środa, 18 listopada 2015

Marcin Wroński „Morderstwo pod cenzurą”

Okładka książki Morderstwo pod cenzurą          


  Chronologicznie jest to tom pierwszy całego pisanego współcześnie cyklu retro z komisarzem Maciejewskim, zwanym Zygą. Ja czytałam go jako czwarty . Czytanie od początku , w kolejności, byłoby lepszym pomysłem i sporo dałoby.  Przede wszystkim sylwetki bohaterów są tu pełniejsze. Nie ma też pomyłek w osądzaniu poszczególnych postaci. Pamiętam, że podczas czytania „Kina Venus” Zyga wydawał mi się nijaki. Tu od początku wiadomo, że jest to człowiek z pasją, zapalony sportowiec , konkretnie bokser. Z tego tomu czytelnik dowiaduje się, że Zyga walczył w Legionach Polskich , a potem w wojnie bolszewickiej. Echa tych wydarzeń też się tu znajdują, ale w  bardzo minimalnym zakresie. Zyga był żonaty, żona po trzech latach go porzuciła, ale wkrótce potem zmarła na gruźlicę. W ten sposób niejako  kariera zawodowa Zygi została uratowana, rozwody wśród oficerów policji były bardzo źle widziane, rozwodnicy uchodzili za zdemoralizowanych. Wskutek śmierci żony Zyga stał się jakby wdowcem, a przynajmniej za takiego oficjalnie uchodził. W czasie perypetii z żoną, jak również w związku z nerwową pracą , zaczął coraz bardziej pić. W tym tomie po raz pierwszy pojawiła się pielęgniarka Róża, z którą Zyga spróbował wejść w związek. I to tu raz pierwszy poznajemy przyjaciela z zarazem zastępcę Zygi w komisariacie – Krafta, rzeczowego i systematycznego policjanta, protestanta, z niemieckimi korzeniami.

        Fantastyczne i dla mnie szalenie wciągające było czytanie  o realiach tamtych czasów. Niby wszystko działo się nie aż tak dawno, w latach 30-tych ubiegłego wieku, niby każdy sporo wie o tamtych czasach, ale jest też masa zaskoczeń. Dla mnie Wroński jest mistrzem oddawania tamtego klimatu.

         W tamtym okresie pełną parą funkcjonowała cenzura, czytelnik może bliżej przyjrzeć się jej pracy, jak również zatrudnionym tam osobom, a szczególnie temu urzędnikowi, który został zamordowany. W swoim komisariacie Zyga miał kontakty z policjantami, którzy wcześniej pracowali w policji politycznej, formacja ta została rozwiązana , zaś  część osób zatrudnionych w niej, przeszła do zwykłej policji. Zdaniem Zygi do niczego się nie nadawali . Stałym tłem życia politycznego  była obecność narodowców  z jednej strony , a  komunistów lub socjalistów z drugiej.    Tym, czego ludzi się bali , była tzw. żydokomuna.  Sporo jest też  mowy o Żydach, właśnie w Lublinie mieli swój bank i szpital. Szpital nazywał się Szpitalem Żydowskim, nie była to tylko potoczna nazwa, był to jeden z najnowocześniejszych szpitali w ówczesnej Polsce.  Każda  kamienica miała swojego dozorcę. Czasem ulicami odbywał się pościg, w tym tomie policja pędziła za uciekającymi złoczyńcami, rozwijając zawrotną prędkość 60 km. na godzinę . Podczas pościgu uczestnicy musieli uważać, aby nie wpaść na furmankę i aby auto nie ugrzęzło w błocie na niewyasfaltowanej ulicy. Część mieszkańców chodziła do kościoła, inni do cerkwi, a jeszcze inni do synagogi. Obecność osób, mówiących w j. ukraińskim nie była niczym dziwnym. Można też było spotkać prostytutki, te działające legalnie, musiały się legitymować książeczkami zdrowia.  Na miejscu zbrodni pojawiał się sędzia śledczy. To, co wymieniłam, to tylko pierwsze z brzegu kwestie, dotyczące realiów życia. Każdy, kto sięgnie po książkę, znajdzie tam znacznie więcej tego typu szczegółów.

       Ciekawym pomysłem było usytuowanie akcji właśnie w Lublinie. Jest to coś nowego, innego niż eksploatowana w książkach i filmach Warszawa czy Kraków. Poza tym w każdym mieście żyje się nieco inaczej, każde ma swoją specyfikę. Lublin usytuowany był wówczas również stosunkowo blisko pogranicza i wpływy ukraińskie czy rosyjskie wraz propagowanym tam komunizmem były  tam zdecydowanie  silniejsze, niż na zachodzie Polski.  

        W tym tomie zagadka dotyczy podwójnego morderstwa, jeden zabity to cenzor, a drugi to dziennikarz. Pozornie zabójstwa te nie mają ze sobą nic wspólnego  , ale tylko pozornie. Szybko okazuje się, że w sprawę są w jakiś sposób związani – dyrektor banku żydowskiego i profesor uniwersytetu. O ile w „Kinie Venus” najwięcej wydarzeń rozgrywało się wśród żydowskiej biedoty, w syfie i brudzie, tutaj nic takiego nie ma. Zyga obraca się tu sporo w środowisku dziennikarzy czy prawników . Intryga opowiedziana jest zgrabnie, logicznie, rozwiązanie też nie jest wydumane. Tak jak wspomniałam, nawiązuje się w tym tomie znajomość z Różą, która przewijać będzie się również i w innych tomach. Nie będzie to znajomość standardowa. W tym tomie mocno zasygnalizowane jest, że Zyga był bardzo zadowolony z jej poznania. Ale gdy zajął się sprawą morderstwa pod cenzurą, o Róży zapomniał. Gdy ona zadzwoniła do niego, zakomunikował jej, że nie ma czasu rozmawiać. Nie oznaczało to bynajmniej, że mu na niej nie zależy .  W tym tomie jest też pokazane, w odniesieniu do jego zawodu policjanta, w jaki sposób zdobywał informatorów. Nie miało to nic wspólnego z praworządnością, patriotyzmem itp. kwestiom. Ale było skuteczne.  Właśnie taki jest to bohater, szlachetny, ale pełen sprzeczności i nie wolny od poważnych wad.  

     A dlaczego jeszcze Wroński tak mi się spodobał ? Idealnie opisuje sylwetki ludzkie, bez idealizowania, ani niepotrzebnego oczerniania. Tak jak i w tomie „A na imię jej będzie Aniela” czy w „Pogromie w przyszły wtorek” nikt nie jest ideałem. Chętni mogą zgadywać, np. kto z przedstawionych postaci w czasie wojny zaangażuje się w działalność niepodległościową? Jeżeli ktoś z kolei nie przepada za mrocznymi opowieściami z czasów wojny, może sobie cześć cyklu podarować. W tym tomie jednak nie ma mowy o wojnie, atmosfera nie jest ani duszna , ani mroczna. W ostatnio wydanym tomie „Kwestja krwi” Wroński wraca do tematyki dwudziestolecia międzywojennego. Podoba mi się brak naiwności zarówno ze strony autora, jak też i jego bohaterów. Wroński nie idealizuje XX- lecia, przedstawia i blaski i cienie. Ma świadomość, że  panowała wówczas i bieda i korupcja, że część tzw. elit była zdemoralizowana, a ich faktyczny wizerunek znany był stosunkowo małej grupie osób. W pewnym stopniu przypomniał mi się Ellrroy , ale amerykańskie bagno, jakie on opisuje , miało rozmiary zdecydowanie większe, niż to, co było u nas.

         Często książkę ocenia się po zakończeniu, może ono wszystko popsuć . Nie mówiąc zbyt wiele napiszę tylko, że jest ono szalenie realistyczne, nie jest to happy end z hollywoodzkich filmów. A na czym polega realistyczne zakończenie, każdy odpowie sobie sam.

     W moim osobistym rankingu książek Wrońskiego na najwyższej pozycji nadal jest „A na imię jej będzie Aniela” i „Pogrom w przyszły wtorek”, opisywane tutaj „Morderstwo pod cenzurą” jest drugie.  „Aniela” i „obejmuje długi czasokres , od 1938 do 1944r . i najciekawsze było tam obserwowanie ludzkich postaw w tamtym czasie, a nie każdy decydował się na walkę z Niemcami. Również w trudnych czasach osadzony był „Pogrom w przyszły wtorek” . W tym tomie czasy są „mniej ciekawe”, są zwykłe ludzkie postawy w zwykłych czasach,  za to nie ma mroczności i przygnębiających scen. Co kto lubi.

5/6

    

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz