Dawno
nie czytałam tak wciągającej powieści.
Jest to książka z pogranicza
powieści obyczajowej, z doskonale oddanymi realiami życia w Berlinie, problemami
mieszkańców, a także z elementami
powieści sensacyjnej i z malutką domieszką tzw. spiskowej teorii dziejów. Ta
spiskowa teoria dziejów to nadal niemal wszechwładni funkcjonariusze dawnej
Stasi . To ostatnie było dla mnie zgrzytem, ponieważ jednak klimat Berlina i wszystkie pozostałe kwestie są
napisane świetnie, nie był to wielki problem. Jest to powieść, w której jednym z bohaterów
jest Berlin. Tak jak np. książki Donny Leon są też w pewnym sensie opowieściami
o Wenecji, „Lalka” Prusa jest o Warszawie, tak „Magik” jest o Berlinie.
Literacka Nagroda Unii Europejskiej z 2015r. była całkowicie zasłużona. Autorka
w dzieciństwie mieszkała wraz z rodzicami w Polsce, potem wszyscy wyemigrowali
do Niemiec, zna więc realia życia w obu tych państwach. Na jej przykładzie
doskonale widać, że prawdą jest, że gdy
ktoś chce pisać, to najlepiej, aby pisał o tym, na czym się zna i o czym ma
wiedzę.
Magdalena Parys jest ciekawą osobą,
kiedyś oglądałam z nią wywiad w Xiegarnii. Podawała m. in. ciekawostki,
związane z Niemcami. Wspomniała m. in., że gdy jej dziecko zaczęło chodzić do
szkoły, niemieckiej oczywiście, była na wywiadówce. Nauczycielka nakazała, aby
rodzice wypełniali dzienniczki, w których mieli zapisywać, ile czasu dziecku w
danym dniu się czytało. Parys była zaskoczona, ale okazało się, że takie
zachowanie nauczycielki to nie było nic wyjątkowego, że to jest norma. Niemcy
przywiązują olbrzymią wagę do czytania. Wpajają to dzieciom od małego tak, iż
potem dzieci nie mogą się już bez tego obejść.
W skrócie mówiąc, powieść rozgrywa się w
czasach współczesnych, a bohaterowie to m. in. Niemcy, zarówno z dawnego RFN i z NRD, którzy teraz razem
mieszkają w jednym mieście, już bez muru. Są wśród nich byli pracownicy Stasi, pracownicy Instytutu
Gaucka, byli żołnierze Straży Granicznej, którzy strzegli granicy no i
strzelali do uciekających, są też i
politycy. Ale bohaterami są też w dużej mierze Polacy, którzy głównie w czasach
jeszcze przed 1989r. wyemigrowali na Zachód, w tym przypadku właśnie do Berlina
Zachodniego. Dagmara, 38-letnia dziennikarka,
jest córką Polaków, działacza opozycyjnego Boszewskiego i Krystyny,
lekarki, która z powodu męża była represjonowana i nie mogła wykonywać zawodu.
Po tajemniczej śmierci męża , istniało prawdopodobieństwo, że tajne służby
mogły mieć z tym coś wspólnego, wyszła za mąż za niemieckiego dziennikarza
Gerharda. Gerhard przyjaźnił się z niejakim Frankiem Derbachem, pracownikiem Instytutu
Gaucka. Frank na samym początku powieści został brutalnie zamordowany. Ci dwaj
bohaterowie utrzymywali z kolei
kontakty z Seidelem, byłym mieszkańcem NRD, którego dwaj synowie zostali
zabici podczas nielegalnej próby przekroczenia granicy w Bułgarii. To właśnie
Seidel poświęcił potem swoje życie na tworzeniu archiwum , poświęconego
śmierciom na granicy.
Sporo wydarzeń dotyczy właśnie kwestii
przeszłości, szczególnie nadużyciom różnych służb, bezprawnemu mordowaniu ludzi
itp. Wszystkie wydarzenia opisane w książce są fikcją literacką. Fikcja ta
jednak umiejscowiona jest w bardzo ściśle opisanych realiach, realiach które
autorka częściowo osobiście poznała, a częściowo o których sporo czytała. Mnie osobiście przeszkadzało trochę to, że
wydarzenia są fikcją. Pisarka nie przekonała mnie do tego , że byłe tajne
niemieckie służby są nadal niemal wszechmocne i że nadal na tle historycznym
odbywają się zabójstwa, bo np. ktoś się czegoś boi . Nigdy o czymś takim nie
słyszałam, wiadomo jest natomiast, że tak jak u nas działa IPN, tak w Niemczech
funkcjonuje Instytut Gaucka. Partie i obozy rządzące zmieniały się wiele razy i
gdyby coś było „do wyciagnięcia” na przeciwników politycznych , to już dawno
byłoby zrobione.
Berlin opisany jest w sposób fascynujący.
Autorka opisała przeżycia przybyszów z
Polski, ich trudności w adaptacji do
nowych warunków, kwestię rozdzielenia rodzin, nie wszyscy przecież mogli
jednocześnie wyjechać. Sam przykład Dagmary pokazuje, że taka osoba nie jest w
stanie potem utożsamiać się ani z jednym państwem, ani drugim. Świetnie
pokazuje to przykład programu telewizyjnego, jaki ta dziennikarka
przeprowadziła w Polsce. Był to program na żywo, z zaproszonymi gośćmi, którzy
zaczęli się przekrzykiwać. Wydało jej się to koszmarne. Ale potem już w
Niemczech, będąc we wzorowym porządku, w sensie dosłownym i przenośnym, gdzie w
programach każdy zna swoje miejsce, gdzie jest nieco sztucznie, zatęskniła za
polskim podejściem do tych spraw. Takich
osób jak Dagmara jest coraz więcej i nie
dotyczy to tylko przecież Polaków w
Niemczech.
Problemy mają nie tylko emigranci, ale i
sami Niemcy. Ci z dawnego RFN nie za bardzo akceptują tych z NRD. Tym z NRD
mimo poprawy warunków życia też jest ciężko się zaadoptować do życia w nowym
ustroju. Na przykładzie tej książki doskonale widać, że zmiana ustroju w
Niemczech wcale nie była taka prosta, a zjednoczenie Niemiec tylko pozornie
przebiegło szybko i sprawnie. Pozostały różnice w mentalności i problemy z
przeszłości, te ostatnie znamy z własnego podwórka.
Świetnym pomysłem były zdjęcia na początku
każdego rozdziału, np. słynnego Muru Berlińskiego, nie jest tego dużo , ale lepsze to, niż nic.
Inaczej już czyta się opis np. Placu Poczdamskiego, jednego z najbardziej
ruchliwych w mieście, a przez którego środek nie tak dawno przebiegał właśnie
mur. Jak przystało na dobry kryminał, akcja jest zaskakująca. Już wydawało mi się, że wszystko jest jasne i
że wiadomo kto, oraz dlaczego kogoś tropi i zabija, aż nagle okazało się, że
jest zupełnie inaczej. Podobało mi się też to, że autorka uniknęła czarno –
białego obrazu świata, nie pokazuje Polski jako zaścianka z brudasami i
nieukami, ani Niemiec jako eldorado, gdzie wszystko jest super. Pokazane są
elementy polskiej ksenofobii i niechęci do Niemców, ale takie postawy w naszym
społeczeństwie też są. Nie ma generalizowania, że każdy Polak tak myśli.
Podobnie jak i vice versa, jest np. matka Gerharda, Niemka, która uważa że
Polska i Rosja to to samo i że przybysze z tamtej strony są czymś gorszym od Niemców. Ale jest
i sam Gerhard który jeszcze przed 1989r. pomagał Polakom i polskiej opozycji. W
obu krajach są osoby z kompleksem
wyższości i inni z kompleksem niższości. M. Parys potrafiła oddać całą
złożoność tej sytuacji. Dzięki lekturze książki można lepiej zrozumieć wszystkie te kwestie. Głównie z tego właśnie
względu wspomnianą już Literacką Nagrodę
Unii Europejskiej uważam za naprawdę
dobry pomysł.
„Magik” stanowić miał pierwszą część tzw.
trylogii berlińskiej, nie udało mi się jednak znaleźć żadnych informacji, kiedy
i czy w ogóle ukażą się dalsze części i pod jakimi tytułami. Niepokojące wydaje
mi się, że „Magik” ukazał się w 2014r., a nie ma jeszcze zapowiedzi dalszych części.
A myślę, że byłoby warto po nie sięgnąć.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz