piątek, 8 lipca 2016

Marcin Wroński „Haiti”

Okładka książki Haiti           

  
Kończę właśnie swój ulubiony cykl z komisarzem Zygą Maciejewskim. Ponieważ nie czytałam poszczególnych książek w kolejności, po przeczytaniu „Haiti” został mi tylko jeden nieprzeczytany tom – „Portret wisielca”. Nie wiem, kiedy pisarz napisze kolejny tom, z jednej strony chciałabym, aby nastąpiło to szybko, z drugiej zaś wiem, że dobra powieść wymaga trochę czasu, szczególnie gdy trzeba wgłębiać się w historię określonego okresu, czy historię miasta. Pisałam już wielokrotnie o tym cyklu. Jest mroczny, bez happy endów, ale z przebłyskami humoru, z reguły toczy się w dwudziestoleciu międzywojennym, niekiedy w czasie wojny lub tuż po jej zakończeniu, czasem w kilku płaszczyznach czasowych i prawie zawsze w Lublinie lub najbliższej okolicy. Jest to idealna rzeczy dla miłośników powieści kryminalnych i dla fascynatów historii.

        Z cyklem powieściowym jest trochę tak, jak z serialem, im więcej się go czyta, tym bardziej wciąga. Tak jak i w serialu, jedne tomy podobają się bardziej, inne mniej, ale co do zasady tolerancja do tych ciut słabszych jest większa, niż w przypadku pojedynczych, odrębnych  książek. W przypadku „Haiti” jest to jeden z najlepszych tomów. Podczas czytania cyklu zwraca się większą uwagę na bohaterów drugiego planu. W tym tomie np. rozwiązana jest zagadka , dlaczego inny policjant, Witek Fałniewicz, nigdy się nie ożenił. W wątku uczuciowym Zygi obserwujemy, jakie mogą być konsekwencje,  gdy kobieta wyjeżdża na samotne wakacje.

           Tytułowa Haiti to piękna klacz wyścigowa, w stajni której odnaleziono  martwego mężczyznę z odciskiem kopyta na głowie. Sekcja zwłok wykazała, że zmarł od uduszenia, gdyż ktoś wepchnął mu do gardła medalion z portretem nieznanego mężczyzny z XVIII wieku. Ślad podkowy na twarzy , jak się później okazało, nie należał do Haiti. A tożsamości zamordowanego mężczyzny nikt nie znał. Te wydarzenia rozgrywają się w 1938r., w Lublinie oczywiście. Ale jest drugi wątek, z roku 1951. W tym drugim wątku Zyga , bez cienia wątpliwości alkoholik , pracuje jako stróż i pilnuje właśnie m. in. Haiti. Jest też trzecia płaszczyzna czasowa, rok 1920. Do tej ostatniej bohaterowie muszą często wracać myślami. W tym właśnie roku w czasie wojny polsko – bolszewickiej wydarzyło się coś, co doprowadziło do zabójstwa w stajni Haiti 18 lat później.

   Jak to zwykle u Wrońskiego bywa, nic nie jest czarno – białe, nawet legioniści i żołnierze walczący z Sowietami nie byli ideałami. W wielu wypadkach byli bohaterami, ale zdolni byli też i do innych rzeczy. Zyga będzie musiał więc ustalać, co wydarzyło się w 1920 roku i za wiele więcej nie można powiedzieć.

       W tym tomie historia odgrywa kolosalną rolę. W każdym tomie cyklu Zyga rozwiązuje zagadkę w innym środowisku, raz np. wśród ziemiaństwa, innym razem wśród biedoty żydowskiej i in. Środowisko, z jakim styka się Zyga w tej właśnie powieści, to byli wojskowi, dla których historia dawnych lat cały czas żyje. Jeden z epizodów tamtej wojny, w czasie którego jego dowódca zachował się podle, wspomina także i Zyga. Witek Fałniewicz zaś nie może w 1938r. pojąć , dlaczego zaczęły nagle do niego w snach wracać koszmary wojenne . Teoretycznie przecież wraz z upływem czasu koszmarne wspomnienia  powinny blednąć lub zanikać, a nie wracać ze zwielokrotnioną siłą. Jak się okazuje, nie wszystkie regułki i teorie psychologiczne się sprawdzają.

     Opowiedziana historia jest bardzo indywidualna, nie ma tu żadnych afer gospodarczych, jest zabójca i jest ofiara. Lubię takie kameralne opowieści, na dodatek z historią w tle, dla mnie jest to więc plus.

       Zauważyłam, że w cyklu o Zydze najlepsze są najbardziej mroczne opowieści. Ta do takich należy. Demaskuje bohaterskie mity, a to co się dzieje w 1951 r. z Zygą i nie tylko, może być koszmarnym symbolem tamtych lat.  Wroński pochyla się tez nad losem zwierzęcia. Do tej pory brakowało mi trochę w jego książkach psa czy kota, taki książkowy zwierzak uwrażliwia czytelników na losy innych zwierząt. Teraz pojawił się koń i to rekompensuje tamte braki.

          Kupię szybko „Portret wisielca” i z pewnością będę wracać do Zygi, kiedyś przeczytam wszystkie powieści z Zygą drugi raz. Czekać będę też na dalsze tomy. Ale zaczynam też szukać innego cyklu, z innym bohaterem. Do tej pory jakoś poza Wrońskim, żaden autor kryminałów nie zachęcił mnie, abym przeczytała wszystkie tomy, jakie napisał. Nie liczę trylogii „Millenium” Larssona , to jak dla mnie za mało na cykl.

6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz