środa, 20 stycznia 2016

Kornel Makuszyński „Awantura o Basię” – audiobook, czyta Krystyna Janda


AWANTURA O BASIĘ WYD. 2014 KORNEL MAKUSZYŃSKI

  •     Kilka godzin słuchania to była spora przyjemność. Historia kilkuletniej sierotki, wysłanej samej pociągiem do Warszawy z tabliczką z adresem opiekuna , jest chyba powszechnie znana . Ponieważ napis na tabliczce został zalany mlekiem, dziewczynką zajął się przypadkowy podróżny, aktor. Potem perypetii było więcej.

     Jako dorosła osoba odebrałam tą książkę jako opowieść o jasnej , radosnej stronie życia. Makuszyński nie unika trudnych wątków, jak np. na początku śmierć matki Basi, ale jak sam stwierdza, życie składające się z samego wesela nie istnieje, a gdyby istniało, byłoby nudne i niestrawne. Śmiech i radość istnieją dlatego, że przeplatają się ze smutkiem.  Wątki smutne nie są na szczęście w „Awanturze” dominujące.    Autor w wielu fragmentach skłania czytelnika do tego, aby próbował w ludziach widzieć ich dobre cechy i aby patrzeć na nich właśnie przez pryzmat tych dobrych, a nie złych cech. Nie jest to naiwność, bo wskazuje też czytelnikom, głównie przecież dzieciom, że nie zawsze można na to dobro liczyć. Przykładowo na trzech współpasażerów Basi z pociągu, tylko jeden się nią zaopiekował. Dwie współpasażerki, mimo że głośno wyrażały wielką troskę o Basię , gdy tylko zobaczyły, że nikt po dziewczynkę nie wyszedł, błyskawicznie uciekły z dworca.  Sama jednak tam nie została. Dla dzieci taka lekcja może być cenna, a dorosłym, doświadczonym przez różne sytuacje, nie zaszkodzi przypomnienie, że nie każdy jest oszustem czy kłamcą, że dobrzy ludzie też się zdarzają. Kiedy Basia stała się już nastolatką, zyskała przyjaciółkę, odpłacając jej dobrem za zło. To już „wyższa szkoła jazdy” i mało kogo na coś takiego stać. Ale czyta się czy słucha z zainteresowaniem. Podobnie niespotykane było przekazanie przez Basię części olbrzymiego spadku na biedne dzieci.  

        Są też w powieści smaczki czytelne tylko dla osoby dorosłej. Przykładowo w jednym z fragmentów rozmówcy się zastanawiają, dlaczego nie ma odpowiedzi na ogłoszenie prasowe o zaginięciu dziewczynki. Jeden z rozmówców mówi, że przecież każdy rozsądny czyta gazety i nie jest zrozumiałe, dlaczego widząc  o poszukiwaniach, nie odpowiada.  Spotkał się z ripostą jednej z pań, że właśnie nikt rozsądny gazet nie czytuje. Było to zabawne, ale czy rzeczywiście ma sens chłonięcie codziennych newsów, które zawsze niemal są złe? Jeden z dziennikarzy przewiduje wojnę, inny opisuje  któryś z kataklizmów klimatycznych, jeszcze inny  krach na giełdzie itd. Śmieszyły mnie też opisy starszej pani Tańskiej, przyszywanej babci Basi , gdy w zależności od sytuacji wykorzystywała swój wiek lat siedemdziesięciu na początku książki , później osiemdziesięciu. Kiedy świadomie robiła coś niezbyt dobrego, np. ukrywanie cudzych listów, twierdziła, że z powodu wieku nie można od niej wymagać , aby o wszystkim pamiętała. Znam starszych ludzi, którzy dokładnie, świadomie  robią różne niezbyt dobre rzeczy i również „z powodu ich wieku” nie można im zwrócić uwagi. Makuszyński tych sytuacji nie demonizuje, bawi się nimi.

    Książka to przypomnienie o podstawowych wartościach, dobru, miłości, radości , poświęceniu. Makuszyński nie epatuje złem i nie straszy, nie ma u niego mściwości, straszenia, wyśmiewania, rywalizacji i innych koszmarnych cech, występujących w wielu książkach dla dzieci  u innych autorów.      

      Rozczarowaniem była dla mnie Krystyna Janda. Ona książkę odczytała, a samo odczytanie na miano interpretacji nie zasługuje.  Na szczęście są  inni aktorzy, jak chociażby Krzysztof Gosztyła, którzy łaski nie robią , czytają książki fenomenalnie, przygotowują się do tego i czytelnik ma prawdziwą ucztę.  Ale te kilka godzin z Jandą można wysłuchać, nie była w stanie Makuszyńskiego popsuć.  

5/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz