Spędzamy 1/3 życia śniąc i nie za bardzo wiemy, jak
mamy rozumieć nasze sny. Do psychologów i ich niektórych teorii podchodzę z pewnym dystansem, ale Wojciecha Eichelbergera wyjątkowo cenię. Czytałam
wiele jego tekstów w „Zwierciadle” i zawsze coś wartościowego z tej lektury
wynosiłam.
Książeczka ta – 136
stron, wydrukowanych wielką trzcionką , to opis 12 przypadków pacjentów
psychoterapeuty. Każda z tych osób miała swoje problemy, na początku rozdziału jest
to właśnie opisane. Każdej z nich w pewnym momencie przyśnił się charakterystyczny
sen. Sen ten z reguły przemawiał za pomocą symboli i odnosił się właśnie do
sytuacji danej osoby, wydobywał z jej podświadomości jej lęki czy marzenia. Potem następuje interpretacja snu. Jeden rozdział
to jeden pacjent i jego sen.
Rozmówcy,
dyskutujący o tych snach, tj. Eichelberger i Jastrurn wychodzą z założenia, że
sny są jakby listami naszej podświadomości do nas. Czasem, a nawet i często, nie
wiemy, co w nas w środku siedzi, czego tak naprawdę chcemy, niekiedy czegoś wiedzieć
nie chcemy i przed pewnymi prawdami bronimy się. Podświadomość do nas przemawia właśnie przez
sny. Jest to jednak przekaz indywidualny, składający się z obrazów, które mogą
być czytelne tylko dla tej konkretnej osoby. Przykładowo jeden z pacjentów W.
Eichelbergera wychowywał się w bardzo biednej rodzinie, nie mieli nawet normalnej
ubikacji, czego bardzo się wstydził. Potem się wybił, po wielu już latach , gdy
mieszkał zupełnie gdzie indziej, zdobył majątek, szczęśliwy jednak w dalszym
ciągu nie był. I przyśnił mu się sen, w którym odwiedził on sąsiada z dzieciństwa,
biedaka i skorzystał u niego z toalety. Toaleta ta była inna niż w rzeczywistości, szło się do niej
bardzo , bardzo wysoko, była to taka podniebna, wyjątkowo luksusowa toaleta.
Okazało się jednak, że nie można z niej wyjść, wszędzie jest przepaść .
Tą toaletę psycholog potraktował jako symbol tego, od czego pacjent chciał
uciec i zarazem symbol tego, do czego dążył. Był to też obraz tego, do czego
doszedł, do luksusu, z którego można już tylko spaść , do tego dochodziło
odcięcie się od korzeni i jednoczesna tęsknota za tymi korzeniami. Nie ma
jednego kodu do odczytywania snów, tak jak np. przyjmują to różne senniki. U
kogoś innego taka toaleta mogłaby symbolizować coś zupełnie innego.
W książeczce tej
jest cała masa symboli. Przykładowo osoba zdominowana, mająca wszystko
uporządkowane i poukładane śniła, że uciekała skądś, chciała przeskoczyć przez
płot i jej się to nie udało. Trzeba było się zastanowić, przed czym była ta
ucieczka i czy nie warto byłoby ją przeprowadzić w rzeczywistości, czyli
zmienić to, co tą osobę uwierało.
Dla mnie przypadki te
były wyjątkowo ciekawe. I nawet już po tej lekturze starałam się przypomnieć
sobie, co mi się śniło i co to może oznaczać. Przecież nawet w każdej religii
świata pojawiają się sny i przekazy, jakie te sny dają śniącemu. Do przeczytania
całości i nawet do przemyślenia wszystkiego wystarczy jeden wieczór. Potem
można wracać i jeszcze zerknąć. Według mnie warto.
To co mi
przeszkadzało, to fakt, że większość tych pacjentów miała wyjątkowo ciężkie
dzieciństwo i w wielu przypadkach ich problemy były z tego powodu inne niż u większości
ludzi. Często też powracał problem relacji z matką czy ojcem, mimo tego, że
pacjenci byli już dorośli. Osobiście mam wątpliwość co do sensu ciągłego otwierania
starych ran i analizowania ich. Ale przeczytać warto. Opisanych przypadków
jest sporo, coś zbliżonego do siebie chociażby w pewnej części, każdy znajdzie.
4/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz