Jako dorosła osoba odebrałam tą książkę
jako opowieść o jasnej , radosnej stronie życia. Makuszyński nie unika trudnych
wątków, jak np. na początku śmierć matki Basi, ale jak sam stwierdza, życie
składające się z samego wesela nie istnieje, a gdyby istniało, byłoby nudne i
niestrawne. Śmiech i radość istnieją dlatego, że przeplatają się ze
smutkiem. Wątki smutne nie są na
szczęście w „Awanturze” dominujące. Autor
w wielu fragmentach skłania czytelnika do tego, aby próbował w ludziach widzieć
ich dobre cechy i aby patrzeć na nich właśnie przez pryzmat tych dobrych, a nie
złych cech. Nie jest to naiwność, bo wskazuje też czytelnikom, głównie przecież
dzieciom, że nie zawsze można na to dobro liczyć. Przykładowo na trzech
współpasażerów Basi z pociągu, tylko jeden się nią zaopiekował. Dwie
współpasażerki, mimo że głośno wyrażały wielką troskę o Basię , gdy tylko
zobaczyły, że nikt po dziewczynkę nie wyszedł, błyskawicznie uciekły z
dworca. Sama jednak tam nie została. Dla
dzieci taka lekcja może być cenna, a dorosłym, doświadczonym przez różne
sytuacje, nie zaszkodzi przypomnienie, że nie każdy jest oszustem czy kłamcą,
że dobrzy ludzie też się zdarzają. Kiedy Basia stała się już nastolatką,
zyskała przyjaciółkę, odpłacając jej dobrem za zło. To już „wyższa szkoła
jazdy” i mało kogo na coś takiego stać. Ale czyta się czy słucha z
zainteresowaniem. Podobnie niespotykane było przekazanie przez Basię części
olbrzymiego spadku na biedne dzieci.
Są
też w powieści smaczki czytelne tylko dla osoby dorosłej. Przykładowo w jednym
z fragmentów rozmówcy się zastanawiają, dlaczego nie ma odpowiedzi na
ogłoszenie prasowe o zaginięciu dziewczynki. Jeden z rozmówców mówi, że
przecież każdy rozsądny czyta gazety i nie jest zrozumiałe, dlaczego
widząc o poszukiwaniach, nie
odpowiada. Spotkał się z ripostą jednej
z pań, że właśnie nikt rozsądny gazet nie czytuje. Było to zabawne, ale czy
rzeczywiście ma sens chłonięcie codziennych newsów, które zawsze niemal są złe?
Jeden z dziennikarzy przewiduje wojnę, inny opisuje któryś z kataklizmów klimatycznych, jeszcze
inny krach na giełdzie itd. Śmieszyły
mnie też opisy starszej pani Tańskiej, przyszywanej babci Basi , gdy w
zależności od sytuacji wykorzystywała swój wiek lat siedemdziesięciu na
początku książki , później osiemdziesięciu. Kiedy świadomie robiła coś niezbyt
dobrego, np. ukrywanie cudzych listów, twierdziła, że z powodu wieku nie można
od niej wymagać , aby o wszystkim pamiętała. Znam starszych ludzi, którzy
dokładnie, świadomie robią różne niezbyt
dobre rzeczy i również „z powodu ich wieku” nie można im zwrócić uwagi.
Makuszyński tych sytuacji nie demonizuje, bawi się nimi.
Książka to przypomnienie o podstawowych
wartościach, dobru, miłości, radości , poświęceniu. Makuszyński nie epatuje
złem i nie straszy, nie ma u niego mściwości, straszenia, wyśmiewania,
rywalizacji i innych koszmarnych cech, występujących w wielu książkach dla
dzieci u innych autorów.
Rozczarowaniem była dla mnie Krystyna
Janda. Ona książkę odczytała, a samo odczytanie na miano interpretacji nie
zasługuje. Na szczęście są inni aktorzy, jak chociażby Krzysztof
Gosztyła, którzy łaski nie robią , czytają książki fenomenalnie, przygotowują
się do tego i czytelnik ma prawdziwą ucztę.
Ale te kilka godzin z Jandą można wysłuchać, nie była w stanie
Makuszyńskiego popsuć.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz