sobota, 15 sierpnia 2015

Robert Harris „Oficer i szpieg” – audiobook , czyta Jan Peszek

Oficer i szpieg Książka audio MP3 Czyta: Jan Peszek

      O istnieniu   Roberta Harrisa dowiedziałam się podczas czytania biografii Romana Polańskiego. Do tego czasu wydawało mi się, że istnieje Thomas Harris, autor m. in. „Milczenia owiec” . Okazało się, że Polański przyjaźni się z Robertem Harrisem, autorem m. in. „Ghostwriter”, zekranizowanego właśnie przez Polańskiego – u nas  na ekranach pt. „Autor widmo”, dla mnie rewelacyjnego filmu. Polański obecnie pracuje nad ekranizacją ostatniej powieści Roberta Harrisa pt. „Oficer i szpieg”. Tematyka książki wydała mi się całkiem interesująca,  no właśnie dlatego wpadłam na pomysł przeczytania jej. Zamiast przeczytania wyszło odsłuchanie. Audiobook jest wyjątkowo udany, słucha się rewelacyjnie, wciąga i można dowiedzieć się sporo rzeczy z historii.

    Mówiąc w skrócie, książka opowiada w formie zbeletryzowanej oczywiście, o najsłynniejszym sądowym procesie francuskim, z zarazem o jednej chyba z największych francuskich afer szpiegowskich , o tzw. aferze Dreyfusa . Dreyfus był oficerem francuskim i Żydem, który pod sam koniec XIX wieku oskarżony został o zdradę państwa i szpiegostwo na rzecz Niemiec. Skazano go na degradację i dożywotnie pozbawienie wolności , które polegało na zesłaniu na Diabelską Wyspę .  

     Naprawdę warto ta książkę przeczytać, czy ewentualnie odsłuchać, jak kto woli. Proces Dreyfusa wywołał szeroki oddźwięk niemal na całym świecie,  doprowadził do ogromnej polaryzacji francuskiego społeczeństwa, podzieliło się ono na dreufusistów, zwolenników tezy, że oficer ten był niewinny  i na anty dreyfusistów, według których był winny. Pokazał  w pewnym  stopniu różnego rodzaju mechanizmy, rządzące państwem. Wydarzenia opowiadane są przez narratora, którym jest jeden z bohaterów tej afery, szef , a potem już były szef francuskiego  wywiadu wojskowego – Georges Picquart. Powieść mówi o faktach historycznych, tak więc uznałam, że nie muszę obawiać się spojlerów. Gdy objął tą funkcję, Dreyfus był już skazany, zaś Picquart uznał, że dokument   , na podstawie którego doszło do skazania, został sfałszowany właśnie przez wywiad, na czele którego stanął. Zaczął tą sprawę drążyć, spowodowało to wznowienie procesu, ale sprawa skończyła się podtrzymaniem poprzedniego wyroku.  Po kilku latach, gdy doszło do zmiany władzy,  jednak doszło do kolejnego wznowienia procesu Dreyfusa, tym razem wyrok był odmienny.  Picquart tak bardzo zaangażował się w tą sprawę, że został oskarżony o ujawnienie tajemnic wojskowych i państwowych i usunięto go z wojska. Picquart wysunął też tezę , że w armii francuskiej faktycznie był szpieg, major Esterhazy. Esterhazemu również wytoczono proces, który zakończył się jego uniewinnieniem. Wtedy gdy Francją rządził już inny obóz polityczny, wznowiono też proces i Picquarta i Esterhazego. Picquarta zrehabilitowano, a Esterhazego uznano za winnego szpiegostwa.

    Książka wywołuje masę emocji. Ja osobiście po jej wysłuchaniu i po przejrzeniu informacji na ten temat w internecie doszłam do wniosku, że mimo ostatecznego werdyktu sądowego , rehabilitującego Dreyfusa , mógł on jednak być winnym. Trudno na podstawie książki jednoznacznie ustalić, na czym polegało fałszerstwo dokumentu, autor je opisuje, ale w przeciwieństwie  do innych faktów, nigdzie indziej nie znalazłam informacji  o tym, jak fałszerstwo wyglądało. Co do tego fałszerstwa, czy ono było, czy nie, już wówczas  było sporo kontrowersji. Dwukrotnie sądy wydały ten sam werdykt, czyli uznający winę Dreyfusa. Za drugim razem sąd zmienił jedynie karę, tzn. dożywocie zamienił na 10 lat pobytu w więzieniu.  Po tym orzeczeniu Dreyfus przyznał się do winy, a prezydent państwa go ułaskawił, tzn. darował mu resztę kary jako winnemu  szpiegostwa. Po ułaskawieniu Dreyfus stwierdził, że i tak jest  niewinny, a przyznał się dlatego, bo był już wykończony i nie przeżyłby długo w warunkach pozbawienia wolności. Do uniewinnienia doszło dopiero po dalszych kilku latach,  wówczas gdy zmienił się rząd, a stronnictwo dreyfusistów urosło w siłę . Wówczas powołano kolejny skład sądu, który orzekł o uniewinnieniu. Nie trafia mi do przekonania teza, ze wszystkie wyroki sądów trzeba szanować. W tym przypadku trzy różne składy sądów wydały różne wyroki na podstawie tych samych dowodów. Czym innym jest sytuacja, gdy pojawi się coś nowego, nieznanego wcześniej, to zmienia postać rzeczy. A w tym przypadku dlaczego ma się szanować tylko wyrok ostatni, a dwa poprzednie uznać za błędne? Ciekawie pokazane jest też, jak na tej sprawie wiele osób robiło polityczne kariery.

          Mimo tego, że dla wielu osób fakty, a przynajmniej ich zarys, są znane, to mimo tego warto jednak książkę przeczytać dla różnych szczegółów i ciekawostek , w tym dla poznania różnego rodzaju mechanizmów, które rządzą społeczeństwem. W toku procesu  doszło do takiej paranoi, że jeżeli ktoś uznawał winę Dreyfusa , to przez obóz przeciwny uważany był za antysemitę i jako takiego starano się go zdyskredytować .   Antydreyfusiści z kolei powoływali się z kolei na fakt, że rodzina Dreyfusa była szalenie bogata ,  miała olbrzymie wpływy i stąd też mogła docierać do dziennikarzy lub różnych wysoko postawionych osobistości i wywierać na nie wpływ. Ich zdaniem mogła też odgrywać swoją rolę solidarność narodowościowa. Merytorycznymi faktami mało kto się zajmował.

     Atutem audiobooka jest czytający książkę Jan Peszek. Raz na jakiś czas w jego głosie słychać emocje, ale jest to w szczególnych momentach książki, a poza tym stara się zachować spokój. Podczas słuchania nie jest nudno. Jedyne, co mi się absolutnie nie podobało, to  potworna stronniczość pisarza. Książka napisana jest w takim stylu, aby zmanipulować czytelnika tak, by nie miał jakichkolwiek wątpliwości co do  niewinności Dreyfusa. R. Harris daje do zrozumienia, że jeżeli ktoś uważa inaczej, to jest antysemitą. Film Polańskiego z pewnością będzie  podobny. Tego rodzaju postawa ucina jakąkolwiek merytoryczną dyskusję. Drażniło mnie też trochę przedstawienie Georgesa Picquarta, szefa wywiadu wojskowego, jako idealisty, niemal świętego, pozbawionego wad, wspaniałego bojownika o sprawiedliwość. Myślę, że gdyby był takim idealistą nieskazitelnego charakteru, nie doszedłby do tak wysokiego stanowiska i to w takiej instytucji, zajmowałby się może dziećmi w sierocińcu.

                Jeżeli ktoś nie podejdzie do książki bezkrytycznie i nie da sobą  manipulować, będzie miał sporo do myślenia. Może być tak, że czytelnik uzna, że jego zdaniem, Dreyfus był rzeczywiście niewinny . Każdy ma prawo do własnego zdania i wszystko jest ok, dopóki to zdanie jest wynikiem własnej analizy faktów , a nie z góry pozbawionej przez kogoś innego tezy.

4/6 

  

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz