Na dłuższą podróż wzięłam wciągający
audiobook. „Psy wojny” były tak ciekawe i tyle dające do myślenia, że nie
czekałam dłużej , tylko sięgnęłam po kolejną pozycję. „Czarna lista” dotyczy
tematu wyjątkowo na czasie, bo mówi o terroryzmie, a konkretnie o likwidowaniu
, czyli de facto o zabijaniu politycznych przeciwników przez służby specjalne
różnych państw. Tym razem wrogiem do odstrzału jest niejaki „Kaznodzieja”,
czyli fanatyczny islamski duchowny, który z zakrytą twarzą wygłasza pseudo
religijne kazania i nawołuje w nich do zabijania Amerykanów. Ponieważ ma
olbrzymią siłę sugestii, znajdują się tacy wyznawcy, którzy faktycznie dokonują
zamachów na Amerykanów. Są to zamachy skuteczne. Głównym bohaterem „Czarnej
Listy” jest tzw. „Tropiciel”, który ma unicestwić „Kaznodzieję”.
Likwidacja ukrywającego się wroga i
różne inne sposoby walki z nim to jeden z tematów tej książki. Pasjonujące były
tutaj opisy jego poszukiwań , czy próby
ustalenia jego tożsamości. Ale są i inne . Jednym z nich jest porwanie statku
przez współczesnych piratów . O tego typu działaniach wiedziałam tylko tyle ,
że mają miejsce, głównie w rejonie Afryki i Azji. Opisy są szalenie ciekawe,
zaskoczeniem dla mnie był jednoczesny prymitywizm bezpośrednich porywaczy i
profesjonalizm organizatorów, chociażby wykorzystywanie przez tych ostatnich
nowoczesnego sprzętu komputerowego, czy łączy satelitarnych do rozmów
telefonicznych. Zupełnym newsem byli dla mnie profesjonalni negocjatorzy,
reprezentujący porywaczy i właścicieli statku, a także wpłacanie okupu na konta
bankowe.
„Czarna Lista” jest typową książką
sensacyjno – szpiegowską. Forsythe chyba w ubiegłym miesiącu publicznie
przyznał się do tego, że był wieloletnim współpracownikiem brytyjskiego wywiadu.
Można więc przyjąć, że książka napisana jest przez profesjonalistę. Czytelnik
nie jest więc zasypywany opisami bzdur, które nigdy nie mogłyby mieć miejsca.
Jest to olbrzymi atut powieści. Do tego dochodzi niewątpliwy talent literacki .
Nie jestem znawcą powieści sensacyjnych,
ale porównując Forsythe`a do innych autorów książek tego typu, uważam go za
swój numer jeden . Z tego co pamiętam, to czytałam dwie pozycje Kena Folleta: ”Klucz do Rebeki” i „Lot ćmy”. I czytałam też
chyba 2 książki Toma Clancy`ego, tytułów nie pamiętam. Wszyscy trzej pisarze piszą , w przypadku
Clancy`ego jest to już niestety czas przeszły, bardzo ciekawie, książki są
wciągające , czyta się je lekko . Clancy
i Forsythe specjalizują się w czasach współczesnych, Follet pisze również o
średniowieczu. Odnoszę wrażenie, że Follet pisze trochę „pod publikę”, tzn. w
każdej książce jest romans , dobrzy bohaterowie przeżywają , źli kończą źle.
Książki Folleta nie zaskakiwały mnie w tym sensie, że nie ma tam mowy o wydarzeniach
historycznych, czy innych zjawiskach np. społecznych , o których nic nie
wiedziałabym. Zaskakująca jest jedynie
akcja, czyli wydarzenia fikcyjne. Clancy miał
gigantyczną wiedzę o kwestiach historycznych i wojskowych. U niego
przeszkadzało mi z kolei to, że wykreował głównego bohatera Jacka Ryana na wzór wszelkich cnót, kogoś
przypominającego trochę Jamesa Bonda, trochę postać herosa z mitologii. Ten
super mózg został wyłącznie dzięki swym umiejętnościom i inteligencji
prezydentem USA. Nie potrzebował
wielkich pieniędzy, intryg , wykańczania przeciwników politycznych itp. Clancy
idealizował też wojsko. Po jego śmierci przeczytałam gdzieś, że wojskowi
wyjątkowo ubolewali nad jego śmiercią.
U Forsythe`a nie ma żadnych
wyidealizowanych bohaterów. W opisywanym przez niego świecie sporo jest
przemocy, korupcji , zdrady i bezwzględności. Nie ma też bajkowych reguł, typu
dobro będzie nagrodzone, a zło ukarane.
Ale pisarz umieszcza wszędzie iskierkę nadziei, coś pozytywnego. Już
sama postać „Tropiciela” z „Czarnej listy” jest pozytywna. Bohaterami drugiego czy nawet trzeciego w tej
książce planu okazała się grupka ludzi, którzy po prostu, będąc doskonale
przygotowanymi, przystąpili do wykonywania zadania, do zrobienia tego, co do
nich należało. Byli to komandosi. Nie
mogę napisać, czy udało im się zrealizować plan, jaki plan to był i czy wszyscy
oni przeżyli. W książce nie padają nawet ich nazwiska. Nie wiadomo nic o ich
życiu prywatnym, nie wiadomo, czy zdradzali żony, czy w szkole dobrze się
uczyli. Można przypuszczać, że nie byli ideałami, ideałem nikt nie jest.
Podobnie było w „Psach wojny”, coś naprawdę dobrego chciał zrobić ktoś, komu do
ideału było naprawdę bardzo daleko.
5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz