Nie mam żadnych wątpliwości co do tego, że
jest to najgorsza książka , jaką przeczytałam nie tylko w tym roku, ale i w co
najmniej kilku ostatnich latach. Nie potrafię pojąć, co niektórzy i czytelnicy
i krytycy w niej widzą. Dla mnie jest to coś absolutnie nie do przyjęcia.
Cała powieść sprowadza się do mnożenia
makabrycznych opisów zabójstw, które są skrajnym , niewyobrażalnym
bestialstwem. Sprawcę tych zabójstw
tropi komisarz Verhoeven. Odkrywa on szybko, że sprawca dokonuje takich zbrodni,
jakie były opisane w książkach, np. w „Czarnej Dalii”. Lemaitre epatuje więc
podwójnymi opisami tych zabójstw, zamieszcza cytaty z książek , a potem daje
już swój opis. Komisarz sprawdza, czy wszystko się zgadza, a jeżeli są różnice,
to na czym polegają. W analizie tej ma też pomocników, współpracowników i
studentów. Poza tym nie dzieje się wiele. Żona komisarza spodziewa się dziecka,
a on będąc zajęty śledztwem , skupia się na pracy. Całość jest nudna i nie ma
żadnych niespodzianek. Nie ma też żadnych podtekstów, np. ciekawych spostrzeżeń
psychologicznych czy socjologicznych. Usilnie zastanawiałam się nad tym, czy w
tej powieści w ogóle jest coś wartościowego, trudno było mi cokolwiek znaleźć.
Do tego jeszcze zakończenie jest wskazane na obwolucie książki. To ciekawe,
jedyna harmonia w tej książce polega na tym, że koszmarna treść współgra z
fatalnym wydaniem. Fatalne wydanie nie polega na złej grafice na okładce, czy
złym papierze. Polega właśnie na zdradzeniu przez wydawcę zakończenia.
Przebrnęłam przez całość tylko dlatego, że
łudziłam się naiwnie, że może cześć zabójstw będzie wzorować się na książkach np. Agathy Christie
czy Arthura Conan Doyla. Było to bardzo naiwne, bo opisywane w „Koronkowej robocie” zbrodnie
wyróżniały się tylko coraz większymi opisami sadyzmu sprawcy .
Wiem, że Lemaitre jest laureatem dwóch
nagród literackich, z czego jedna to Prix Goncourt , a druga nagroda za
najlepsza powieść kryminalną 2013r. Nie wiem, co w tym autorze widzą gremia, które przyznały mu te nagrody. Już
wiele razy doświadczyłam tego, że sugerowanie się nagrodami czy różnymi
gwiazdkami, przyznawanymi przez krytyków, może być złudne. Krytycy z reguły zatrudnieni są różnych
pismach, pismom zależy na reklamodawcach, gdy taki reklamodawca np. wydawnictwo
coś reklamuje , to raczej trudno potem tą pozycję zjechać. Krytycy czy inne
gremia , przyznające nagrody literackie, reprezentują też pewne środowiska o
określonym światopoglądzie, np. gazety codzienne czy tygodniki . Media
liberalne ze swoimi krytykami często promują książki właśnie takich autorów, o
światopoglądzie liberalnym. Media prawicowe robią odwrotnie. Te preferencje są
bardzo stronnicze. Czytając gazety o określonym, zbliżonym profilu, czytelnik ma wiedzę jedynie o części rynku
wydawniczego. Coś co przez te media,
czytane przez niego, uważane jest
za wartościowe, w innych mediach traktowane jest jako bezwartościowe , lub w
ogóle pomijane i nie zasługujące na wzmiankę.
Bardziej miarodajne wydają mi się opinie internautów na różnych portalach
literackich. W przypadku tej konkretnej
książki jestem jednak odosobniona w swoim poglądzie. W ubiegłym roku
przeczytałam „Ofiarę” Lemaitre`a, też delikatnie mówiąc nie wzbudziła mojego
zachwytu i to z tego samego powodu, tj. epatowania okrucieństwem. Ciężko jest
dokonać trafnego wyboru tego, co chce się przeczytać i się nie pomylić. Teraz
właśnie mi się udało, po tej opisanej właśnie, nieudanej lekturze, zaczęłam
czytać co, co wyjątkowo mi się podoba.
1/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz