W
dalszym ciągu skrupulatnie czytam Zychowicza i nadal jestem jego fanką. Pisałam
już o „Obłędzie 44, czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując powstanie warszawskie” , „Pakcie Ribbentrop – Beck” i o „Opcji niemieckiej”.
Wspólny mianownik, jaki łączy te książki to głównie pisanie o rzeczach mało
znanych lub w ogóle nie znanych i
szalenie kontrowersyjnych . Tak samo sytuacja wygląda z „Żydami”. Różnica
polega na tym, że „Żydzi” są książką , na którą składa się zbiór tekstów
historycznych, pisanych dla czasopism, w większości opublikowanych w ostatnich
latach, jak również wywiady głównie z historykami różnych narodowości, również
poprzednio już publikowanymi. Tym razem reklama mówi prawdę, rzeczywiście to ta
książka Zychowicza jest najbardziej kontrowersyjna. Jest jeszcze bardziej
kontrowersyjna, niż „Obłęd” , nie każdy interesuje się powstaniem warszawskim,
a o Żydach każdy ma coś do powiedzenia, mniej lub bardziej sensownego. Nie jest
to książka dla tych, którzy uważają, że w historii narodu żydowskiego nie ma
żadnych białych plam, że zawsze wszystko było sprawiedliwie i świetnie. Ale nie
jest to też książka dla antysemitów, przeczytawszy niektóre teksty będą srodze
zawiedzeni. I wreszcie - książka wbrew pozorom nie jest tylko i wyłącznie o
Żydach, traktuje ona o różnych kwestiach i postaciach, które mają lub miały
związek z Żydami. Dotyczy i historii i współczesności. No i nie ulega
wątpliwości, że całość jest dla miłośników historii, którzy mają o niej jakie
takie pojęcie, autor nie tłumaczy chociażby,
co wydarzyło się 17 września.
Teksty są zgrupowane w cztery rozdziały.
Pierwszy to rozmowy z żydowskimi historykami o Żydach. Rozmówcy z racji od
dawna głoszonych poglądów są wyjątkowo kontrowersyjni. Potem są już rozmowy o
Żydach, ale nie z Żydami. Kolejny rozdział to „Komuniści, syjoniści,
kolaboranci”. I rozdział czwarty dotyczy „Żydów a 17 września”. Część podjętych
tematów jest szeroko omawiana i dyskutowana od dawna na łamach mediów , np.
kwestia tego, na jaką skalę Polacy w czasie wojny Żydom pomagali, a na jaką ich mordowali lub
denuncjowali czy okradali. Ale są tematy mniej znane lub naświetlane zupełne
inaczej, niż gdzie indziej. A o niektórych
tematach z kolei prawie w ogóle się nie mówi, bo już samo zainicjowanie go jest
źle widziane i temu, kto nad nim się pochyla, przypinana jest łatka antysemity.
Dotyczy to chociażby kwestii Żydów komunistów. A z kolei o 17-tym września i odnoszeniu tej kwestii do postaw
Żydów wobec wkraczającej czerwonej armii
nie mówi się w ogóle , mało kogo to w ogóle interesuje.
A oto garść przykładów. W jednym z rozdziałów
historyk amerykański żydowskiego pochodzenia profesor Finkelstein stwierdza, że
Żydzi amerykańscy wymusili na mediach i na amerykańskich uczelniach taki punkt
widzenia, w myśl którego tylko Żydzi mogą być pokazywani jako naród, który ucierpiał w czasie wojny, przedstawiciele
innych narodowości zaś mogą być ukazywani jedynie jako zabójcy lub denuncjatorzy.
Gdy ktoś prezentuje inny pogląd nie zrobi kariery.
Jeden z rozdziałów dotyczy Piusa XII, papieża
z czasów wojny, powszechnie uważanego za antysemitę, który swoją rzekomą biernością
wobec niemieckich zbrodni przyczynił się do śmierci wielu Żydów. Okazuje się,
że było zupełnie odwrotnie, przytoczone są dane, z których wynika, że ocalił on
olbrzymie rzesze Żydów. I całe szczęście, że jako głowa Kościoła nie zajął oficjalnego
stanowiska w sprawie eksterminacji ludności żydowskiej, gdyby tak zrobił,
błyskawicznie przestałby być papieżem i jakakolwiek pomoc byłaby już wówczas
niemożliwa. Co zaskakujące, bezpośrednio po wojnie odbierał on wyrazy
wdzięczności również od Żydów. A dlaczego w powszechnym odczuciu jest on
odbierany jako antysemita i niemal poplecznik morderców? Według Zychowicza i
materiałów, na które się powołuje, Pius XII „zawdzięcza” to specjalnej operacji
propagandowej, zrealizowanej przez KGB, dla której była to jedna z form walki z
Kościołem.
Inne kwestie to chociażby sprawa statku pasażerskiego
St Louis, który przed wojną regularnie kursował pomiędzy Niemcami a USA. W maju
1939r. na jego pokład wsiadło prawie 1000
Żydów, którzy mieli legalne wizy i uciekali przed zbliżającą się zagładą.
Zamierzali oni wysiąść na Kubie. Okazało się, że Kuba zmieniła przepisy i
anulowała wszystkie zezwolenia na pobyt.
Kapitan statku z Kuby popłynął więc na Florydę, ale amerykańska straż przybrzeżna zatrzymała
statek. Roosvelt chciał jak najdłużej być prezydentem, a społeczeństwo
amerykańskie było wyjątkowo nieprzychylne przyjmowaniu Żydów, nikt nie
zdecydował się na zmianę restrykcyjnych przepisów. Statek odprawiono więc z USA
i musiał zawrócić do Europy, przywódcy państw europejskich okazali się w tym
konkretnym przypadku mniej cyniczni od Roosvelta i kilku z nich zgodziło się przyjąć Żydów. Tylko co z
tego? Przeważająca większość tych Żydów zginęła po wybuchu wojny. To skrajny przykład obłudy, o
którym mało słychać.
Najciekawsze i najmniej znane kwestie
znaleźć można w rozdziałach o komunistach, syjonistach i kolaborantach oraz o
17-tym września. Problem 17-ego września sprowadza się, generalizując, do tego, że armia czerwona witana była przez
Żydów entuzjastycznie, a co gorsze denuncjowali oni często Polaków. Szkoda, że
w przeciwieństwie do tematyki obozów zagłady, getta itp. kwestii, o tym właśnie
problemie nie ma żadnych merytorycznych dyskusji. Dobór rozmówców w wywiadach,
przedrukowanych w „Żydach” jest taki, iż na łamach książki w pewnym zakresie można
przeczytać coś w rodzaju dwugłosu.
Książki Zychowicza mają to do siebie,
że czyta się je rewelacyjnie. Co z tego, że istnieją prace naukowe historyków z tytułami naukowymi,
skoro z uwagi na hermetyczny język i styl pisania, poza innymi pracownikami
naukowymi mało kto je czyta. Jak już pisałam przy okazji innych książek tego
autora, Zychowicz może drażnić, można się z nim zgadzać lub nie zgadzać, ale
nikt podczas czytania nie nudzi się. Chociaż autor jest historykiem z zawodu,
jego książki nie są pracami naukowymi. Dzięki temu może robić więcej, niż zawodowy
historyk. Historyk z tytułem naukowym nie rozważa alternatywnych wersji
historii, nie ocenia politycznych posunięć w kategoriach moralnych, niestety
rzadko kiedy skupia się na tematach kontrowersyjnych, bezpieczniej dla niego jest
konformistycznie zajmować się tematyką, która nie wzbudza wielkich emocji,
dzięki temu nikomu się narazi. Zychowicz
zaś nie ukrywa swojego subiektywnego punktu widzenia, rozważa historie
alternatywne. I dzięki temu go czytam.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz