Jak
zwykle u Agaty Christie jest to lekka lektura na jeden wieczór. Czyli pozornie
jest tak samo, jak u Mari Jungstedt, o której ostatnio pisałam. Tylko u Agaty Christie wszystko jest bardziej skomplikowane. U Jungstedt
prowadzący śledztwo są zupełnie normalni, a dewiantami, wymagającymi leczenia
psychiatrycznego są zabójcy. U Christie nie ma żadnych super dewiantów , którzy
dokonywaliby zabójstw, przypominających zabójstwa rytualne sprzed wielu setek
lat. Za to u Christie wszystkie niemal osoby, które występują w książce, mają
znacznie bardziej skomplikowane charaktery, nie do końca wiedzą, czego chcą,
rozważają wydarzenia z przeszłości , rozmyślając, jak mogłoby się wszystko
inaczej potoczyć, potencjalnym zabójcą mógłby być tu każdy .
W tym konkretnie tomie grupa krewnych i
znajomych spotkała się podczas tytułowego weekendu na wsi, u lady Lucy Angatell
i jej męża. Znaleźli się tam:
John
- żonaty i ojciec dwojga dzieci, lekarz. Nie jest pewny, czy kocha żonę,
kochankę, czy dawną miłość sprzed lat, namiętnie zaś kocha pracę i leczenie
ludzi,
Gerda
– żona Johna, bezgranicznie mu oddana i zakochana, robi wrażenie porażająco
głupiej i niezaradnej, a w rzeczywistości głupia nie jest , wygodnie jest jej taką
udawać,
Henrietta
– kochanka Johna, rzeźbiarka, kocha
Johna, ale kocha sztukę i nie jest pewna, czy aby na pewno jej powołaniem jest
bycie żoną i matką, w niej kocha się Edward,
Edward
– szalenie bogaty arystokrata, kocha Henriettę, ale wie, ze nie ma u niej
szans, bo ona kocha Johna; w trakcie weekendu spotkał się ze znaną mu od
dzieciństwa Midge, zaczął się zastanawiać, czy może jednak związać się z Midge,
Midge –
kocha Edwarda, ale wie, że nie ma u niego szans, bo on kocha Henriettę, wie
też, że gdyby związała się jakimś cudem z Edwardem, byłaby towarem zastępczym zamiast
Henrietty,
Veronice -
aktorka, pierwsza wielka miłość Johna, która doszła do wniosku, że byli sobie przeznaczeni,
Dawid
– student, tajemniczy, nie wiadomo, czy w kimś się podkochuje, niczego nie
zdradza,
Gospodarze Angkatellwie
– są dziwni, wydaje się, że z racji wieku wszystko wiedzą o gościach.
Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze inne
wątki. John, będąc lekarzem z zamiłowania, toczy z Henriettą rozmowy o pacjentach
i terapiach. Szczególnie koncentruje się na tym, jak wygląda kwestia woli
walki, czy pomaga w chorobie, czy nie. Opowiada o hipochondrii pacjentów, o
tym, czy dotyka ona biednych, czy bogatych, czy to bez różnicy itp. Christie
naprawdę była bardzo wnikliwą obserwatorką i wszystkie te jej rozważania są i
zabawne i niezwykle trafne. Jest też trochę
rozmów o sztuce, głównie rzeźbie. Henrietta bowiem pracowała nad rzeźba pt. „Czciciel”,
a inspiracją do tej wizji była Gerda, patrząca na Johna. Ciekawe jest również obserwowanie, jak kształtował się związek Henrietty
z Johnem jako kochanków. Widać było jak na dłoni, co takiego dawała mu
Henrietta, a czego nie miał u żony.
Śledztwo prowadzi Hercules Poirot. Jak dla
mnie to to jedna z najlepszych książek Christie.
6/6
Lubię w książkach Agathy to, że nie ma dewiantów, że zbrodni może dokonać zwykły człowiek, powodowany impulsem, chciwością lub zemstą. Nawet w "A. B. C.", gdzie zbrodnie początkowo wydają się być dziełem szaleńca i jest przedstawiana opinia psychiatry odnośnie profilu osobowości zabójcy okazuje się, że tak łatwego rozwiązania nie ma.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Tak. To samo lubię w tych książkach. Dokładnie.
OdpowiedzUsuń