W
czwartym tomie mojego ulubionego polskiego kryminalnego cyklu - Zyga , czyli
komisarz Maciejewski, zaraz po zakończeniu wojny , osadzony został w więzieniu
na lubelskim zamku. UB-ek major Grabarz
zaś postanowił, że wszelkimi możliwymi sposobami doprowadzi do tego, że Zyga
zostanie jego konfidentem. Formalnie Maciejewski oskarżony został o
kolaborację z Niemcami w czasie wojny, co nie do końca było prawdą, problem
wynikał z tego, że Zyga formalnie w trakcie wojny pracował jako policjant. Jego działalność wojenna była dość złożona, bo
współpracował też z polskim podziemiem, ale to akurat jest szerzej opisywane w
tomie „A na imię jej będzie Aniela”. Część akcji tego tomu toczy się na
lubelskim zamku, w więzieniu, jest jednak też i drugi watek , są to retrospekcje i dotyczy to 1937r. Zyga
wówczas zajmował się sprawą samobójstwa stróża na lubelskim lotnisku, w tle zaś
rozwijała się afera, związana z zakładami lotniczymi w Lublinie. W więzieniu
Zyga siedzi w celi z człowiekiem, który był świadkiem w tamtej sprawie. Sama
akcja , czyli ten wątek kryminalny, paradoksalnie, z całej książki wydaje mi
się najmniej interesujący. To oczywiście kwestia indywidualna, osobiście wolę
zabójstwa w stylu jak u Agaty Christie, gdzie wszystko rozgrywa się w gronie
kilku osób, gdzie o zabójstwie decyduje zemsta, chęć zysku, strach lub podobne
indywidualne czynniki i decydujące znaczenie dla rozwiązania zagadki mają
kwestie psychologiczne.
Wyjątkowo ciekawy w tym tomie jest wątek
związku Zygi i Róży. Otóż pobrali się oni w czasie wojny, ale wcześniej byli
już ze sobą około 10 lat. Gdy Zyga został uwięziony , nie miał pojęcia, co
dzieje się z Różą i dzieckiem, którego nawet nie widział na oczy. Nie była to
para jak z reklamy uśmiechniętej rodzinki w czasie świąt czy wakacji. Ale co
zaskakujące, oni naprawdę się kochali. W trakcie wydarzeń z 1937r. pokazane
jest , że Zydze, jak chyba każdemu mężczyźnie, potrafiła wpaść w oko inna kobieta, niż Róża.
Tutaj spodobała mu się młoda krawcowa, która … przypominała mu Różę sprzed 10 lat. Niewiele
brakowało, a przespałby się z tą krawcową, przeszkodził mu wyłącznie inny
facet. I Wroński, jako narrator, przedstawiciel
rodu męskiego opisuje, jak to się dzieje, że Zyga jednocześnie naprawdę kochał Różę
i miał ochotę na romans z inną. Jest to paradoksalne i nigdy nie będzie zrozumiałe
dla kobiet, ale tu właśnie to zjawisko opisane jest z męskiego punktu widzenia.
Inny wyjątkowo ciekawy wątek, to
oczywiście próby złamania Zygi przez UB. Wiem, że wątki takie były już i w
kinie i w literaturze, ale tu jest też inne spojrzenie na to zjawisko. Wroński
pokazuje, co w przypadku Zygi było
najtrudniejsze. Jako były bokser był przyzwyczajony do bólu i kontuzji. Same
przesłuchania , makabryczne warunki, i w więzieniu byłby w stanie znieść. W
jego przypadku najgorszy był strach o Różę i dziecko. To przez te obawy nie
mógł normalnie funkcjonować i przez to
niemal wariował.
Wątki związane z lotnictwem też nie są
nudne. Nie będę tego opisywać dokładnie, bo to jest przecież główna intryga,
ale i u jest sporo smaczków. Przykładowo wspomniany jest przypadek lotnika,
wyśmienitego lotnika, wojskowego, któremu wojsko złamało karierę. Miał on
pecha, że w trakcie jednego z lotów doszło do wypadku, coś dziwnego zaczęło
dziać się z samolotem, musiał wyskakiwać. Potem okazało się, że było to
zaplanowane i że zdarzały się specjalne uszkodzenia samolotów, w książce
opisane jest, kto i dlaczego za tym stał.
Sam tytuł nawiązuje do takiego wypadku. Wracając zaś do tego lotnika, potem
po wypadku wojsko stanęło przed alternatywą. Ogłosić, że samolot, na którym
leciał pilot, był felerny , czy uznać,
że pilot nie do końca umie latać.
W „Skrzydlatej trumnie” są wszystkie te
cechy, dzięki którym tak bardzo lubię ten cykl. Wroński jest szalenie wnikliwym
obserwatorem rzeczywistości, widzi głębiej, niż większość obserwatorów i nie
postrzega świata w kategoriach czarno – białych. Nic nie jest dla niego proste,
z reguły pokazuje właśnie, że określona sytuacja jest bardziej skomplikowana,
niż to się pozornie wydaje.
Wiele osób chociażby gardzi tymi, którzy w
tamtych, potwornych czasach podpisali
lojalki. Gdy się przeczyta historię Zygi , widzi się ogrom cierpień, jakie musiał
znosić i prawdziwe motywy, jakimi się kierował, czyli strach o rodzinę, a nie karierowiczostwo
czy chęć zysku finansowego, patrzy się na to już z innej perspektywy. Z reguły
gloryfikuje się polskie lotnictwo przedwojenne, prawdopodobnie wynika to z
historii wojny, wiadomo, dywizjon 303 itp. A Wroński pokazuje te ciemne punkty w tym
idealnym obrazie. We wszystkich tomach cyklu z Zygą pisarz często w czymś
wyidealizowanym pokazuje cienie, a z kolei w tym, co jest pogardzane , pokazuje
inna twarz. Wcale nie rzadko porządniejszym
człowiekiem od np. urzędnika czy policjanta, okazuje się złodziej czy prostytutka.
Pisałam wcześniej o innych tomach z
Zygą, w listopadzie 2015r. o „Morderstwie pod cenzurą”, w październiku 2015r. o
„Pogromie w przyszły wtorek”, w lipcu 2015r. o „A na imię jej będzie Aniela”, w
kwietniu 2015r. o „Kinie Venus”. Nadal uważam, że tomy z okresu wojny lub z
okresu powojennego „A na imię jej będzie Aniela” i „Pogrom w przyszły wtorek”
są najlepsze, aczkolwiek wyjątkowo mroczne. „Skrzydlatą trumna” z racji
poważnej afery lotniczej , czytało mi się trochę gorzej, ale jest naprawdę
dobra. I z pewnością sięgnę po kolejne tomy.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz