Powrót do „Folwarku zwierzęcego” okazał się ciekawym
eksperymentem. Ku swojemu zaskoczeniu, sporo rzeczy już nie pamiętałam, pamiętałam tylko ogólna wymowę. Orwell opisał
w formie satyry rewolucję październikową z 1917r. , ale jednocześnie opisał też
ponadczasowe państwo totalitarne. Zaskakujące, że był w stanie opisać wszystko
tak trafnie, zmarł przecież w 1950r, o totalitaryzmach nie było wówczas wiadomo
tak wiele, jak teraz. Wystarczyło mu, że walczył w wojnie domowej Hiszpanii,
zorientował się dość szybko, jak wyglądają chociażby Brygady Międzynarodowe z
ZSRR.
W trakcie lektury, czy też słuchania można
podziwiać i trafność spostrzeżeń i zmysł satyryczny autora. Opisy są
porażające, władza totalitarna szybko szuka sobie głównego wroga, który jest za
wszystko winny, nawet za katastrofy naturalne, w idealnym państwie takowe przecież nie mogą się
zdarzać. Z wrogami rozprawia się za pomocą procesów pokazowych, do tego dochodzą
pokazowe egzekucje. Wystarczy cień podejrzenia, że komuś się coś nie podoba, aby
zostać wyeliminowanym. Kwitnie donosicielstwo. Permanentnie fałszowana jest
historia, nie musi to dotyczyć historii odległej, nawet gdy wszyscy pamiętają
przebieg określonych wydarzeń, przekaz jest taki, że ich przebieg był odmienny.
A długo potarzane kłamstwo, staje się prawdą, jak powiedział Goebbels. Jeśli tylko
jest to możliwe, wykorzystuje się każdego, a gdy już się go wykorzysta, porzuca
się lub też eliminuje. Gdy w rzeczywistości w tym „idealnym państwie” panuje
głód, na zewnątrz przekazuje się, że jest dokładnie odwrotnie. Przykłady można
mnożyć.
O ile „Rok 1984” był i przerażający i
dołujący i przeraźliwie smutny, o tyle dzięki lekkiej formie „Folwark” taki nie jest.
Z obu dzieł płyną tylko jednakowe wnioski i z obu wieje grozą. „Folwark”
chwilami jest nawet śmieszny, wystarczy wspomnieć chociażby świnie , które
objęły władzę, albo jedno z najważniejszych wydarzeń, czyli Bitwę pod Oborą.
Zastanawiające było dla mnie, że mimo
szalejącej propagandy, Orwell tak szybko rozpracował, na czym polega radziecki totalitaryzm.
Sporo jest przecież osób , które żyły
znacznie później od niego, znacznie bliżej i mogły poczuć działanie takie
systemu niejako na własnej skórze , a mimo to przez długi czas były w błędzie i
uważały, że to jest coś wspaniałego. Przekonywały
się dopiero po wielu latach. Być może paradoksalnie
kwestia odległości odegrała tu rolę. W Wielkiej Brytanii propaganda
radziecka szalała, ale można było słuchać innych źródeł, porównywać, myśleć. W
ZSRR czy krajach bloku wschodniego dostęp
do innych źródeł był znacznie utrudniony, nie wspominając już o koszmarnych
konsekwencjach, jakie mogły kogoś spotkać za korzystanie z nich. Trudno
jednoznacznie powiedzieć, Orwell z całą pewności nie dał się omamić.
Odnoszenie książki wyłącznie do czasów
minionych jest oczywiście absurdalne. Będzie ona chyba aktualna na zawsze,
reżimy to nie tylko ZSRR i nie tylko historia. Można słuchając czy czytając, zastanawiać
się, czy określone państwo jest totalitarne, czy nie, bądź też, czy zmierza w
tym kierunku, u Orwella pokazane jest to przecież jako proces stopniowy.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz