niedziela, 24 lipca 2016

Agata Tuszyńska „Oskarżona Wiera Gran” – audiobook, czyta Anna Polony


Obraz znaleziony dla: Oskarżona Wiera Gran Książka
    








 
             Zaczęło się od książki Al. Domańskiej – „Grzybowska 6/10. Lament”, o której pisałam tutaj gdzie autorka ustalając, co wcześniej mieściło się w bloku , w którym mieszka jej matka, natrafiła na  historię Jurka, który jako dziecko mieszkał w getcie warszawskim. Temat getta okazał się dla mnie wbrew wszystkiemu mało znany. I poszło jednym ciągiem, zainteresowałam się historią mało znanej śpiewaczki , Wiery Gran, która w tym samym czasie co Jurek, również mieszkała w getcie.

             Temat Wiery Gran zapowiadał się  wyjątkowo ciekawie. W okresie powojennym pojawiły się bardzo głośne pogłoski o tym, jakoby kolaborowała ona z gestapo i dzięki temu przeżyła getto. Plotki te spowodowały, że jej kariera zakończyła się przedwcześnie, grożono bojkotem koncertów lub prowokacjami,  koncerty więc odwoływano. I pieśniarka ostatecznie pod koniec życia zapadła na manię prześladowczą , cały czas wydawało się jej, że ktoś ją śledzi, konkretnie tym kimś miały być osoby, które opowiadały o jej kolaboracji z gestapo. Gran do końca życia zaprzeczała , jakoby była kolaborantką. Agata Tuszyńska miała , jak wynikało z recenzji jej książki, podjąć próbę ustalenia, jak to było naprawdę. Historia zapowiadała się szalenie ciekawie,  a do tego jeszcze książkę czytała Anna Polony, wydawało mi się że audiobook będzie  rewelacją. Rewelację się nie okazał, jak to często bywa, gdy spodziewamy się czegoś wspaniałego, przy wielkich oczekiwaniach, zamiast wielkiej rewelacji,  nadchodzi wielka klapa. Okazało się , że Agata Tuszyńska słowo „bezstronność” zna chyba tylko ze słownika, a Annę Polony momentami bardzo ciężko było słuchać. Ale po kolei.

          Gdyby nie wojna, Wiera Gran prawdopodobnie miałaby szansę na zrobienie międzynarodowej kariery jako śpiewaczka.  Gdy kariera zaczynała rozkwitać, wybuchła wojna , a wkrótce potem nasza bohaterka znalazła się w getcie, gdzie ……… nadal żyła ze śpiewania. Śpiewała w ekskluzywnej kawiarni, gdzie serwowano szampana i przeróżne smakołyki, a na publiczność w dużej mierze składali się żydowscy policjanci no i żołnierze niemieccy z różnych formacji. To są fakty którym nikt, nawet  A. Tuszyńska nie zaprzecza. Dookoła umierali ludzie, znaczna część z głodu. Wierze powodziło się znakomicie, na brak gotówki nie narzekała, ostatecznie po 1,5 roku udało się jej wydostać z getta. Po wojnie już twierdziła, że była bardzo empatyczna i przejmowała się losem innych, szczególnie losem dzieci żydowskich, dla których ufundowała w getcie przytułek, coś w rodzaju domu dziecka i  szpitala w jednym. Problem polega na tym, że nikt o żadnym przytułku, ufundowanym przez nią, nigdy  nie słyszał. Udokumentowane jest jedynie to, że Wiera uczestniczyła charytatywnie w paru koncertach. Całe dalsze życie Wiery, głównie na emigracji, sprowadzało się wyłącznie do prób powrotu do śpiewania, walce z pogłoskami o współpracy z gestapo i właściwie to wszystko, tak jakby czas dla niej stanął w miejscu i jakby nic innego nie było warte uwagi. Jej małżeństwo się rozpadło, a przyjaciół nie miała. Mimo tego, że była bogata, uznała że ani jeden człowiek nie jest warty tego, aby coś po niej odziedziczyć.

       Książka jest świetnym punktem wyjścia do frapujących rozważań psychologicznych. Wiera  jest przykładem życia niespełnionego i koszmarnego, co częściowo wynikało ze zrządzenia losu, a częściowo było to na własne życzenie. Pobyt w getcie i wywóz całej rodziny do gazu z pewnością dla prawie każdego człowieka, o ile by to przeżył,  byłyby niewyobrażalnym koszmarem. Tyle tylko, że Wierze w getcie naprawdę powodziło się znakomicie, a jedyną osobą, z którą była związana uczuciowo, była matka. Sama Wiera tak twierdziła.  Po wojnie teoretycznie miała szansę na w miarę normalne życie, takie życie wiódł przecież chociażby i Edelman i Szpilman. Wybrała, jak wybrała. Moim skromnym zdaniem, gdyby nie była tak bardzo skoncentrowana na sobie, miałaby szansę , aby nie żyć tylko przeszłością.  Ale jest to właśnie przypadek osoby, która o nikim , poza sobą, nie była w stanie myśleć. Szczegóły są oczywiście w książce, aczkolwiek trzeba uważnie ją czytać, czy słuchać, aby je wyłowić.    

               Poza losami samej Wiery w książce jest sporo ciekawych faktów, o których nie miałam pojęcia. Zaskoczeniem było dla mnie chociażby to, że Niemcy ogłaszali otwarte konkursy na sztuki teatralne o Żydach. W sztuce takiej należało wyśmiewać się z Żydów i przedstawiać ich w skrajnie negatywnych barwach.  Szokiem dla mnie było to, że na taki konkurs napływało sporo scenariuszy autorstwa Żydów i nie tylko. Jeszcze większym szokiem był fakt, że sporo aktorów zgłaszało chęć, aby w takiej sztuce zagrać, znaczna ich część  to byli właśnie Żydzi.  Tuszyńska całą sprawę skomentowała w ten sposób, że wszystkie te zachowania i literatów i aktorów, były czymś najnormalniejszym na świecie.    

           Dające sporo do myślenia są i inne kwestie, chociażby znajomość Gran i Szpilmana. Jak wynika z książki, w czasie pobytu w getcie Szpilman akompaniował jej na pianinie, gdy ona śpiewała. A później, gdy napisał „Pianistę”, nie wspomniał w niej o Wierze ani słowa.  Z czego to wynika? Historia jest zagadkowa, a ponieważ i Szpilman i Gran nie żyją, prawdopodobieństwo, że ktoś ustali przyczyny tego milczenia, jest znikome.  Tuszyńska snuje swoje domysły, oczywiście stawiające Szpilmana w niekorzystnym świetle. W internecie znalazłam informację, że rodzina Szpilmana pozwała w związku z tymi insynuacjami Tuszyńską do sądu.

            Dla mnie nie do przyjęcia był sposób przedstawiania wydarzeń przez Tuszyńską i skrajny subiektywizm na korzyść Wiery Gran. Nie jest to nawet ukrywane. Funkcjonowanie Wiery w getcie, śpiewy dla żołnierzy niemieckich i po śmierci rodziny, brak troski o kogokolwiek innego poza sobą, przedstawiane jest jako coś całkowicie naturalnego. Nawet takie są komentarze pisarki. Właściwie wszystko, co robiła śpiewaczka, spotyka się z aprobatą Tuszyńskiej. Każdy ma świadomość, że życie w tamtych czasach  było przerażające i trudno wybory, dokonywane w tamtych czasach oceniać z perspektywy życia we względnym luksusie kilkadziesiąt lat później. Ale gdyby Gran pomogła chociaż jednemu biednemu dziecku, jej sytuacja materialna i tak byłaby luksusowa. Tuszyńskiej ten problem nie zastanawia. Co więcej autorka wpadła już w coś w rodzaju obsesji na punkcie Wiery Gran. Gdy opisywała ostatnie miesiące jej życia w czymś w rodzaju domu opieki we Francji, wspomniała, że Gran wymagała opieki i pomocy we wszystkim. Gdy pielęgniarka się nią zajmowała, Gran ją zwyzywała wulgarnymi słowami. I do tego jest komentarz Tuszyńskiej o Gran - „Zawsze miała klasę”.  W podobnym tonie komentowała niechęć Gran do tego, by z kimkolwiek się zaprzyjaźnić, nawet w tym domu opieki. Tuszyńska zaangażowała się w pisanie tej biografii tak bardzo, że niemal cały czas pisząc o swojej bohaterce, używa jej imienia. Niby to drobiazg, ale już świadczy o podejściu Tuszyńskiej do opisywanej osoby i już samo to zasuwa wątpliwości co do obiektywizmu.

         Annę Polony czyta bardzo ekspresyjnie, jak na mój gust za bardzo. Podnosi głos, zawodzi, jęczy. I co najważniejsze - czyta dokładnie zgodnie z intencjami Tuszyńskiej. Przykładowo fragmenty, które są skrajnie subiektywne i kontrowersyjne, odczytuje tonem, który nie znosi sprzeciwu, kategorycznie. Przyjęcie takiego stylu przy czytaniu zamiast zmuszać słuchacza do myślenia i wyrabiania sobie własnych poglądów, prawdopodobnie miało czytelnikowi wmówić, które opinie są słuszne, a które nie.  Przykładowo fragment mniej więcej taki „czy czymś nagannym było, że Wiera zaśpiewała na prywatnym koncercie za pieniądze w domu oficera ss”,  można odczytać dwojako.  Pytająco, z namysłem, aby słuchacz choć przez chwilę mógł rozważyć tą kwestię. I można to zrobić tak, jak to zostało zrobione, wrzeszcząc agresywnie tak, jakby sama wątpliwość w tym zakresie była czymś absolutnie nienormalnym.

       Gdyby nie ten skrajny subiektywizm, książkę z pewnością oceniłabym wyżej.

4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz