niedziela, 7 sierpnia 2016

Piotr Zychowicz – „Żydzi”

Okładka książki Żydzi. Opowieści niepoprawne politycznie           

 
W dalszym ciągu skrupulatnie czytam Zychowicza i nadal jestem jego fanką. Pisałam już o „Obłędzie 44, czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując powstanie warszawskie” , Pakcie Ribbentrop – Beck” i o „Opcji niemieckiej”. Wspólny mianownik, jaki łączy te książki to głównie pisanie o rzeczach mało znanych  lub w ogóle nie znanych i szalenie kontrowersyjnych . Tak samo sytuacja wygląda z „Żydami”. Różnica polega na tym, że „Żydzi” są książką , na którą składa się zbiór tekstów historycznych, pisanych dla czasopism, w większości opublikowanych w ostatnich latach, jak również wywiady głównie z historykami różnych narodowości, również poprzednio już publikowanymi. Tym razem reklama mówi prawdę, rzeczywiście to ta książka Zychowicza jest najbardziej kontrowersyjna. Jest jeszcze bardziej kontrowersyjna, niż „Obłęd” , nie każdy interesuje się powstaniem warszawskim, a o Żydach każdy ma coś do powiedzenia, mniej lub bardziej sensownego. Nie jest to książka dla tych, którzy uważają, że w historii narodu żydowskiego nie ma żadnych białych plam, że zawsze wszystko było sprawiedliwie i świetnie. Ale nie jest to też książka dla antysemitów, przeczytawszy niektóre teksty będą srodze zawiedzeni. I wreszcie - książka wbrew pozorom nie jest tylko i wyłącznie o Żydach, traktuje ona o różnych kwestiach i postaciach, które mają lub miały związek z Żydami. Dotyczy i historii i współczesności. No i nie ulega wątpliwości, że całość jest dla miłośników historii, którzy mają o niej jakie takie pojęcie, autor nie tłumaczy chociażby,  co wydarzyło się 17 września.

        Teksty są zgrupowane w cztery rozdziały. Pierwszy to rozmowy z żydowskimi historykami o Żydach. Rozmówcy z racji od dawna głoszonych poglądów są wyjątkowo kontrowersyjni. Potem są już rozmowy o Żydach, ale nie z Żydami. Kolejny rozdział to „Komuniści, syjoniści, kolaboranci”. I rozdział czwarty dotyczy „Żydów a 17 września”. Część podjętych tematów jest szeroko omawiana i dyskutowana od dawna na łamach mediów , np. kwestia tego, na jaką skalę Polacy w czasie wojny  Żydom pomagali, a na jaką ich mordowali lub denuncjowali czy okradali. Ale są tematy mniej znane lub naświetlane zupełne inaczej, niż gdzie indziej.  A o niektórych tematach z kolei prawie w ogóle się nie mówi, bo już samo zainicjowanie go jest źle widziane i temu, kto nad nim się pochyla, przypinana jest łatka antysemity. Dotyczy to chociażby kwestii Żydów komunistów. A z kolei o 17-tym  września i odnoszeniu tej kwestii do postaw Żydów wobec wkraczającej czerwonej armii  nie mówi się w ogóle , mało kogo to w ogóle interesuje.

               A oto garść przykładów. W jednym z rozdziałów historyk amerykański żydowskiego pochodzenia profesor Finkelstein stwierdza, że Żydzi amerykańscy wymusili na mediach i na amerykańskich uczelniach taki punkt widzenia, w myśl którego tylko Żydzi mogą być pokazywani jako  naród, który ucierpiał w czasie wojny, przedstawiciele innych narodowości zaś mogą być ukazywani jedynie jako zabójcy lub denuncjatorzy. Gdy ktoś prezentuje inny pogląd nie zrobi kariery.

               Jeden z rozdziałów dotyczy Piusa XII, papieża z czasów wojny, powszechnie uważanego za antysemitę, który swoją rzekomą biernością wobec niemieckich zbrodni przyczynił się do śmierci wielu Żydów. Okazuje się, że było zupełnie odwrotnie, przytoczone są dane, z których wynika, że ocalił on olbrzymie rzesze Żydów. I całe szczęście, że jako głowa Kościoła nie zajął oficjalnego stanowiska w sprawie eksterminacji ludności żydowskiej, gdyby tak zrobił, błyskawicznie przestałby być papieżem i jakakolwiek pomoc byłaby już wówczas niemożliwa. Co zaskakujące, bezpośrednio po wojnie odbierał on wyrazy wdzięczności również od Żydów. A dlaczego w powszechnym odczuciu jest on odbierany jako antysemita i niemal poplecznik morderców? Według Zychowicza i materiałów, na które się powołuje, Pius XII „zawdzięcza” to specjalnej operacji propagandowej, zrealizowanej przez KGB, dla której była to jedna z form walki z Kościołem. 

       Inne kwestie to chociażby sprawa statku pasażerskiego St Louis, który przed wojną regularnie kursował pomiędzy Niemcami a USA. W maju 1939r.  na jego pokład wsiadło prawie 1000 Żydów, którzy mieli legalne wizy i uciekali przed zbliżającą się zagładą. Zamierzali oni wysiąść na Kubie. Okazało się, że Kuba zmieniła przepisy i anulowała wszystkie zezwolenia na  pobyt. Kapitan statku z Kuby popłynął więc na Florydę, ale  amerykańska straż przybrzeżna zatrzymała statek. Roosvelt chciał jak najdłużej być prezydentem, a społeczeństwo amerykańskie było wyjątkowo nieprzychylne przyjmowaniu Żydów, nikt nie zdecydował się na zmianę restrykcyjnych przepisów. Statek odprawiono więc z USA i musiał zawrócić do Europy, przywódcy państw europejskich okazali się w tym konkretnym przypadku mniej cyniczni od Roosvelta i kilku  z nich zgodziło się przyjąć Żydów. Tylko co z tego? Przeważająca większość tych Żydów zginęła  po wybuchu wojny. To skrajny przykład obłudy, o którym mało słychać.   

     Najciekawsze i najmniej znane kwestie znaleźć można w rozdziałach o komunistach, syjonistach i kolaborantach oraz o 17-tym września. Problem 17-ego września sprowadza się, generalizując,  do tego, że armia czerwona witana była przez Żydów entuzjastycznie, a co gorsze denuncjowali oni często Polaków. Szkoda, że w przeciwieństwie do tematyki obozów zagłady, getta itp. kwestii, o tym właśnie problemie nie ma żadnych merytorycznych dyskusji. Dobór rozmówców w wywiadach, przedrukowanych w „Żydach” jest taki, iż na łamach książki w pewnym zakresie można przeczytać  coś w rodzaju dwugłosu.

              Książki Zychowicza mają to do siebie, że czyta się je rewelacyjnie. Co z tego, że istnieją  prace naukowe historyków z tytułami naukowymi, skoro z uwagi na hermetyczny język i styl pisania, poza innymi pracownikami naukowymi mało kto je czyta. Jak już pisałam przy okazji innych książek tego autora, Zychowicz może drażnić, można się z nim zgadzać lub nie zgadzać, ale nikt podczas czytania nie nudzi się. Chociaż autor jest historykiem z zawodu, jego książki nie są pracami naukowymi. Dzięki temu może robić więcej, niż zawodowy historyk. Historyk z tytułem naukowym nie rozważa alternatywnych wersji historii, nie ocenia politycznych posunięć w kategoriach moralnych, niestety rzadko kiedy skupia się na tematach kontrowersyjnych, bezpieczniej dla niego jest konformistycznie zajmować się tematyką, która nie wzbudza wielkich emocji, dzięki temu nikomu się narazi.  Zychowicz zaś nie ukrywa swojego subiektywnego punktu widzenia, rozważa historie alternatywne. I dzięki temu go czytam.

6/6   

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz