Zaniedbałam się ostatnio nieco w
pisaniu. Nie wynikało to z braku chęci, ale z braku czasu i z licznych wyjazdów. Mogłam jednak słuchać
audiobooków i co nieco czytać, w tym się nie zaniedbywałam. Teraz zabiorę
się więc do pisania intensywniej.
Katarzyna Bonda była mi znana ze słyszenia , nigdy wcześniej po nią nie sięgnęłam.
Odstraszał mnie od niej prezentowany
przez nią w wywiadach tupet i porażająca pewność siebie. Ale pomyślałam, że
skoro jej twórczość tak bardzo się podoba wielu osobom, to może jednak dobrze
pisze. Dawno temu nie czytałam czegoś tak koszmarnego. Po lekturze czułam się tak, jak
po zjedzeniu czegoś niestrawnego. Było to obrzydliwe, nudne , napakowane masą
różnorakich wątków, wypaczające obraz rzeczywistości. Bonda totalnie mi nie
leży. Kilka lat temu poznałam „Miłośnicę” Marii Nurowskiej i od tego czasu jest
to dla mnie przykład
skrajnego kiczu. Myślałam, że żadna książka nie będzie w stanie tego przebić. Bonda
była jeszcze gorsza. „Miłośnica” była niedorzeczna, ale słuchało się jej nie
najgorzej. Od kiedy piszę bloga, „Pochłaniacz” to najgorsza książka z przeczytanych czy
wysłuchanych.
Wydarzenia rozgrywają się współcześnie, ale w
pierwszych rozdziałach jest mowa o okresie o około 20 lat wcześniejszym, potem
jest zaś cała masa nawiązań do tego czasu. Jeśli ktoś nie zapozna się z tą częścią
uważnie, to będzie miał problem ze zrozumieniem reszty. Prawdopodobieństwo zaistnienia
takiego ciągu wydarzeń oceniam na oscylujące wokół zera. Jest to całkowicie
wydumane. W części pierwszej , tej wcześniejszej , pokazany jest głównie romans nastolatków, a do tego dochodzi cała
masa innych wątków. Chłopak pochodził z rodziny , w której rządził gangster o
pseudonimie „Słoń”. W całej książce polska rzeczywistość pokazana jest jako
totalne dno, wszystkie instytucje państwowe pokazane są jako skorumpowane i
nieudolne, a jakichkolwiek autorytetów brak. Kler jest równie koszmarny. Ludzie są kłamliwi, słabi , głupi, zakłamani, wszyscy
coś ukrywają . „Słoń” pociąga za
wszystkie możliwe sznurki, korumpuje kogo się da, a da się wszystkich , zabija
kogo chce. Główny wątek w drugiej części to zabójstwo znanego piosenkarza, doszło do
niego w nocnym klubie, podejrzewano o to barmankę.
Jedynym pozytywnym bohaterem jest główna
bohaterka, Sasza, psycholog, specjalizująca się w sporządzaniu portretów psychologicznych.
Jej „mądrości” są porażająco idiotyczne . Czytając o książkach Bondy spodziewałam się,
że Sasza będzie kimś na wzór głównego bohatera z trylogii Javiera Mariasa „Twoja twarz jutro” , czyli naprawdę wybitnym psychologiem,
potrafiącym przewidzieć, jak za ileś tam lat zachowa się w określonej sytuacji
dany człowiek. Porównywanie Bondy do
Mariasa to jednak niemal świętokradztwo. Saszę stać jedynie na „porażające
odkrycia” w stylu, że może barmance ktoś pomagał, lub że może w
ogóle strzelał kto inny.
Nie wiem, jaki był cel napisania tej książki, nie jest to nawet rozrywka
. To irytująco długa opowieść o wszystkim i o niczym. Jedyny jej cel to chyba
obrzydzenie wszystkiego, co jest wokół nas. Rzeczywistość, opisywana przez Bondę
przypomina opisy przestępczości w Ameryce Południowej czy Afryce, gdzie panuje
totalne bezprawie.
Po Bondę nigdy więcej nie sięgnę, jestem tego pewna. Nie potrafię znaleźć
żadnego plusa tej powieści, gdyby nie
olbrzymie samozaparcie i chęć dogłębnego sprawdzenia, czy czegoś wartościowego tam
nie ma, przerwałabym słuchanie.
1/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz