wtorek, 13 września 2016

Kristina Sabaliauskaite „Silva Rerum” - audiobook, czyta Wiktoria Gorodeckaja

Audiobook Silva Rerum  - autor Kristina Sabaliauskaitė   - czyta Wiktoria Gorodeckaja


„Silva rerum” to wyśmienita książka, którą jestem zachwycona i czekam już z niecierpliwością na to, aż dokonany zostanie przekład na j. polski pozostałych dwóch tomów. Książka jest sagą rodzinną, pierwszy tom rozgrywa się w XVII wieku, częściowo w wiejskiej posiadłości Milkonty, częściowo zaś w Wilnie. Jest sagą nietypową. Ale o tym później. Od kiedy zaczęłam słuchać tej książki, nie mogę przestać myśleć o tym, dlaczego prawie w ogóle nie sięgam, tak jak zresztą i większość czytelników, po literaturę z Europy Środkowej. Wyłamuje się z tego schematu w pewnym stopniu literatura czeska. Ale z węgierskiej przez kilka lat przeczytałam jedną pozycję, a innych np. bułgarskiej, słowackiej , słoweńskiej czy rumuńskiej zupełnie nic. Tak samo jest z krajami nadbałtyckimi, ich literatury w ogóle nie czytuję, nie znam ani litewskiej, łotewskiej , ani estońskiej. „Silva rerum”  pokazała, jak fascynujące książki powstają wokół nas. Nie jestem pewna, z czego to wynika, że tak mało sięga się po te właśnie pozycje, z tych krajów. Bogatsze państwa z pewnością dysponują większymi funduszami na promocję swoich autorów, ich nagrody literackie są najbardziej znane, np. Nagroda Bookera, National Book Award, nagroda Goncourtów, Nagroda Pulitzera   i inne.  Ale czy przez to literatura innych krajów jest gorsza?  Promocja literatury innych krajów w porównaniu do tych najbogatszych jest właściwie żadna. Książki angielskie czy amerykańskiej prościej jest znaleźć, promowane non stop stają się bestsellerami, wystarczy wejść do księgarni i są pod ręką.  Mnie osobiście wydawało się, że mam już dosyć czytania o tym, co znam, czyli o Europie Środkowej, a chętnie poczytałabym o miejscach, gdzie ludzie mają inne nieco problemy, żyje im się lepiej, przynajmniej w sensie materialnym. Ale jak się okazało, nie do końca słuszny był ten tok rozumowania. Opowieść rozgrywająca się  w Wilnie, które kiedyś było naszym miastem, które kojarzy mi się z Mickiewiczem, napisana przez litewską pisarkę, okazała się fascynująca.  

     W tym tomie opowieść dotyczy dwóch pokoleń rodziny Narwojszów, rodziców i ich dzieci – bliźniaków – Urszuli i Kazimierza. Urszula od dość młodych lat marzyła o tym, aby pójść do klasztoru, zaś jej brat został studentem na Uniwersytecie Wileńskim , gdzie zaprzyjaźnił się ze studentami o dość postępowych poglądach, toczących bójki z tradycjonalistami. Z jednej strony autorka kreśli dość wnikliwie sylwetki psychologiczne, a z drugiej opisuje fascynujące tło. Większość bohaterów nie jest typowa. Matka przykładowo początkowo była przeciwna wstąpieniu córki do zakonu, potem gdy sprawę dokładniej przemyślała, uświadomiła sobie, że ona będąc żona i matką, nie jest ani spełniona , ani szczęśliwa i że brakło jej odwagi, aby wybrać inna drogę. W tamtych czasach możliwości wyboru było stosunkowo mało. Syn Kazimierz zafascynował się z kolei życiem studenckim, zaprzyjaźnił się z Janem Kirdejem Birontem, któremu Kozacy w czasie jednego z napadów na Wilno, zabili cała rodzinę. Biront od tego czasu stał się cyniczny, ale o  błyskotliwej inteligencji.  Urszula faktycznie wstąpiła do zakonu, sporo więc fragmentów dotyczy kwestii życia w zakonie i roli , jaką zakony odgrywały w tamtym czasie.

      Dość barwnie opisane są konflikty studentów, z jednej strony postępowy Biront i jego kompani w modnych strojach z długimi włosami, z drugiej tradycjonaliści z wygolonymi głowami, w kontuszach. Jedni otwarci na nowe trendy, drudzy z kolei mało tolerancyjni . Opisy tego typu są mocno subiektywne, wiadomo, po czyjej stronie jest sympatia autorki, ale nie jest to monografia czy praca naukowa, wszystko jest dozwolone.  Opowieści o bójkach studenckich odbierałam jako przesadzone, ale przypadkowo czytając właśnie teraz „Portret wisielca” M. Wrońskiego , natknęłam się na opis, jak to w czasie bójki pomiędzy studentami Uniwersytetu Wileńskiego,  w późniejszym okresie czasu, jeden z tych studentów zginął.  Dla przeciwwagi, nie wszystko jest o młodszym pokoleniu. Gdy Urszula znalazła się w zakonie, a Kazimierz został studentem, rodzice musieli wrócić do domu, na wieś i tam odnaleźć się w nowej roli. Zorientowali się, że nie mają ze sobą o czym rozmawiać, bo wcześniej rozmawiali sporo, ale głównie o dzieciach i obowiązkach. Można obserwować, jak im się układało poznawanie się na nowo i życie w „pustym gnieździe”. 

    Sporo jest o obyczajach, panujących w Wilnie, np. procesjach urządzanych przez studentów. Jest też o legendach , o postaciach na wpół mistycznych, co nieco o magii. Są opisy najazdów Kozaków, nie jestem pewna , czy określenie lub tłumaczenie  „Kozacy” jest trafne, ci Kozacy najeżdżali z Moskwy, plądrowali i palili wszystko, co było na ich drodze.  Temat doskonale jest u nas znany. Pojawiają się też we wspomnieniach postacie historyczne.  Mam obawy jedynie do tego, czy opisy życia w klasztorze nie są aby przesadzone. Z rozdziału na rozdział robi się w tym zakresie coraz straszniej. Chyba w najgorszym więzieniu mogłoby być lepiej. Ale nie zgłębiałam tego tematu i nie wiem, mogę się domyślać, że lekko tam nie było, tym bardziej, że do klasztoru w tamtych czasach nie szły bynajmniej tylko te dziewczyny, które miały powołanie. Temat ten bardziej jest rozbudowany właśnie w książce. Zasygnalizuję tylko, że bogatsze dziewczyny szły do lepszych klasztorów, biedniejsze do gorszych, obok tych z powołaniem sporo było  takich, które  nie miały szans na zamążpójście lub były sierotami. W tamtych czasach było to jedno z nielicznych miejsc, gdzie dziewczyny mogły zdobywać wiedzę.

     W książce sporo jest zaskoczeń, niczego nie można być pewnym co do losu każdej z postaci. Każdy wątek jest ciekawy i każdy też jest na swój sposób zaskakujący.

       Nie znam czytającej książkę Wiktorii Grodeckiejej . Czyta świetnie. Książka pozbawiona jest dialogów.  Widziałam kiedyś w magazynie Xięgarnia wywiad z autorką „Silva rerum” , mówiła tam ona, że chciała, aby jej książka była taką opowieścią o historii i rodziny i kraju, która opowiadało się z pokolenia na pokolenie, ustnie, właśnie w dawnych wiekach. I tak to właśnie brzmi. Mimo, że dialogów jako takich nie ma , są jednak zapisy rozmów, typu Uruszula powiedziała do przełożonej, że ... Kseni odpowiedziała jej, że …Słucha się więc wyjątkowo dobrze. Ta książka jest z uwagi na zamysł autorki i użyte do tego środki,  idealna na audiobook. Słuchając można sobie przypomnieć historię , obyczaje i zafascynować się bohaterami. 

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz