Kończę
właśnie swój ulubiony cykl z komisarzem Zygą Maciejewskim. Ponieważ nie czytałam
poszczególnych książek w kolejności, po przeczytaniu „Haiti” został mi tylko
jeden nieprzeczytany tom – „Portret wisielca”. Nie wiem, kiedy pisarz napisze
kolejny tom, z jednej strony chciałabym, aby nastąpiło to szybko, z drugiej zaś
wiem, że dobra powieść wymaga trochę czasu, szczególnie gdy trzeba wgłębiać się
w historię określonego okresu, czy historię miasta. Pisałam już wielokrotnie o
tym cyklu. Jest mroczny, bez happy endów, ale z przebłyskami humoru, z reguły
toczy się w dwudziestoleciu międzywojennym, niekiedy w czasie wojny lub tuż po
jej zakończeniu, czasem w kilku płaszczyznach czasowych i prawie zawsze w
Lublinie lub najbliższej okolicy. Jest to idealna rzeczy dla miłośników
powieści kryminalnych i dla fascynatów historii.
Z
cyklem powieściowym jest trochę tak, jak z serialem, im więcej się go czyta,
tym bardziej wciąga. Tak jak i w serialu, jedne tomy podobają się bardziej,
inne mniej, ale co do zasady tolerancja do tych ciut słabszych jest większa, niż
w przypadku pojedynczych, odrębnych książek.
W przypadku „Haiti” jest to jeden z najlepszych tomów. Podczas czytania cyklu zwraca
się większą uwagę na bohaterów drugiego planu. W tym tomie np. rozwiązana jest
zagadka , dlaczego inny policjant, Witek Fałniewicz, nigdy się nie ożenił. W wątku
uczuciowym Zygi obserwujemy, jakie mogą być konsekwencje, gdy kobieta wyjeżdża na samotne wakacje.
Tytułowa Haiti to piękna klacz wyścigowa,
w stajni której odnaleziono martwego mężczyznę
z odciskiem kopyta na głowie. Sekcja zwłok wykazała, że zmarł od uduszenia,
gdyż ktoś wepchnął mu do gardła medalion z portretem nieznanego mężczyzny z
XVIII wieku. Ślad podkowy na twarzy , jak się później okazało, nie należał do Haiti.
A tożsamości zamordowanego mężczyzny nikt nie znał. Te wydarzenia rozgrywają się
w 1938r., w Lublinie oczywiście. Ale jest drugi wątek, z roku 1951. W tym
drugim wątku Zyga , bez cienia wątpliwości alkoholik , pracuje jako stróż i
pilnuje właśnie m. in. Haiti. Jest też trzecia płaszczyzna czasowa, rok 1920.
Do tej ostatniej bohaterowie muszą często wracać myślami. W tym właśnie roku w
czasie wojny polsko – bolszewickiej wydarzyło się coś, co doprowadziło do
zabójstwa w stajni Haiti 18 lat później.
Jak to zwykle u Wrońskiego bywa, nic nie
jest czarno – białe, nawet legioniści i żołnierze walczący z Sowietami nie byli
ideałami. W wielu wypadkach byli bohaterami, ale zdolni byli też i do innych
rzeczy. Zyga będzie musiał więc ustalać, co wydarzyło się w 1920 roku i za
wiele więcej nie można powiedzieć.
W tym tomie historia odgrywa kolosalną
rolę. W każdym tomie cyklu Zyga rozwiązuje zagadkę w innym środowisku, raz np. wśród
ziemiaństwa, innym razem wśród biedoty żydowskiej i in. Środowisko, z jakim
styka się Zyga w tej właśnie powieści, to byli wojskowi, dla których historia dawnych
lat cały czas żyje. Jeden z epizodów tamtej wojny, w czasie którego jego
dowódca zachował się podle, wspomina także i Zyga. Witek Fałniewicz zaś nie
może w 1938r. pojąć , dlaczego zaczęły nagle do niego w snach wracać koszmary
wojenne . Teoretycznie przecież wraz z upływem czasu koszmarne wspomnienia powinny blednąć lub zanikać, a nie wracać ze
zwielokrotnioną siłą. Jak się okazuje, nie wszystkie regułki i teorie
psychologiczne się sprawdzają.
Opowiedziana
historia jest bardzo indywidualna, nie ma tu żadnych afer gospodarczych, jest zabójca
i jest ofiara. Lubię takie kameralne opowieści, na dodatek z historią w tle, dla
mnie jest to więc plus.
Zauważyłam, że w cyklu o Zydze najlepsze
są najbardziej mroczne opowieści. Ta do takich należy. Demaskuje bohaterskie
mity, a to co się dzieje w 1951 r. z Zygą i nie tylko, może być koszmarnym symbolem
tamtych lat. Wroński pochyla się tez nad
losem zwierzęcia. Do tej pory brakowało mi trochę w jego książkach psa czy kota,
taki książkowy zwierzak uwrażliwia czytelników na losy innych zwierząt. Teraz
pojawił się koń i to rekompensuje tamte braki.
Kupię szybko „Portret wisielca” i z pewnością
będę wracać do Zygi, kiedyś przeczytam wszystkie powieści z Zygą drugi raz.
Czekać będę też na dalsze tomy. Ale zaczynam też szukać innego cyklu, z innym
bohaterem. Do tej pory jakoś poza Wrońskim, żaden autor kryminałów nie zachęcił
mnie, abym przeczytała wszystkie tomy, jakie napisał. Nie liczę trylogii „Millenium”
Larssona , to jak dla mnie za mało na cykl.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz