wtorek, 25 sierpnia 2015

James Matthew Barrie „Przygody Piotrusia Pana” – audiobook, czyta Jarosław Boberek

Piotruś Pan

       Jeszcze kilka lat temu nie pomyślałabym , że zacznę wracać do bajek.  Ale faktycznie raz na jakiś czas, póki co dość rzadko, mam ochotę na coś naprawdę lekkiego, co nie wymaga niemal żadnego myślenia. Zdaniem niektórych psychologów każda dobra bajka czy baśń, ale taka ponadczasowa, to pewien przekaz do podświadomości . Bardzo ciekawie pisała o tym i interpretowała różne baśnie psychoterapeutka Katarzyna Miller w „Zwierciadle”  . Wydała również na ten temat książkę. Jej zdaniem każdy podświadomie , już jako dziecko, wybiera jako  ulubione te bajki, które w jakiś sposób mówią o tych problemach, które przeżywa właśnie to dziecko. Działa to według niej trochę na zasadzie  - powiedz mi swoją ulubioną bajkę, a powiem ci, kim jesteś. Czytając bajkę, dziecko nie ma świadomości tego, że czyta poniekąd o sobie, ale po prostu to czuje. W bajce z reguły jest też sposób na poradzenie sobie z problemem. Artykuły K. Miller były bardzo ciekawe i z pewnością jej teoria jest trafna, przynajmniej w moim przypadku. Z „Piotrusiem Panem” jest jednak inaczej, bo  nigdy wcześniej go nie czytałam. Wiedziałam tylko, jaka niemal każdy, że jest to rzecz o wiecznym dziecku, chłopcu, który nie chce być dorosły. I sięgnęłam po audiobook z czystej ciekawości, o co tam tak naprawdę chodzi.
       Bajka ta opowiada o trójce rodzeństwa, do których nocą przyfruwał ich kolega Piotruś Pan, razem marzyli i się bawili, a pewnej nocy wszyscy razem pofrunęli na wyspę Nibylandię,  gdzie Piotruś Pan zamieszkiwał. Na wyspie zamieszkiwali też koledzy Piotrusia, wróżka, syreny,  Indianie i różne zwierzęta. Wszyscy chłopcy cały dzień spędzali na zabawach i byłoby idealnie i naprawdę bajkowo, ale istniały pewne problemy. Głównym problemem byli piraci, również zamieszkujący tą samą wyspę, którzy  nienawidzili  Piotrusia i   jego kolegów. Chłopcy musieli też sami przygotowywać sobie posiłki, co nie było wcale takie łatwe. Nienawiść piratów do chłopców sprawiła, że w finale doszło do głównego starcia pomiędzy nimi.
     Czy coś takiego może w ogóle się podobać? Do mnie ta bajka  nie przemawiała w ogóle. Gdyby nie czytający Jarosław Boberek, byłaby najzwyczajniej w świecie nudna. Ale posłuchać mimo wszystko było warto. Może to komuś wyda się zabawne, ale dopiero w trakcie słuchania jej,  zorientowałam się , że popularna w pop kulturze i nie tylko,  postać kapitana Haka, z hakiem  zamiast jednej dłoni,   wzięła się właśnie z tej bajki. Chociażby  i z tego względu warto wracać do bajek, różne symbole i kody, funkcjonujące już od dawna w kulturze, stają się bardziej czytelne.
              Dla mnie było tam za dużo łopatologicznego dydaktyzmu, nie dość, że łopatologicznego, to momentami jeszcze , mówiąc wprost głupiego lub nieprawdziwego.  W jednej ze scen kapitan Hak, człowiek zdolny do najgorszych zbrodni, w tym zabójstwa, przypomina sobie jak to chodził jeszcze do szkoły, bardzo znanej, aczkolwiek nazwa jej nie pada. Przypomniał sobie, że wpojono mu tam, co jest najważniejsze na świecie. Jakby ktoś nie wiedział, to najważniejszą rzeczą na świecie są …. dobre maniery. Cóż, to takie brytyjskie, dla dorosłego bardzo proste do wychwycenia. I właśnie Hak zabijał i kradł , starał się jednak cały czas zachować te dobre maniery. Dla mnie to taki brytyjski nonsens. W innej scenie z kolei Wendy, jedyna dziewczynka na wyspie, miała zostać świadkiem  zabicia chłopców przez piratów. Pozwolono jej powiedzieć im ostatnie słowo.    I jakie było to jej ostatnie słowo przed ich śmiercią ( do której oczywiście nie doszło) …………… kazała im pamiętać  , że mają umrzeć, jak angielscy dżentelmeni.  Przez cały niemal tekst przewija się z kolei motyw sieroctwa i wiążącej się z nim tęsknoty za matką. Autor daje do zrozumienia, że nie każda matka jest idealna, ale  każda jednak kocha swoje dziecko. Nie wydaje mi się właściwe, aby takimi bzdurami karmić dzieci. W świetle doniesień mediów o dzieciobójczyniach, pijaczkach, pozostawiających dzieci bez opieki lub o matkach, znęcających się nad dziećmi, sensowniej chyba zamiast bredzić o dobrych manierach i angielskich dżentelmenach , lub o dobru, tkwiącym rzekomo w każdej matce, byłoby wpajać dzieciom zupełnie co innego. Barrie nie omieszkał też dać dzieciom do zrozumienia, jakie będą ich role , gdy dorosną. Wendy stała się dla chłopców „matką”, która całymi dniami zajmowała się pracami gospodarczymi, a nawet gdy chłopcy spali, ona cerowała im ubrania. Nie mogła pozwolić sobie na jakikolwiek luz, cały czas musiała ich pilnować. W tym samym czasie oni oczywiście się bawili i jakoś nie wpadli na pomysł, aby te obowiązki trochę podzielić. Cóż, byłoby to chyba sprzeczne z dobrymi manierami .  Wendy była bardzo zadowolona z takiego obrotu sprawy i myśl, aby zorganizować to jednak trochę inaczej, nie przyszła jej do głowy. Wbrew pozorom, „Piotruś Pan” jest bardzo smutną opowieścią. Sporo jest w niej żalu i tęsknoty.
            Było to stanowczo nie dla mnie. Jako dziecko nigdy nie miałam ochoty na tą bajkę i sądzę, że w dzieciństwie nie spodobałaby mi się. Ku mojemu zaskoczeniu, w tych kilku, no może co najwyżej kilkunastu  przypadkach sięgnięcia przeze mnie,  jako dorosłą osobę, po bajkę, też panowały pewne reguły. To, co podobało mi się jako dziecku,  nadal mnie zachwycało. A gdy  sięgnęłam po „Alicję w krainie czarów”, której jako dziecko w ogóle nie czułam i mnie nudziła, to było dokładnie tak samo. Myślałam, że może teraz ją zrozumiem, że zacznie mnie bawić itd. Nic z tych rzeczy się nie stało. Bajka, która dawno temu dawała wiele radości,  będzie dawała tą radość dalej. I dlatego dalej będę znowu raz na jakiś czas po bajki sięgać. Ale po „Piotrusia Pana” z pewnością ponownie już nie sięgnę.
    Gigantycznym atutem jest Jarosław Boberek . Opisy zajęć chłopców na wyspie wydają mi się teraz tak nudne , ale gdy on je czytał,  wydawały się z kolei ciekawe. Niektórzy aktorzy są już tak dobrą „marką”, że tak jak podniosą frekwencje na każdym niemal filmie, tak i zwiększą sprzedaż każdego prawie audiobooka. Boberek stał się dla mnie nowo odkrytym talentem. Gdyby nie on, byłoby to  w ogóle niestrawne.
 2/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz