- Każda chyba dziewczynka czytała w dzieciństwie „Małą księżniczkę”. Ja też ją czytałam, ale jak się okazało, odświeżenie lektury po tak wielu latach nie zaszkodziło. Jest to tak piękna książka, że mogą ją przypomnieć sobie i dorośli. Mała dziewczynka, córka oficera brytyjskiego, stacjonującego w Indiach została przywieziona do Londynu, na pensję, ażeby mogła się wyedukować. Ojciec łożył na jej utrzymanie olbrzymie pieniądze, żyła w niewyobrażalnym luksusie. Po paru latach ojciec zmarł, stracił wcześniej wszystkie pieniądze, zainwestowane w fabrykę diamentów. Właścicielka pensji zrobiła wówczas z dziewczynki popychadło, bezpłatną służącą, którą bardzo źle traktowała, kazała jej zamieszkać na nieogrzewanym poddaszu i głodziła ją. Po około dwóch latach okazało się z kolei, że majątek ojca ocalał, Sara jest bajecznie bogata i odnalazł oraz wziął ją do siebie przyjaciel ojca.
Jak dla mnie to rzeczywiście jest klasyka literatury.
W książce nie wszystko, co się dzieje, jest piękne i przyjemne, jest też straszny
okres głodu, chłodu. Niektórzy izolują dzieci od takich informacji, ale autorka
nie. I tak jak w tej książce, jest też w życiu, nie zawsze jest przyjemnie. Są
gorsze i lepsze okresy. Te gorsze nie są niczym nadzwyczajnym i warto, żeby dziecko
– czytelnik, miało tego świadomość, żeby wiedziało, że nie zawsze wszystko
będzie fajnie, to co jest fajne, w jednej minucie może się skończyć, że jest
sporo niewdzięcznych i podłych ludzi. Że
trudny czas trzeba przetrwać i się nie zeszmacić.
Świetnie jest też pokazane, jak
Sara przetrwała trudny okres. Pomogły jej w tym przyjaciółki i … szczur. Trzy z
jej dotychczasowych koleżanek nie odwróciły się od niej. Mimo narażania się na
szykany przełożonej, odwiedzały ją na poddaszu. Pisarka bez natrętnego dydaktyzmu
na takim przykładzie pokazała dzieciom, że warto zadbać o prawdziwe przyjaźnie,
że gdy nadejdą trudne czasy, bez nawiązanych
głębszych relacji międzyludzkich, nie dałoby się przeżyć. Z relacjami też nie
zawsze jest prosto, czasem są kryzysy. Jedna z przyjaciółek Sary po tym, jak z Sary
zrobiono służącą , krępowała się zagadnąć ją o to, nie wiedziała, jak ma się zachować.
Sara z kolei wstydziła się tego, że żyje w strasznych warunkach, chodzi brudna
i głodna i też początkowo unikała Ermengardy. Ostatecznie po dość krótkim
okresie czasu dziewczynki wszystko sobie powiedziały, co czuły i jak naprawdę
wygląda sytuacja. I dobrze, że mały czytelnik sobie zapamięta, że tak właśnie
powinno to wyglądać. A szczur? Sara zaprzyjaźniła się ze szczurzą rodziną, wieź
ze zwierzętami też jej pomogła, cieszyła się, że może dać im okruszki i że one
są z tego zadowolone.
Podkreślone jest mocno, że mimo
koszmaru w tym strasznym okresie, Sara wiedziała, że są i tacy, którzy mają
gorzej, niż ona. Kiedyś w zimny, deszczowy dzień znalazła drobny pieniążek. Chciała
za to kupić sobie coś do zjedzenia, ale spotkała na ulicy żebraczkę, jeszcze
bardziej głodną. I kupiła 6 ciastek, z czego 5 dała żebraczce. Dzieci są więc
uczone podczas lektury, że warto robić dobro. Sara nie wiedziała o tym, ale ten
jej uczynek zapamiętała właścicielka sklepu, stała się ona dzięki Sarze
bardziej empatyczna i zaczęła pomagać tej żebraczce, a potem ją przygarnęła. Jedno
dobro uruchomiło cały łańcuch dobra. Gdy dobre czasy powróciły, Sara, też o biedniejszych
nie zapomniała.
Myślę, że wydobycie wszystkich prawd, o jakich
dzięki lekturze dowiadują się dzieci, to temat na
naprawdę długi wpis lub nawet odrębna pracę, ale poprzestanę na tym
zasygnalizowaniu. Każdy dorosły czytając tą książkę, może sam wyłuskiwać różne
prawdy o życiu, wplecione w tekst.
W
książce jest też pewien element, który świadczy o brytyjskim myśleniu. Sara
miała wpojone, że ma takie świetne warunki, w lepszych czasach oczywiście, że wymaga się od niej więcej, że jest jakby
księżniczką. No i musi przez to więcej dawać z siebie. Wychodzi z tego, nazwę
to - kastowość brytyjska,
oni tzn. Brytyjczycy , zdaniem wielu ludzi, zawsze mieli i mieć będą to
poczucie wyższości. Nawet gdy starają się tego nie okazywać. Gdy nadeszły
lepsze czasy nowy opiekun Sary przygarnął też pomywaczkę - służącą z pensji Sary, Becky, też mała dziewczynkę, z
którą Sara się zaprzyjaźniła . Ale mimo całej dobroci serca nie wpadł na
pomysł, aby tej dziewczynce coś więcej zaoferować.
Zrobił z niej żyjącą w luksusach, świetnie
traktowaną służącą Sary. Sara oczywiście
się na to zgodziła, w końcu była „księżniczką”. Ten aspekt to jedyny
dostrzegalny dla mnie zgrzyt w tej historii. Ale autorka też była „dzieckiem
własnych czasów”, urodziła się Brytyjką. Książka mimo wszystko jest piękna, ale mnie
osobiście najbardziej uwiódł „Tajemniczy ogród” tej autorki.
Książka jest świetnie przeczytana. Kinga
Preis czytała w spokojnym tempie, dobitnie, ale nie szlochała na szczęście, nie
histeryzowała. Czytała jak wszechwiedzący narrator, wiedząc że zło się skończy
i nadejdzie dobro. I że trzeba do wszystkiego
mieć dystans.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz