„Silva rerum” to wyśmienita książka, którą jestem zachwycona i czekam już z
niecierpliwością na to, aż dokonany zostanie przekład na j. polski pozostałych
dwóch tomów. Książka jest sagą rodzinną, pierwszy tom rozgrywa się w XVII
wieku, częściowo w wiejskiej posiadłości Milkonty, częściowo zaś w Wilnie. Jest
sagą nietypową. Ale o tym później. Od kiedy zaczęłam słuchać tej książki, nie
mogę przestać myśleć o tym, dlaczego prawie w ogóle nie sięgam, tak jak zresztą
i większość czytelników, po literaturę z Europy Środkowej. Wyłamuje się z tego
schematu w pewnym stopniu literatura czeska. Ale z węgierskiej przez kilka lat
przeczytałam jedną pozycję, a innych np. bułgarskiej, słowackiej , słoweńskiej
czy rumuńskiej zupełnie nic. Tak samo jest z krajami nadbałtyckimi, ich
literatury w ogóle nie czytuję, nie znam ani litewskiej, łotewskiej , ani
estońskiej. „Silva rerum” pokazała, jak
fascynujące książki powstają wokół nas. Nie jestem pewna, z czego to wynika, że
tak mało sięga się po te właśnie pozycje, z tych krajów. Bogatsze państwa z
pewnością dysponują większymi funduszami na promocję swoich autorów, ich nagrody
literackie są najbardziej znane, np. Nagroda Bookera, National Book Award,
nagroda Goncourtów, Nagroda Pulitzera i
inne. Ale czy przez to literatura innych
krajów jest gorsza? Promocja literatury
innych krajów w porównaniu do tych najbogatszych jest właściwie żadna. Książki
angielskie czy amerykańskiej prościej jest znaleźć, promowane non stop stają
się bestsellerami, wystarczy wejść do księgarni i są pod ręką. Mnie osobiście wydawało się, że mam już dosyć
czytania o tym, co znam, czyli o Europie Środkowej, a chętnie poczytałabym o
miejscach, gdzie ludzie mają inne nieco problemy, żyje im się lepiej,
przynajmniej w sensie materialnym. Ale jak się okazało, nie do końca słuszny
był ten tok rozumowania. Opowieść rozgrywająca się w Wilnie, które kiedyś było naszym miastem,
które kojarzy mi się z Mickiewiczem, napisana przez litewską pisarkę, okazała
się fascynująca.
W tym tomie opowieść
dotyczy dwóch pokoleń rodziny Narwojszów, rodziców i ich dzieci – bliźniaków –
Urszuli i Kazimierza. Urszula od dość młodych lat marzyła o tym, aby pójść do
klasztoru, zaś jej brat został studentem na Uniwersytecie Wileńskim , gdzie
zaprzyjaźnił się ze studentami o dość postępowych poglądach, toczących bójki z
tradycjonalistami. Z jednej strony autorka kreśli dość wnikliwie sylwetki
psychologiczne, a z drugiej opisuje fascynujące tło. Większość bohaterów nie
jest typowa. Matka przykładowo początkowo była przeciwna wstąpieniu córki do
zakonu, potem gdy sprawę dokładniej przemyślała, uświadomiła sobie, że ona będąc
żona i matką, nie jest ani spełniona , ani szczęśliwa i że brakło jej odwagi,
aby wybrać inna drogę. W tamtych czasach możliwości wyboru było stosunkowo
mało. Syn Kazimierz zafascynował się z kolei życiem studenckim, zaprzyjaźnił
się z Janem Kirdejem Birontem, któremu Kozacy w czasie jednego z napadów na
Wilno, zabili cała rodzinę. Biront od tego czasu stał się cyniczny, ale o błyskotliwej inteligencji. Urszula faktycznie wstąpiła do zakonu, sporo
więc fragmentów dotyczy kwestii życia w zakonie i roli , jaką zakony odgrywały
w tamtym czasie.
Dość barwnie opisane
są konflikty studentów, z jednej strony postępowy Biront i jego kompani w
modnych strojach z długimi włosami, z drugiej tradycjonaliści z wygolonymi
głowami, w kontuszach. Jedni otwarci na nowe trendy, drudzy z kolei mało
tolerancyjni . Opisy tego typu są mocno subiektywne, wiadomo, po czyjej stronie
jest sympatia autorki, ale nie jest to monografia czy praca naukowa, wszystko
jest dozwolone. Opowieści o bójkach
studenckich odbierałam jako przesadzone, ale przypadkowo czytając właśnie teraz
„Portret wisielca” M. Wrońskiego , natknęłam się na opis, jak to w czasie bójki
pomiędzy studentami Uniwersytetu Wileńskiego,
w późniejszym okresie czasu, jeden z tych studentów zginął. Dla przeciwwagi, nie wszystko jest o młodszym
pokoleniu. Gdy Urszula znalazła się w zakonie, a Kazimierz został studentem,
rodzice musieli wrócić do domu, na wieś i tam odnaleźć się w nowej roli.
Zorientowali się, że nie mają ze sobą o czym rozmawiać, bo wcześniej rozmawiali
sporo, ale głównie o dzieciach i obowiązkach. Można obserwować, jak im się
układało poznawanie się na nowo i życie w „pustym gnieździe”.
Sporo jest o obyczajach,
panujących w Wilnie, np. procesjach urządzanych przez studentów. Jest też o
legendach , o postaciach na wpół mistycznych, co nieco o magii. Są opisy
najazdów Kozaków, nie jestem pewna , czy określenie lub tłumaczenie „Kozacy” jest trafne, ci Kozacy najeżdżali z
Moskwy, plądrowali i palili wszystko, co było na ich drodze. Temat doskonale jest u nas znany. Pojawiają
się też we wspomnieniach postacie historyczne.
Mam obawy jedynie do tego, czy opisy życia w klasztorze nie są aby
przesadzone. Z rozdziału na rozdział robi się w tym zakresie coraz straszniej.
Chyba w najgorszym więzieniu mogłoby być lepiej. Ale nie zgłębiałam tego tematu
i nie wiem, mogę się domyślać, że lekko tam nie było, tym bardziej, że do
klasztoru w tamtych czasach nie szły bynajmniej tylko te dziewczyny, które
miały powołanie. Temat ten bardziej jest rozbudowany właśnie w książce.
Zasygnalizuję tylko, że bogatsze dziewczyny szły do lepszych klasztorów,
biedniejsze do gorszych, obok tych z powołaniem sporo było takich, które
nie miały szans na zamążpójście lub były sierotami. W tamtych czasach
było to jedno z nielicznych miejsc, gdzie dziewczyny mogły zdobywać wiedzę.
W książce sporo jest
zaskoczeń, niczego nie można być pewnym co do losu każdej z postaci. Każdy
wątek jest ciekawy i każdy też jest na swój sposób zaskakujący.
Nie znam czytającej
książkę Wiktorii Grodeckiejej . Czyta świetnie. Książka pozbawiona jest
dialogów. Widziałam kiedyś w magazynie
Xięgarnia wywiad z autorką „Silva rerum” , mówiła tam ona, że chciała, aby jej
książka była taką opowieścią o historii i rodziny i kraju, która opowiadało się
z pokolenia na pokolenie, ustnie, właśnie w dawnych wiekach. I tak to właśnie
brzmi. Mimo, że dialogów jako takich nie ma , są jednak zapisy rozmów, typu
Uruszula powiedziała do przełożonej, że ... Kseni odpowiedziała jej, że …Słucha
się więc wyjątkowo dobrze. Ta książka jest z uwagi na zamysł autorki i użyte do
tego środki, idealna na audiobook.
Słuchając można sobie przypomnieć historię , obyczaje i zafascynować się
bohaterami.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz