To
druga część cyklu „Wszystkie stworzenia duże i małe”. Uwielbiam książki
Herriota, jest tam miłość, przyjaźń, zwierzęta,
piękne krajobrazy, radość życia , humor. Rewelacja. Pisałam już o pierwszej części
, czyli „Jeśli tylko potrafiłyby mówić”. Część druga jest jeszcze lepsza od
pierwszej, autor ma już wprawę w pisaniu. Cały czas pisze o swoim życiu. W
pierwszym tomie młody weterynarz przybył na angielską prowincję i rozpoczął
praktykę u nieco bardziej doświadczonego weterynarza, Siegfrida Farnona. Wkrótce zamieszkał z nimi młodszy
brat Siegfrida, Tristan, który chociaż był bardzo błyskotliwy , woląc zabawy, randki,
tańce itp. nie był w stanie uporać się ze skończeniem studiów.
W tomie drugim sceneria jest ta sama.
Konstrukcja książki również jest tożsama. W każdym rozdziale opowiedziana jest
historia jakiegoś zwierzęcia, któremu nasz weterynarz udziela pomocy.
Równolegle do tego toczy się oczywiście prywatne życie bohatera, w tym właśnie
tomie się on zakochuje . Perypetie
związane z pierwszymi randkami są szczególnie komiczne. O ile udzielając
pierwszej porady weterynaryjnej na farmie ojca Helen, młody lekarz
zaprezentował się dobrze, o tyle drugie spotkanie było absolutnym fiaskiem. Gdy patrzy się na to z boku, jako czytelnik, a
nie jako bohater wydarzeń, to drugie spotkanie można określić jako czysty komizm.
Zabawne są też fragmenty z Tristanem i jego wieczny konflikt z bratem, w tym
tomie przykładowo Tristan rozbił dwa samochody Sigfrida, w tym jeden
szczególnie wypieszczony i ukochany. Znajomość
pierwszego tomu nie jest potrzebna, jeśli ktoś go nie czytał, to wiele stracił,
ale można zacząć czytanie również i od drugiego tomu.
Każdy niemal rozdział nadawałby się do
druku jako odrębne opowiadanie. Każdemu inne rozdziały utkwią w pamięci
bardziej, niż inne. Mnie szczególnie podobał się chociażby rozdział o wizycie u
chorej krowy na jednej z farm. Rolnik i
jego rodzina klepali biedę, a utrata krowy byłaby dla nich tragedią. Krowa była
niestety zaatakowana przez chorobę, która w tamtych czas z reguły bywała śmiertelna.
Herriot wyjeżdżając po pierwszej wizycie nie za wiele mógł zrobić i spodziewał się, że drugiego dnia
krowa nie dożyje. Kolejnego dnia była ona
jednak niemal całkowicie zdrowa. Co się stało? Rolnik całą dobę spędził przy
krowie, mówił do niej, głaskał ją, masował. Siedział przy niej całą noc. Weterynarz nie
był w stanie sobie do końca tego wytłumaczyć, ale wiedział, że to dzięki temu
rolnikowi krowa przeżyła.
Dla mnie szczególnie fascynująca jest ta
radość życia. Tak, jakby autor był po tej jasnej jego stronie , jak w tytule
ostatniego filmu Majewskiego. Nie
idealizuje on niczego. Widzi wszystkie wady swoich przyjaciół, czasem ma ich
dość i trudno mu z nimi wytrzymać, ale zawsze zwyciężają ich zalety, a
właściwie ich świadomość.
Książki Herriota wznawia obecnie
Wydawnictwo Literackie , ale nie wiem dlaczego tylko 3 tomy, w sprzedaży są „Jeśli
tylko potrafiłyby mówić” i „To nie powinno się zdarzyć”. Trzeci tom „Nie budźcie zmęczonego weterynarza” jest
dopiero w przygotowaniu. W całym cyklu tomów było jednak zdecydowanie więcej. Na
allegro też nie wszystkie pozostałe są dostępne. Pozostaje
więc polowanie na poszczególne egzemplarze. Dla mnie jest to coś absolutnie wyjątkowego.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz