sobota, 24 września 2016

Marcin Wroński „Portret wisielca”

Portret wisielca
            
  Jak zwykle w serii z Zygą każdy tom rozgrywa się w innym środowisku. Tym razem jest to głównie środowisko studenckie, dotyczy dwóch uczelni, katolickiej, czyli KUL-u i wyższej rabinackiej.  Mamy więc do czynienia głównie z narodowcami sprzed stulecia i z Żydami. W tym przypadku mieszkają w jednym mieście, mijają się często na ulicach, można się więc domyślić, że było gorąco. Wydarzenia rozgrywają się w latach 30-tych. I są dwa trupy, aby było po równo, jeden to Żyd, Natan, utopiony w mykwie, a drugi to Polak, katolik, Stanisław Ździech , znaleziony jako powieszony. To jemu robiono pośmiertne zdjęcie, które pokazywano świadkom w czasie śledztwa i stąd też tytuł książki. Zyga musi ustalić, czy te dwa zabójstwa się łączą, no i kto zabił. W tym tomie wydarzenia toczą w jednej przestrzeni czasowej, nie ma znanego z innych tomów , prowadzenia wydarzeń w dwudziestoleciu i w okresie powojennym.  

         Znowu jak zwykle u Wrońskiego , sporo jest w książce rzeczy wciągających i w pewien sposób edukujących. Jest oczywiście przedwojenny Lublin, tym razem z manifestacjami . Jest oddany klimat uczelni z tamtych czasów. W tym tomie pojawia się stryj Zygi, emeryt , socjalista z przekonania. Ten stryj to w sam raz coś dla fanatyków, dla których wszystko proste.  Chociażby na przykładzie tej postaci widać, że nie wszystko jest takie jednoznaczne.  Stryj wierzy w swoje ideały, nie jest mu z tym lekko, bo nie był to w tamtym miejscu i czasie dobry klucz do kariery. Ale karierowiczem nie jest, poglądów nie zmienia, klepie biedę.  Tak samo pozytywną postacią jest redaktor naczelny jednej z gazet , też i socjalista , a jeszcze Żyd. O dziwo, policjant i dziennikarz byli w stanie się dogadać tak, że było to korzystne dla prowadzonej o zabójstwa sprawy, a jednocześnie każdy osiągnął swoje. 


         Ten świat , studenci i wykładowcy jakoś nie przyciąga. Studenci są w dużym stopniu fanatykami, szukają rozróby. Wykładowcy też są fanatykami. O tolerancji religijnej trudno jest mówić. Nie za bardzo można mówić nawet o tolerancji dla różnych narodowości, szef komisariatu, w którym pracuje Zyga jest z pochodzenia Ukraińcem, wyraźnie jest dane do zrozumienia, że na dalsza karierę nie ma szans. Nie ma szans nie z tego powodu, że jest idiotą, ale dlatego, że jest Ukraińcem.  Atmosfera jest mało przyjemna. Ale gdy czytelnik wie, co spotkało Zygę w późniejszym okresie czasu, począwszy od 1939r., poprzez 1944r. i dalej, lata 30-te wydają się złotym wiekiem. Jak widać, ideałów nie ma, a to, co dobre z reguły docenia się wówczas, gdy się to straci. Z perspektywy dalszych wydarzeń widać, że studenci, chociaż nie byli ideałami, jakoś sprawdzili się w czasie wojny. 

          Mimo tych wszystkich plusów, w porównaniu do wcześniejszych tomów, ten aczkolwiek dobry, wydaje mi się nieco słabszy. Jest co nieco o Róży, partnerce Zygi, ale bez specjalnego psychologicznego pogłębienia. Jest Fałniewicz, ale też czytelnik za wiele o  nim nowego się nie dowiaduje. W tym tomie pije śmierdzące zioła na męskie przypadłości. Kraft wyłania się na bardzo krótko, podobnie jak i Zielny. Trochę brakuje tych innych postaci. Intryga kryminalna też bardzo nie porywa. Ale tak jest zawsze, w każdej serii książkowej , w każdym serialu. Są lepsze tomy czy odcinki i są słabsze. Nie ulega więc wątpliwości, że kolejny tom zakupię. Ten jest ósmym z kolei i jednocześnie ostatnim, jakiego nie znałam, a czytałam nie zawsze w takiej kolejności, jak były wydawane. Trochę jest teraz smutno, że na kolejny będę musiała czekać nie wiadomo jak długo. A jak na razie innej serii z policjantem czy detektywem,  którą chciałabym przeczytać w całości, nie znalazłam.
4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz