wtorek, 20 września 2016

George Orwell „Folwark zwierzęcy” – audiobook, czyta Wiesław Michnikowski

 
Folwark zwierzęcy. Czyta: Wiesław - pudełko audiobooku
 
  Powrót do „Folwarku zwierzęcego” okazał się ciekawym eksperymentem. Ku swojemu zaskoczeniu, sporo rzeczy już nie pamiętałam,  pamiętałam tylko ogólna wymowę. Orwell opisał w formie satyry rewolucję październikową z 1917r. , ale jednocześnie opisał też ponadczasowe państwo totalitarne. Zaskakujące, że był w stanie opisać wszystko tak trafnie, zmarł przecież w 1950r, o totalitaryzmach nie było wówczas wiadomo tak wiele, jak teraz. Wystarczyło mu, że walczył w wojnie domowej Hiszpanii, zorientował się dość szybko, jak wyglądają chociażby Brygady Międzynarodowe z ZSRR.  


     W trakcie lektury, czy też słuchania można podziwiać i trafność spostrzeżeń i zmysł satyryczny autora. Opisy są porażające, władza totalitarna szybko szuka sobie głównego wroga, który jest za wszystko winny, nawet za katastrofy naturalne,  w idealnym państwie takowe przecież nie mogą się zdarzać. Z wrogami rozprawia się za pomocą procesów pokazowych, do tego dochodzą pokazowe egzekucje. Wystarczy cień podejrzenia, że komuś się coś nie podoba, aby zostać wyeliminowanym. Kwitnie donosicielstwo. Permanentnie fałszowana jest historia, nie musi to dotyczyć historii odległej, nawet gdy wszyscy pamiętają przebieg określonych wydarzeń, przekaz jest taki, że ich przebieg był odmienny. A długo potarzane kłamstwo, staje się prawdą, jak powiedział Goebbels. Jeśli tylko jest to możliwe, wykorzystuje się każdego, a gdy już się go wykorzysta, porzuca się lub też eliminuje. Gdy w rzeczywistości w tym „idealnym państwie” panuje głód, na zewnątrz przekazuje się, że jest dokładnie odwrotnie. Przykłady można mnożyć.
     O ile „Rok 1984” był i przerażający i dołujący i przeraźliwie smutny, o tyle  dzięki lekkiej formie „Folwark” taki nie jest. Z obu dzieł płyną tylko jednakowe wnioski i z obu wieje grozą. „Folwark” chwilami jest nawet śmieszny, wystarczy wspomnieć chociażby świnie , które objęły władzę, albo jedno z najważniejszych wydarzeń, czyli Bitwę pod Oborą.  
     Zastanawiające było dla mnie, że mimo szalejącej propagandy, Orwell tak szybko rozpracował, na czym polega radziecki totalitaryzm.  Sporo jest przecież osób , które żyły znacznie później od niego, znacznie bliżej i mogły poczuć działanie takie systemu niejako na własnej skórze , a mimo to przez długi czas były w błędzie i uważały, że to jest coś wspaniałego.  Przekonywały się dopiero po wielu latach. Być może  paradoksalnie kwestia  odległości  odegrała tu rolę. W Wielkiej Brytanii propaganda radziecka szalała, ale można było słuchać innych źródeł, porównywać, myśleć. W ZSRR czy krajach bloku wschodniego dostęp do innych źródeł był znacznie utrudniony, nie wspominając już o koszmarnych konsekwencjach, jakie mogły kogoś spotkać za korzystanie z nich. Trudno jednoznacznie powiedzieć, Orwell z całą pewności nie dał się omamić.
     Odnoszenie książki wyłącznie do czasów minionych jest oczywiście absurdalne. Będzie ona chyba aktualna na zawsze, reżimy to nie tylko ZSRR i nie tylko historia. Można słuchając czy czytając, zastanawiać się, czy określone państwo jest totalitarne, czy nie, bądź też, czy zmierza w tym kierunku, u Orwella pokazane jest to przecież jako proces stopniowy.
6/6

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz