Mam
słabość do XVI wieku, nie tylko naszego, polskiego Złotego Wieku , ale i w
szerszym zakresie, w tym do czasów elżbietańskich na wyspach. Słabość oznacza
pewne zamiłowanie. Chyba zaczęło się ono jeszcze w czasach dzieciństwa, z
licznych filmów. Nie tak
dawno czytałam biografię Elżbiety I i rzeczywiście wydawało mi się, że wiem o
niej sporo. „Obserwatorzy” Alforda przewrócili całą moją wiedzę do góry nogami,
okazało się, że nic nie było takie,
jakie mi się wydawało. Bez tej książki nie da się zrozumieć Elżbiety I i
czasów, w jakich panowała.
Książka nie ma charakteru beletrystycznego
, ale czyta się ją wyjątkowo dobrze. Autor przeprowadził wnikliwe badania naukowe
archiwum z tamtego czasu, pod kątem
funkcjonowania wszelkich tajnych służb, każde wydarzenie, jakie opisał,
udokumentował. Olbrzymia jest lista przypisów , do tego kalendarium, zdjęcia.
Zaraz na początku autor stwierdził, że opinie o czasach Elżbiety I jako o
Złotym Wieku, kiedy to ponoć tak świetnie się żyło, są bzdurą. Były to czasy
terroru i biedy. Gdyby udał się zaś plan Hiszpanów i opanowaliby wraz ze swoją Armadą
Wyspy, przywróciliby religię katolicką, to
zarówno Elżbieta I , jak i jej ojciec przeszliby do historii jako jedne z najczarniejszych
charakterów na tronie. Epoka Elżbiety traktowana byłaby zaś jako jedna z
najstraszniejszych w dziejach.
W telegraficznym skrócie, cóż takiego się
wówczas faktycznie działo? Na przestrzeni krótkiego bardzo czasu kilkakrotnie
zmieniła się w Anglii religia, pozycja Elżbiety jako władczyni była bardzo
krucha. W kraju miała bardzo silną, katolicką opozycję, w Europie , szczególnie w Rzymie,
Hiszpanii czy Francji było jeszcze gorzej, bo postrzegano ja nie tylko jako
heretyczkę, ale i dziecko z nieprawego łoża. W jej kraju znalazła się masa szpiegów,
głównie wysłanych przez papieża, ale też i właśnie sąsiadów, Hiszpanię czy
Francję. W odpowiedzi na to Elżbieta przy pomocy swojego sekretarza, lorda Francisa
Walsinghama , rozbudowała swoją sieć tajnych służb. Angielscy szpiedzy
penetrowali ostro środowiska katolickie i u siebie w kraju, i na kontynencie, w
poszukiwaniu spisków, mających na celu obalenie Elżbiety i dokonanie najazdu na
Anglię. Wiele planów obcych mocarstw zostało dzięki temu zniweczonych, co z
tego opracowywano plany najazdu na Wysypy, skoro z reguły Elżbieta wiedziała,
kiedy , gdzie i w jakiej sile one
nastąpią. Zabiegi te były nie tylko ryzykowne, ale i bardzo kosztowne.
Przekupywanie różnych osób na gigantyczną skalę miało swój wpływ na budżet
państwa, podobnie jak i utrzymywania stałej liczby wojska w gotowości. Liczne
plany zamachu na Elżbietę były faktem. W kraju panował więc terror i wieczne
poszukiwanie spiskowców. Ciężko żyło się
i katolikom i wyznawcom anglikanizmu. Anglia była państwem wyznaniowym , a
uczestnictwo w licznych nabożeństwach było obowiązkiem, którego zaniedbanie
skutkowało uznaniem za zdrajcę .
Autor opisał zarówno zupełnie nieznane
działania służb królowej, jak też i te powszechnie wiadome, związane np. z
egzekucją Marii Stuart. Moje zaskoczenie było olbrzymie, bo skala działania
tych służb i ich profesjonalizm, przypominały historię XX wieku . Już wówczas dbano bardzo o
propagandę. Przykładowo jeden ze szpiegów królowej udał się do Rzymu, wstąpił
tam do ówczesnego katolickiego seminarium i po kryjomu wysyłał raporty z nazwiskami
katolickich księży, ich rysopisami a także charakterystykami. Po powrocie do
kraju z kolei wydal dzieło, w którym w krzywym zwierciadle opisał życie seminarzystów,
zrobił to tak, aby czytelnicy uznali katolików za osoby niespełna rozumu ,
których jednak trzeba się bać. Dzieło to było szeroko rozpowszechnione również ustnie,
tak aby każdy mógł się zapoznać. Alford opisał też , jak bardzo zaawansowane
były metody szyfrowania, deszyfrowania, zdobywania podwójnych agentów itp.
Pewne
jest to, że bez sieci służb Elżbieta nie miałaby szans na tak długie rządy.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz