Od
paru miesięcy czytam niemal wyłącznie książki luźniejsze. Te bardziej ambitne i trudniejsze leżą i
czekają na swoją kolej. Tak bywa, gdy ma
się tzw. gorszy czas i nie wszystko się układa tak, jakby się chciało. Książki są wyśmienitym sposobem na to, aby w takiej sytuacji chociaż trochę polepszyć
sobie nastrój. Jeśli znajdzie się coś wciągającego, co nie jest dołujące i jednocześnie
nie wymaga zbyt wielkiego zaangażowania intelektualnego, to jest to idealna
lektura na taki właśnie czas. Czyta się i zagłębia w innym świecie, zapominając
o wszystkich problemach. Znalezienie idealnej lektury nie jednak proste. Każdy ma na taki gorszy czas swoich autorów .
Lee Child i jego cykl z Jackiem Reacherem
jest w takich okolicznościach znakomity.
Wciąga bardzo mocno, a jednocześnie wiadomo, że Jackowi nie może się nic stać,
bo występuje już w około 20 tomach , nie trzeba się wiec denerwować, czy aby mu
się cos nie stanie. Pisałam już o Lee Childzie dwukrotnie, po wysłuchaniu
audiobooków „Jednym strzałem” w maju 2015r. i „Jutro możesz zniknąć” w grudniu
2015r. „Poziom śmierci” to pierwszy tom z całego cyklu. W tym tomie Jack otarł się o gigantyczną
aferę, związaną z fałszerstwem pieniędzy. Wykorzystując swe umiejętności byłego
żołnierza, tj. dedukcję, odwagę, logiczne myślenie, a także świetne wyszkolenie
fizyczne, z zagadką tą nie bez problemów, ale się oczywiście uporał. Chwilowo
nawet się zakochał.
Gdy jest się w nie za dobrym nastroju
opisy, jak to Jack sprawnie rozwiązuje różne problemy, dają czytelnikowi sporo energii. A jest to znak rozpoznawczy
całego cyklu. W tym tomie Jack kilkakrotnie musiał
zastanawiać się nad tym, czy osoby, z którymi musiał współpracować, będą miały
w sobie odwagę i determinację. Przykładowo przyglądał się jednej kobiecie,
początkowo wydawało mu się, że nadaje się ona tylko do próżniaczego życia. Ale
błyskawicznie uznał, że nie tylko. Pomyślał : „Ale gdyby przyszło co do czego,
potrafiłaby zakasać rękawy i walczyć. Może
sto pięćdziesiąt lat temu siedziałaby w wozie jadącym na Zachód. Miała dość
odwagi”. Podobnie było z jego innym znajomym: „ Uciekał od sześciu dni i dobrze
mu to zrobiło…Wyglądał twardziej, zdrowiej, mocniej, bardziej w moim typie”. I „Ponownie
skinął głową. Przełamał barierę, przestał się denerwować, odprężył . Znalazł się
na wyżynie, gdzie po prostu robi się to, co trzeba zrobić. Dobrze znałem to
miejsce. Żyłem tam”. Pisząc tą książkę sam autor przez tego bohatera dodawał
sobie odwagi. Lee Child znalazł się bez pracy, wyrzucono go i postanowił żyć z
pisania. Ten właśnie tom jest nie tylko pierwszym tomem z całego cyklu, ale
jest to też debiut pisarski Lee Childa.
Książka naprawdę jest niezła, ale w
porównaniu do tych dwóch tomów, o których wspomniałam, jest jednak nieco
słabsza. Autor tutaj dopiero się rozkręcał, tak jakby nie był do końca pewny, w
jakim kierunku poprowadzi swojego bohatera. Sam Jack też zresztą powoli dopiero
odnajduje się na nowej drodze, po zwolnieniu z wojska.
Zauważyłam, że wcale nie tak rzadko
pierwsze tomy, rozpoczynające różne cykle książkowe są słabsze od tych tomów, które powstały
później. Tak było chociażby z Marcinem Wrońskim i jego
kryminałami retro z komisarzem Maciejewskim w roli głównej. Za wybitne uważam „A na imię jej będzie Aniela” i „Pogrom w
przyszły wtorek”, o których pisałam nie tak dawno, a które powstały jako trzeci i piąty tom
cyklu. Często zaczynamy czytać jakiś cykl od pierwszego tomu, wydaje się to
logiczne i sensowne. Ale tak jest tylko pozornie. Myślę, że mimo wszystko „Poziom śmierci” zachęciłby mnie
do sięgnięcia po inne tomy z Reacherem, nawet gdybym nic innego tego autora nie znała.
Ale o kwestia gustu. A często wczesna
twórczość pisarzy stoi na niższym nieco poziomie, niż ta dojrzalsza. Ale dla
fanów jest to idealne, o Jacku wiadomo już wszystko, „od podszewki”.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz