niedziela, 10 maja 2015

George Orwell „Rok 1984” – audiobook, czyta Jerzy Radziwiłowicz


Obraz znaleziony dla: Rok 1984







       „Rok  1984”  to chyba jedna z nielicznych książek, o której sporo wiedziałam i której nigdy nie czytałam. I po zapoznaniu się z nią mogę stwierdzić, że niewątpliwie jest to pozycja wyjątkowa, wybitna nawet, ale której nie będę chciała przeczytać czy odsłuchać  po raz drugi.  Jest przerażająca, szczególnie końcówka, bo ostatnie kilka godzin audiobooka to opis tortur, fizycznych i psychicznych, jakim poddawany był główny bohater.
      Wiem, że uciekanie od tematów trudnych jest chowaniem głowy w piasek. I od tematów tych nie uciekam, patrząc nawet na tytuły czytanych książek. Raz na jakiś czas trafia mi się  jednak książka tak straszna, że   czytając ją czuję, że pogrążam się w dole. Ten koszmarnie obniżony nastrój utrzymuje się dłużej , niż kilka dni, czasem tydzień, albo i więcej. Jest to delikatnie mówiąc, mało przyjemne odczucie. Tego rodzaju książek nie ma wiele. Od kiedy prowadzę bloga  , mogę już stwierdzić, że jest to mniej więcej jedna książka na rok lub nawet na dwa lata . Przypominam sobie, że od kiedy piszę bloga, zbliżone odczucia miałam podczas słuchania „Bazy Sokołowskiej” Hłaski, utwór był wyjątkowy i totalnie dołujący. Podobnie było też z Ziemkiewiczem i jego pozycją „Jakie piękne samobójstwo”, ale nasilenie tego doła podczas czytania było jednak mniejsze, bo jednak tą książkę kiedyś przeczytam ponownie . Moja koleżanka z kolei nie jest w stanie dokończyć „Obłędu 44” Zychowicza. Jej zdaniem, ma on rację co do oceny naszej historii, ale jest to zbyt dołujące, aby mogła się w to wgłębiać.  Nie ulega wątpliwości, że odbiór poszczególnych dzieł jest  subiektywny i ktoś inny  mógł przeczytać chociażby właśnie Orwella bez takich odczuć. Dla mnie jednak słuchanie tego konkretnego tytułu było koszmarne.

             Akcja książki rozgrywa się w społeczeństwie , zamieszkującym państwo totalitarne, w niezbyt odległej przyszłości.   Ludzie poddani są permanentnej inwigilacji, kontrolowane są nawet ludzkie myśli, w policji działa komórka, która zajmuje się właśnie tym aspektem. W każdym pomieszczeniu , nawet w prywatnych mieszkaniach jest odbiornik, przypominający telewizor, a będący również kamerą, który sprawdza, czym kto się zajmuje. Wszelki indywidualizm jest zabroniony. Wszyscy muszą być tak samo ubrani . Wolny czas najlepiej jest spędzać w grupie,  w świetlicy,  lub na różnych zajęciach, organizowanych przez państwo. Jada się w stołówkach, serwujących różne obrzydlistwa . Regułą jest, że co jakiś czas znikają ludzie z najbliższego otoczenia, nie wiadomo dlaczego, wiadomo zaś, że stoi za tym policja. Jednego razu aresztowany został właśnie główny bohater książki. Lista jego przewinień była wyjątkowo obszerna. Spotykał się potajemnie z kobietą i uprawiał z nią seks, lubił przebywać sam, podobały mu się różne piękne, stare przedmioty, które produkowane były jeszcze przed zmianą ustroju i in. Najgorsze było zaś to, że miał on wątpliwości, czy aby na pewno panujący ustrój jest dobry dla ludzi, czyli inaczej mówiąc nie kochał swojego państwa . Tortury fizyczne i psychiczne połączone były z „praniem mózgu”, realizowane było to nawet przy użyciu czegoś w rodzaju elektrod i wstrząsów elektrycznych. Jeżeli ktoś to przeżył, stawał się wrakiem psychicznym i fizycznym, a jego „wyprany mózg” kochał już Wielkiego Brata i to chyba było najgorsze.

     Odniesienia do stalinizmu są wyjątkowo czytelne, aczkolwiek utwór , co oczywiste, może odnosić się i do innych tego typu systemów . Łamanie ludziom kręgosłupów moralnych i upodlanie ich na wszelkie możliwe sposoby , pokazane jest wyjątkowo sugestywnie.  Wyjątkowo sugestywnie pokazane jest też związane z tym  życie w permanentnym strachu wśród ludzi, gdzie wszyscy donoszą na wszystkich, znajomi na znajomych, rodzice na dzieci, dzieci na rodziców itd.

     Tego audiobooka wysłuchałam  już jakiś czas temu i nie mogłam się zabrać do tego,    aby o nim napisać. Nie potrafię wytłumaczyć, dlaczego właśnie „Rok 1984” był dla mnie tak przerażający, czytałam przecież chociażby „Archipelag Gułag” Sołżenicyna. Treść „Roku 1984” była dla mnie, podobnie chyba jak i dla każdego, w dużym stopniu znana.  Jedyny logiczny wniosek, jaki mi się nasunął to ten, iż jest to zasługą Jerzego Radziwiłłowicza. Potrafił wprowadzić w nastrój autentycznego przerażenia i grozy.
6/6

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz