Sięgnęłam
po „Czytanie z kości” z powodu nagrody, jaką ta powieść dostała. W tym miesiącu Jakub Szamałek za „Czytanie z
kości” otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru, czyli najważniejszą i najbardziej
prestiżową zarazem nagrodę dla najlepszej polskiej powieści kryminalnej roku .
Do nagród podchodzę z dystansem, ale w przypadku Wielkiego Kalibru rzeczywiście
nagradzane są pozycje wartościowe, mój ulubiony Marcin Wroński też ja otrzymał
i to trzykrotnie , tzn. w jednym przypadku była to nagroda od jury, a w dwóch
od czytelników. Jeżeli ktoś w dalszym
ciągu uważa, że kryminały to powieści klasy B czy C, powinien w końcu przeczytać
coś nagrodzonego Wielkim Kalibrem, a prawdopodobnie potem zmieni zdanie.
Książka napisana jest sprawnie,
nudzić się w trakcie czytania nie można, można za to oderwać się od
rzeczywistości. Wydarzenia toczą się w dwóch płaszczyznach czasowych, w
starożytności i współcześnie. Część
starożytna rozgrywa się nieopodal Rzymu, w krainie Etrusków, zaś współczesna
wśród archeologów. Czytając można sporo dowiedzieć się o starożytności i o
archeologii. Autor jest z wykształcenia
właśnie archeologiem, ukończył Uniwersytet w Oxfordzie, doktoryzował się w
Cambridge. Poza historią i archeologią jest jeszcze troszkę dających do
myślenia spostrzeżeń psychologicznych. Nie jest możliwe, aby podczas czytania,
czy już po przeczytaniu, nie pomyśleć chociaż chwilę o mechanizmach, rządzących
dziejami, o tym, czy istnieje coś takiego, jak przeznaczenie. I można się
troszkę nawet i pośmiać, humoru nie brakuje.
Wątek starożytny rozgrywa się w 421 r. p.
n. e., kiedy to Leochares otrzymał
zlecenie ustalenia i odnalezienia zabójcy króla Etrusków. W chwili gdy zlecenie
dostawał w jego życiu działo się bardzo źle. Z żoną nie rozmawiał normalnie od
paru lat, stracił warsztat złotniczy i nie miał z czego żyć. Zlecenie dał mu
osobiście syn zamordowanego króla. Leochares wyruszył z nim w podróż do miejsca
zbrodni, gdzie zaczął węszyć i szukać. Król dwa dni przed zabójstwem odbył tajemniczą
podróż, a oficjalnie udawał, że był na polowaniu. Tropów było sporo.
Część współczesna z kolei rozgrywa się w Wielkiej Brytanii, gdzie kilku
archeologów bada zagadkę tajemniczego szkieletu. Szkielet, a także sposób
pochówku są nietypowe. Człowiek po którym został ten szkielet, musiał wieść
ciekawe życie , imał się wielu zajęć, nie ulega wątpliwości, że został zabity.
Archeolodzy , a szczególnie Inga Szczęsny, usiłują ustalić wszystko, co tylko
jest możliwe. Ustalili, czym ten
mężczyzna się zajmował, ile lat miał w chwili śmierci, jak zginął, na co
chorował itd. Mimo takich możliwości pewne rzeczy są nie do ustalenia, snują
wiec domysły co tych kwestii, których zbadać nie można.
„Czytanie z kości” to gigantyczna dawka
wiedzy o starożytnych Etruskach. Osobiście nie za wiele o nich wiedziałam,
najpierw kojarzyłam jedynie, że
Klaudiusz z „Ja Klaudiusz” R. Graves`a pisał ich historię. Frances Mayes
autorka „Pod słońcem Toskanii” gdy tylko zamieszkała we Włoszech,w Cortonie, odnajdowała ślady po Etruskach , co m. in.
opisała w swojej książce. Szamałek powiedział o nich znacznie więcej,
najbardziej zadziwiający był ich fatalizm i wiara w rozmaite znaki, ubierali
się kolorowo, z naszego punktu widzenia byli takimi trochę dziwakami. O
Etruskach nie sposób mówić bez odwołania się do starożytnego Rzymu. Etruskowie
przegapili moment, kiedy to , jak mówili wioska położona na 7 wzgórzach
rozrosła się i zaczęła stanowić dla nich śmiertelne niebezpieczeństwo. Ciekawie
prowadzony jest wątek , nazwijmy to mechanizmu, jakim rządzi się historia.
Etruskowie gdy już zdali sobie sprawę z powagi sytuacji, tzn. że Rzym ich
pokona i wchłonie, rozważali różne warianty
zachowania: dogadanie się z wrogiem i próbę wynegocjowania najlepszych
warunków pokojowych lub straceńczą walkę.
Nawet w tamtych czasach wiadomo było, że wygrać nie mogą, wobec potęgi
Rzymu byli niczym. To świetny, historyczny przykład upadku państwa, któremu w
pewnym momencie nie można było już zapobiec. Chociaż państwo to chyba niezbyt
adekwatne określenie. Mówi się często w kontekście takich upadków o imperium
Majów czy Azteków, o Etruskach się nie wspomina. A dylematy, czy lepsze jest w
sytuacji beznadziejnej podjęcie próby dogadania się, czy pozbawiona sensu walka , są aktualne i w
czasach współczesnych, właściwie zawsze w pewnych momentach problem ten
powraca.
Książka nie jest absolutnie powieścią
psychologiczną, ale są tam warte uwagi spostrzeżenia. Leochares chociażby w
pewnym momencie mógł już zakończyć misję i wrócić do domu. Nie za bardzo miał
na to ochotę. Wolał dalej szukać zabójcy, mimo, że dostał sowitą zapłatę i że
groziła mu śmierć. Sam nie do końca uświadamiał sobie, dlaczego tak się dzieje.
Co nie do końca był jasne dla niego, widoczne było jak na dłoni dla jego towarzysza,
syna zabitego. Leochares u siebie w tym momencie życia wegetował jako biedak, z
którym nikt się nie liczył. U Etrusków był kimś, robił coś pożytecznego, mimo
niebezpieczeństw czuł, że żyje. Wolał życie z sensem i z dreszczem emocji,
ryzykiem, a także z perspektywą bliskiej
śmierci , niż jałową wegetację przy boku żony, z którą, poza synem, nic
właściwie go nie łączyło.
Nie czytałam kryminałów, jakie
rozgrywałyby się w starożytności, pomysł Szamałka na umieszczenie akcji w
tamtym czasie jest więc przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Narracja w starożytności i współcześnie też
jest ciekawym pomysłem. Mimo wszystkich zalet książki jakoś nie mogłam do tych
Etrusków zapałać sympatią. Autor wspomniał, że uchodzili oni za bardzo okrutną
nację. Przykłady tych okrucieństw są również i w powieści. Wiem, że tak było i
że bez niektórych scen opis życia w tamtych czasach byłby niepełny, ale parę
opisów, pełnych przemocy i okrucieństwa
było naprawdę strasznych.
Osobiście starożytność nigdy mnie nie pociągała, wolałam historie
bliższe nam czasem, nawet i średniowieczne. Mimo wszystkich zalet,
prawdopodobnie z powodu braku zamiłowania do epoki, w której toczą się
wydarzenia, nie zapałałam chęcią czytania innych pozycji Szamałka. Jedna
wystarczy, aby poznać coś nowego i przekonać się, że wolę kryminały retro w
innej scenerii, np. jak u Wrońskiego czy
Akunina i to tamte czytam z większym przekonaniem. Ale to naprawdę kwestia
wyjątkowo indywidualna.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz