich  byli pracownicy Stasi, pracownicy Instytutu Gaucka, byli żołnierze Straży Granicznej, którzy strzegli granicy no i strzelali do uciekających, są  też i politycy. Ale bohaterami są też w dużej mierze Polacy, którzy głównie w czasach jeszcze przed 1989r. wyemigrowali na Zachód, w tym przypadku właśnie do Berlina Zachodniego. Dagmara, 38-letnia dziennikarka,  jest córką Polaków, działacza opozycyjnego Boszewskiego i Krystyny, lekarki, która z powodu męża była represjonowana i nie mogła wykonywać zawodu. Po tajemniczej śmierci męża , istniało prawdopodobieństwo, że tajne służby mogły mieć z tym coś wspólnego, wyszła za mąż za niemieckiego dziennikarza Gerharda. Gerhard przyjaźnił się z niejakim Frankiem Derbachem, pracownikiem Instytutu Gaucka. Frank na samym początku powieści został brutalnie zamordowany. Ci dwaj bohaterowie utrzymywali z kolei   kontakty z Seidelem, byłym mieszkańcem NRD, którego dwaj synowie zostali zabici podczas nielegalnej próby przekroczenia granicy w Bułgarii. To właśnie Seidel poświęcił potem swoje życie na tworzeniu archiwum , poświęconego śmierciom na granicy.

      Sporo wydarzeń dotyczy właśnie kwestii przeszłości, szczególnie nadużyciom różnych służb, bezprawnemu mordowaniu ludzi itp. Wszystkie wydarzenia opisane w książce są fikcją literacką. Fikcja ta jednak umiejscowiona jest w bardzo ściśle opisanych realiach, realiach które autorka częściowo osobiście poznała, a częściowo o których sporo czytała.  Mnie osobiście przeszkadzało trochę to, że wydarzenia są fikcją. Pisarka nie przekonała mnie do tego , że byłe tajne niemieckie służby są nadal niemal wszechmocne i że nadal na tle historycznym odbywają się zabójstwa, bo np. ktoś się czegoś boi . Nigdy o czymś takim nie słyszałam, wiadomo jest natomiast, że tak jak u nas działa IPN, tak w Niemczech funkcjonuje Instytut Gaucka. Partie i obozy rządzące zmieniały się wiele razy i gdyby coś było „do wyciagnięcia” na przeciwników politycznych , to już dawno byłoby zrobione.

     Berlin opisany jest w sposób fascynujący. Autorka opisała przeżycia  przybyszów z Polski,  ich trudności w adaptacji do nowych warunków, kwestię rozdzielenia rodzin, nie wszyscy przecież mogli jednocześnie wyjechać. Sam przykład Dagmary pokazuje, że taka osoba nie jest w stanie potem utożsamiać się ani z jednym państwem, ani drugim. Świetnie pokazuje to przykład programu telewizyjnego, jaki ta dziennikarka przeprowadziła w Polsce. Był to program na żywo, z zaproszonymi gośćmi, którzy zaczęli się przekrzykiwać. Wydało jej się to koszmarne. Ale potem już w Niemczech, będąc we wzorowym porządku, w sensie dosłownym i przenośnym, gdzie w programach każdy zna swoje miejsce, gdzie jest nieco sztucznie, zatęskniła za polskim podejściem do tych spraw.  Takich osób jak Dagmara jest coraz więcej  i nie dotyczy to tylko przecież Polaków  w Niemczech.

       Problemy mają nie tylko emigranci, ale i sami Niemcy. Ci z dawnego RFN nie za bardzo akceptują tych z NRD. Tym z NRD mimo poprawy warunków życia też jest ciężko się zaadoptować do życia w nowym ustroju. Na przykładzie tej książki doskonale widać, że zmiana ustroju w Niemczech wcale nie była taka prosta, a zjednoczenie Niemiec tylko pozornie przebiegło szybko i sprawnie. Pozostały różnice w mentalności i problemy z przeszłości, te ostatnie znamy z własnego podwórka. 

     Świetnym pomysłem były zdjęcia na początku każdego rozdziału, np. słynnego Muru Berlińskiego,  nie jest tego dużo , ale lepsze to, niż nic. Inaczej już czyta się opis np. Placu Poczdamskiego, jednego z najbardziej ruchliwych w mieście, a przez którego środek nie tak dawno przebiegał właśnie mur. Jak przystało na dobry kryminał, akcja jest zaskakująca.  Już wydawało mi się, że wszystko jest jasne i że wiadomo kto, oraz dlaczego kogoś tropi i zabija, aż nagle okazało się, że jest zupełnie inaczej. Podobało mi się też to, że autorka uniknęła czarno – białego obrazu świata, nie pokazuje Polski jako zaścianka z brudasami i nieukami, ani Niemiec jako eldorado, gdzie wszystko jest super. Pokazane są elementy polskiej ksenofobii i niechęci do Niemców, ale takie postawy w naszym społeczeństwie też są. Nie ma generalizowania, że każdy Polak tak myśli. Podobnie jak i vice versa, jest np. matka Gerharda, Niemka, która uważa że Polska i Rosja to to samo i że przybysze z tamtej  strony są czymś gorszym od Niemców. Ale jest i sam Gerhard który jeszcze przed 1989r. pomagał Polakom i polskiej opozycji. W obu krajach są osoby z kompleksem  wyższości i inni z kompleksem niższości. M. Parys potrafiła oddać całą złożoność tej sytuacji. Dzięki lekturze książki można lepiej zrozumieć  wszystkie te kwestie. Głównie z tego właśnie względu wspomnianą już  Literacką Nagrodę Unii Europejskiej uważam za naprawdę  dobry pomysł.

      „Magik” stanowić miał pierwszą część tzw. trylogii berlińskiej, nie udało mi się jednak znaleźć żadnych informacji, kiedy i czy w ogóle ukażą się dalsze części i pod jakimi tytułami. Niepokojące wydaje mi się, że „Magik” ukazał się w 2014r., a nie ma jeszcze zapowiedzi dalszych części. A myślę, że byłoby warto po nie sięgnąć.
5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz