To trzeci już tom Wrońskiego, jaki
przeczytałam. Z pewnością przeczytam pozostałe. Jest to idealna książka zarówno
dla miłośników kryminałów i dla miłośników historii. Treść nie jest łatwa,
lekka i przyjemna. Mowa jest o trudnych sprawach i o koszmarnym dla nas,
okresie historii. Książka jest mroczna, Wroński
na szczęście pisze lekko.
Były, przedwojenny komisarz policji – Zyga
Maciejewski opuszcza stalinowskie więzienie. Ceną za wypuszczenie było
podpisanie lojalki. Nie ma pracy, nie wie, czy będzie miał gdzie mieszkać i
gdzie jest jego żona i dziecko. Szybko okazuje się, że w jego domu zagnieździli
się dzicy lokatorzy, a Róża żyje przy boku oficera UB. Maciejewski zobowiązał
się z kolei aby pomóc UB przy dziwnych sprawach i musi wywiązać się ze
zobowiązań. W okolicach Lublinie mordowane są z nieznanych powodów kobiety , w
Lublinie doszło zaś do zabójstwa Żyda, byłego więźnia obozu w Sobiborze. Zanosi
się na coś jeszcze gorszego , na pogrom Żydów. Pewne ślady prowadzą do
żołnierzy podziemia niepodległościowego, inne do UB, jeszcze inne do byłych
więźniów obozu koncentracyjnego, kolejne do bimbrowników i handlarzy. Nie można
wykluczyć , że może też w grę wchodzić zemsta nieustalonych osób i prywatne
porachunki z niewiadomego powodu .
Szalenie wciągające są zarówno koleje
losy Zygi, jego znajomych, byłych policjantów, jak i bieżące wydarzenia. Odnalezienie
się w nowej rzeczywistości jest niezwykle trudne. W tej książce niemal nic nie
jest czarno – białe. Niemal wszyscy bohaterowie, poza stalinowskimi ubowcami z
lat 40-tych, są pewną mieszanką dobra i
zła. Różnią się tylko proporcje. Autor burzy też pewne stereotypy. Nie każdy ,
kto był w czasie wojny ofiarą , po wojnie zachowuje się w porządku. Nie każdy,
kto uchodził za kapusia, był nim . Nie wszystko, co wydawało się oczywiste i
proste, takie było w rzeczywistości. Proste myślenie stereotypami u Wrońskiego
się na szczęśćcie nie sprawdza. Sporo
jest zaskoczeń.
Realia tamtych czasów wydają się być
odzwierciedlone w sposób wyjątkowo trafny. Nie kojarzę żadnego elementu tamtego
czasu, znanego z historii, książek czy filmów, który zostałby przez autora
pominięty. O niektórych tych aspektach rzeczywistości, opisanych przez
Wrońskiego, nie pamiętałam. Nakreślona panorama jest chyba bezbłędna. Chociażby z
tego względu mogłaby to być lektura szkolna. Uczeń ucząc się o tamtych czasach
z podręcznika , część rzeczy zapomniałby . Po lekturze takiej książki wszystko
wydałoby mu się jasne i logiczne.
Podczas czytania nasuwały mi się analogie
z kryminałami Krajewskiego o Wrocławiu czy
Lwowie. Obaj pisarze postawili na kryminały retro, na ten sam okres
historyczny, na dwudziestolecie międzywojenne i lata późniejsze. Dla mnie
Wroński pisze lżej, jakby z większym dystansem.
W jego książkach na przekór rzeczywistości jest też humor. „ W otchłani
mroku” Krajewskiego było dla mnie straszne do czytania, miałam po nim doła. W
przypadku „Pogromu w przyszły wtorek” Wrońskiego nic takiego się nie stało. U Krajewskiego wydarzenia rozgrywały się
według najczarniejszego scenariusza, działo się z reguły to, czego czytelnik
najbardziej się obawiał. U Wrońskiego nie jest
tak źle. Z cała pewnością to
kwestia gustu, jedni wolą Mickiewicza, inni Słowackiego, jedni wolą góry, inni
morze itp. Wolę więc Wrońskiego.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz