Chronologicznie jest to tom pierwszy całego pisanego
współcześnie cyklu retro z komisarzem Maciejewskim, zwanym Zygą. Ja czytałam go
jako czwarty . Czytanie od początku , w kolejności, byłoby lepszym pomysłem i sporo
dałoby. Przede wszystkim sylwetki
bohaterów są tu pełniejsze. Nie ma też pomyłek w osądzaniu poszczególnych
postaci. Pamiętam, że podczas czytania „Kina Venus” Zyga wydawał mi się nijaki.
Tu od początku wiadomo, że jest to człowiek z pasją, zapalony sportowiec ,
konkretnie bokser. Z tego tomu czytelnik dowiaduje się, że Zyga walczył w
Legionach Polskich , a potem w wojnie bolszewickiej. Echa tych wydarzeń też się
tu znajdują, ale w bardzo minimalnym
zakresie. Zyga był żonaty, żona po trzech latach go porzuciła, ale wkrótce
potem zmarła na gruźlicę. W ten sposób niejako
kariera zawodowa Zygi została uratowana, rozwody wśród oficerów policji
były bardzo źle widziane, rozwodnicy uchodzili za zdemoralizowanych. Wskutek
śmierci żony Zyga stał się jakby wdowcem, a przynajmniej za takiego oficjalnie
uchodził. W czasie perypetii z żoną, jak również w związku z nerwową pracą ,
zaczął coraz bardziej pić. W tym tomie po raz pierwszy pojawiła się
pielęgniarka Róża, z którą Zyga spróbował wejść w związek. I to tu raz pierwszy
poznajemy przyjaciela z zarazem zastępcę Zygi w komisariacie – Krafta,
rzeczowego i systematycznego policjanta, protestanta, z niemieckimi korzeniami.
Fantastyczne i dla mnie szalenie
wciągające było czytanie o realiach
tamtych czasów. Niby wszystko działo się nie aż tak dawno, w latach 30-tych
ubiegłego wieku, niby każdy sporo wie o tamtych czasach, ale jest też masa
zaskoczeń. Dla mnie Wroński jest mistrzem oddawania tamtego klimatu.
W
tamtym okresie pełną parą funkcjonowała cenzura, czytelnik może bliżej
przyjrzeć się jej pracy, jak również zatrudnionym tam osobom, a szczególnie
temu urzędnikowi, który został zamordowany. W swoim komisariacie Zyga miał
kontakty z policjantami, którzy wcześniej pracowali w policji politycznej,
formacja ta została rozwiązana , zaś część
osób zatrudnionych w niej, przeszła do zwykłej policji. Zdaniem Zygi do niczego
się nie nadawali . Stałym tłem życia politycznego była obecność narodowców z jednej strony , a komunistów lub socjalistów z drugiej. Tym,
czego ludzi się bali , była tzw. żydokomuna.
Sporo jest też mowy o Żydach, właśnie
w Lublinie mieli swój bank i szpital. Szpital nazywał się Szpitalem Żydowskim,
nie była to tylko potoczna nazwa, był to jeden z najnowocześniejszych szpitali
w ówczesnej Polsce. Każda kamienica miała swojego dozorcę. Czasem
ulicami odbywał się pościg, w tym tomie policja pędziła za uciekającymi
złoczyńcami, rozwijając zawrotną prędkość 60 km. na godzinę . Podczas pościgu
uczestnicy musieli uważać, aby nie wpaść na furmankę i aby auto nie ugrzęzło w
błocie na niewyasfaltowanej ulicy. Część mieszkańców chodziła do kościoła, inni
do cerkwi, a jeszcze inni do synagogi. Obecność osób, mówiących w j. ukraińskim
nie była niczym dziwnym. Można też było spotkać prostytutki, te działające
legalnie, musiały się legitymować książeczkami zdrowia. Na miejscu zbrodni pojawiał się sędzia
śledczy. To, co wymieniłam, to tylko pierwsze z brzegu kwestie, dotyczące
realiów życia. Każdy, kto sięgnie po książkę, znajdzie tam znacznie więcej tego
typu szczegółów.
Ciekawym pomysłem było usytuowanie akcji
właśnie w Lublinie. Jest to coś nowego, innego niż eksploatowana w książkach i
filmach Warszawa czy Kraków. Poza tym w każdym mieście żyje się nieco inaczej,
każde ma swoją specyfikę. Lublin usytuowany był wówczas również stosunkowo blisko
pogranicza i wpływy ukraińskie czy rosyjskie wraz propagowanym tam komunizmem
były tam zdecydowanie silniejsze, niż na zachodzie Polski.
W
tym tomie zagadka dotyczy podwójnego morderstwa, jeden zabity to cenzor, a
drugi to dziennikarz. Pozornie zabójstwa te nie mają ze sobą nic wspólnego , ale tylko pozornie. Szybko okazuje się, że
w sprawę są w jakiś sposób związani – dyrektor banku żydowskiego i profesor
uniwersytetu. O ile w „Kinie Venus” najwięcej wydarzeń rozgrywało się wśród
żydowskiej biedoty, w syfie i brudzie, tutaj nic takiego nie ma. Zyga obraca
się tu sporo w środowisku dziennikarzy czy prawników . Intryga opowiedziana
jest zgrabnie, logicznie, rozwiązanie też nie jest wydumane. Tak jak
wspomniałam, nawiązuje się w tym tomie znajomość z Różą, która przewijać będzie
się również i w innych tomach. Nie będzie to znajomość standardowa. W tym tomie
mocno zasygnalizowane jest, że Zyga był bardzo zadowolony z jej poznania. Ale
gdy zajął się sprawą morderstwa pod cenzurą, o Róży zapomniał. Gdy ona
zadzwoniła do niego, zakomunikował jej, że nie ma czasu rozmawiać. Nie
oznaczało to bynajmniej, że mu na niej nie zależy . W tym tomie jest też pokazane, w odniesieniu
do jego zawodu policjanta, w jaki sposób zdobywał informatorów. Nie miało to
nic wspólnego z praworządnością, patriotyzmem itp. kwestiom. Ale było
skuteczne. Właśnie taki jest to bohater,
szlachetny, ale pełen sprzeczności i nie wolny od poważnych wad.
A dlaczego jeszcze Wroński tak mi się
spodobał ? Idealnie opisuje sylwetki ludzkie, bez idealizowania, ani
niepotrzebnego oczerniania. Tak jak i w tomie „A na imię jej będzie Aniela” czy
w „Pogromie w przyszły wtorek” nikt nie jest ideałem. Chętni mogą zgadywać, np.
kto z przedstawionych postaci w czasie wojny zaangażuje się w działalność
niepodległościową? Jeżeli ktoś z kolei nie przepada za mrocznymi opowieściami z
czasów wojny, może sobie cześć cyklu podarować. W tym tomie jednak nie ma mowy
o wojnie, atmosfera nie jest ani duszna , ani mroczna. W ostatnio wydanym tomie
„Kwestja krwi” Wroński wraca do tematyki dwudziestolecia międzywojennego. Podoba
mi się brak naiwności zarówno ze strony autora, jak też i jego bohaterów.
Wroński nie idealizuje XX- lecia, przedstawia i blaski i cienie. Ma świadomość,
że panowała wówczas i bieda i korupcja,
że część tzw. elit była zdemoralizowana, a ich faktyczny wizerunek znany był
stosunkowo małej grupie osób. W pewnym stopniu przypomniał mi się Ellrroy , ale
amerykańskie bagno, jakie on opisuje , miało rozmiary zdecydowanie większe, niż
to, co było u nas.
Często książkę ocenia się po
zakończeniu, może ono wszystko popsuć . Nie mówiąc zbyt wiele napiszę tylko, że
jest ono szalenie realistyczne, nie jest to happy end z hollywoodzkich filmów.
A na czym polega realistyczne zakończenie, każdy odpowie sobie sam.
W moim osobistym rankingu książek
Wrońskiego na najwyższej pozycji nadal jest „A na imię jej będzie Aniela” i
„Pogrom w przyszły wtorek”, opisywane tutaj „Morderstwo pod cenzurą” jest drugie.
„Aniela” i „obejmuje długi czasokres ,
od 1938 do 1944r . i najciekawsze było tam obserwowanie ludzkich postaw w
tamtym czasie, a nie każdy decydował się na walkę z Niemcami. Również w
trudnych czasach osadzony był „Pogrom w przyszły wtorek” . W tym tomie czasy są
„mniej ciekawe”, są zwykłe ludzkie postawy w zwykłych czasach, za to nie ma mroczności i przygnębiających
scen. Co kto lubi.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz