czwartek, 21 kwietnia 2016

„Pochłaniacz” – Katarzyna Bonda – audiobook, czyta Agata Kulesza

Katarzyna Bonda, POCHŁANIACZ, 1 CD-MP3


Zaniedbałam się ostatnio nieco w pisaniu. Nie wynikało to z braku chęci, ale z braku czasu i  z licznych wyjazdów. Mogłam jednak słuchać audiobooków i co nieco czytać, w tym się nie zaniedbywałam.   Teraz zabiorę się więc do pisania intensywniej.

    Katarzyna Bonda była mi znana ze słyszenia , nigdy wcześniej po nią nie sięgnęłam. Odstraszał mnie od niej  prezentowany przez nią w wywiadach tupet i porażająca pewność siebie. Ale pomyślałam, że skoro jej twórczość tak bardzo się podoba wielu osobom, to może jednak dobrze pisze. Dawno temu nie czytałam czegoś tak  koszmarnego. Po lekturze czułam się tak, jak po zjedzeniu czegoś niestrawnego. Było to obrzydliwe, nudne , napakowane masą różnorakich wątków, wypaczające obraz rzeczywistości. Bonda totalnie mi nie leży. Kilka lat temu poznałam „Miłośnicę” Marii Nurowskiej i od tego czasu jest to dla mnie    przykład skrajnego kiczu. Myślałam, że żadna książka nie będzie w stanie tego przebić. Bonda była jeszcze gorsza. „Miłośnica” była niedorzeczna, ale słuchało się jej nie najgorzej. Od kiedy piszę bloga, „Pochłaniacz”  to najgorsza książka z przeczytanych czy wysłuchanych.   

                Wydarzenia rozgrywają się współcześnie, ale w pierwszych rozdziałach jest mowa o okresie o około 20 lat wcześniejszym, potem jest zaś cała masa nawiązań do tego czasu. Jeśli ktoś nie zapozna się z tą częścią uważnie, to będzie miał problem ze zrozumieniem reszty. Prawdopodobieństwo zaistnienia takiego ciągu wydarzeń oceniam na oscylujące wokół zera. Jest to całkowicie wydumane. W części pierwszej , tej wcześniejszej , pokazany jest głównie  romans nastolatków, a do tego dochodzi cała masa innych wątków. Chłopak pochodził z rodziny , w której rządził gangster o pseudonimie „Słoń”. W całej książce polska rzeczywistość pokazana jest jako totalne dno, wszystkie instytucje państwowe pokazane są jako skorumpowane i nieudolne, a jakichkolwiek autorytetów brak.  Kler jest równie koszmarny.  Ludzie są kłamliwi, słabi , głupi, zakłamani, wszyscy coś ukrywają .  „Słoń” pociąga za wszystkie możliwe sznurki, korumpuje kogo się da, a da się wszystkich , zabija kogo chce. Główny wątek w drugiej części  to zabójstwo znanego piosenkarza, doszło do niego w nocnym klubie, podejrzewano o to barmankę.

        Jedynym pozytywnym bohaterem jest główna bohaterka, Sasza, psycholog, specjalizująca się w sporządzaniu portretów psychologicznych.  Jej „mądrości” są porażająco idiotyczne  . Czytając o książkach Bondy spodziewałam się, że Sasza będzie kimś na wzór głównego bohatera z trylogii Javiera Mariasa  „Twoja twarz jutro” , czyli naprawdę wybitnym psychologiem, potrafiącym przewidzieć, jak za ileś tam lat zachowa się w określonej sytuacji dany człowiek. Porównywanie  Bondy do Mariasa to jednak niemal świętokradztwo. Saszę stać jedynie na „porażające odkrycia” w stylu, że   może barmance ktoś pomagał, lub że może w ogóle strzelał kto inny.

     Nie wiem, jaki był cel napisania tej książki, nie jest to nawet rozrywka . To irytująco długa opowieść o wszystkim i o niczym. Jedyny jej cel to chyba obrzydzenie wszystkiego, co jest wokół nas. Rzeczywistość, opisywana przez Bondę przypomina opisy przestępczości w Ameryce Południowej czy Afryce, gdzie panuje totalne bezprawie.   

    Po Bondę nigdy więcej nie sięgnę, jestem tego pewna. Nie potrafię znaleźć  żadnego plusa tej powieści, gdyby nie olbrzymie samozaparcie i chęć dogłębnego sprawdzenia, czy czegoś wartościowego tam nie ma, przerwałabym słuchanie.

1/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz