Pisarz z reguły zajmuje się zbrodniami,
które nie są wydumane i które faktycznie mogły mieć miejsce. Opisuje ludzi
takich, z którymi spotykamy się każdego
dnia. W tym widzę jego gigantyczną przewagę nad np. Lemaitre`m, który wymyśla
skrajnie absurdalne historie . Indridason potrafi te historie opowiedzieć niezwykle
interesująco. Lubię go za to, że nie
epatuje przemocą jest równie wrażliwy, jak i stworzona przez niego postać. Często
pochyla się w swoich powieściach nad ludźmi biednymi i przegranymi, nad ich
krzywdą. Często też źródłem krzywdy i przegrania jest najbliższa rodzina. Opisuje
on niepopularne prawdy. Jego bohaterowie są osobami refleksyjnymi.
W „Zimnym wietrze” opowiada fikcyjną
historię zabójstwa młodego , 11-letniego chłopca . Był on synem Hinduski, która
przyjechała do Islandii w poszukiwaniu lepszego życia. Książka ta nie powstała teraz,
gdy niemal codziennie musimy słuchać o fali uchodźców, ale w 2005r., u nas
wydana została w 2013r. Matka przyjechała z Islandii ze starszym synem, ten
młodszy, zabity później, urodził się ze związku z Islandczykiem. Starszy syn nie
znosił Islandii , nie był w stanie się zaasymilować, nie chciał tego. Młodszy z
kolei nie znał innego życia, nie potrafił tylko zrozumieć, dlaczego spotyka się
z ludzką niechęcią.
Sprawcą zabójstwa mógł być praktycznie każdy. Mógł to być ktoś
przypadkowy. Sporo podejrzeń padło też na jednego z nauczycieli , rasistę,
który nienawidził obcokrajowców. Nasz detektyw nie wykluczał też , że zabójcą
mógł być aktualny partner matki. Jest kliku podejrzanych.
W tle przewijają się inne wątki. Sveinsson w
tym tomie odwiedza w szpitalu swoją dawną szefową, która była bardzo samotną
osobą, w szpitalu nikt jej nie odwiedzał. Są to fragmenty, dające sporo do myślenia, bo
Sveinsson zastanawia się nad samotnością , śmiercią, starością , czyli
sprawami, o których raczej mało kto myśli. Jest to wątek marginalny.
Nie może tez zapomnieć o sprawie zaginięcia
kobiety, mężatki, która dla obecnego męża porzuciła poprzedniego i zostawiła z
nim dzieci. Detektyw uzmysłowił sobie, że obecny mąż tej kobiety lubił co jakiś
czas zmieniać żony na młodsze. Zastanowiło go, że gdy ta para się poznała, i
kobieta i mężczyzna nie byli wolni. Każde
przez jakiś czas , prowadząc romans , musiało oszukiwać małżonka . Sveinssona
zastanowiło to, czy na takich kłamstwach
można zbudować coś trwałego i wartościowego. Rzadko zdarza się, aby ktoś
zastanawiał się nad czymś takim. Zagadka zginięcia też oczywiście znajduje rozwiązanie.
„Zimny wiatr” czyta się dobrze, aczkolwiek
nie jest to lektura przesadnie wciągająca. Szalenie wciągnęło mnie „Jezioro”,
nie mogłam się od niego oderwać. W tym przypadku jest to dzieło, które smakuje
się wolniej. Ale nie znaczy to, że gorzej. Mam nadzieję, że wydane zostaną
kolejne powieści Indridassona i że nie będę musiała poprzestać na sześciu wydanych dotychczas.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz