poniedziałek, 30 marca 2015

Evzen Bocek „Ostatnia arystokratka”





Evzen Bocek , autor książki, zatrudniony jest jako kasztelan jednego z czeskich zamków, jest to inaczej mówiąc zarządzający  . Zna się na tej tematyce i akcję swojej książki umiejscowił właśnie na takim zamku. Zamek ten został odzyskany od państwa przez prawowitych właścicieli, a konkretnie przez ich spadkobierców, wnuka z rodziną. Właściciele ci  przybyli do Czech z USA, gdzie zamieszkiwali na stałe. I właśnie ich perypetie po powrocie do kraju przodków są  opisane w książce. Opisuje je narratorka, czyli ich nastoletnia córka. Rodzina była całkowicie spłukana, owszem stali się właścicielami olbrzymiej nieruchomości, ale nie mieli z czego żyć, nie pracowali przecież. A zamek wręcz sypał się ze starości i z braku remontu. Odnalezienie się w wielkim, ziemnym zamku i zdobycie środków utrzymania to tematy główne „Ostatniej arystokratki”.  

    Książka jest lub może raczej bywa śmieszna, w moim odczuciu na początku śmieszy bardziej, pod koniec zdecydowanie mniej.  Jest to styl przypominający Joannę  Chmielewską, ale mnie osobiście Chmielewska śmieszy bardziej. Ale to kwestia gustu. Gdybym miała porównywać, to u Chmielewskiej humor jest na znacznie wyższym poziomie. Bohaterka książek Chmielewskiej jest nie tylko wykształcona, ale jeszcze zawsze  inteligentna , a nawet i błyskotliwa. U Bocka rodzice narratorki są idiotami. Matka to typowa Amerykanka o niczym nie mająca pojęcia, jej ulubionym zajęciem jest czytanie biografii księżnej Diany. Ojciec różni się niewiele. Ich córka, narratorka, różni się tym tylko, że nie jest idiotką. Humor u Bocka jest na zróżnicowanym poziomie, często niestety jest niesmaczny . Sytuacje humorystyczne wynikają nie z sytuacji, zaaranżowanych przez bohaterów, ale z przypadku, najczęściej zaś śmieszne mają  być głupie zachowania domowników i ich służby . Sporo jest opisów , związanych jest z kupami czy sikami, np. kot wieziony w torebce zrobił kupę   i zaczęło śmierdzieć, albo ktoś wysikał się do nocnika, kot potrącił nocnik i zawartość się wylała na dywan, poczym również zaczęło śmierdzieć.

    Inteligentniejsze puenty też się zdarzają. Autor dość krytycznie opisuje   zachowania turystów, zwiedzających zamek. Okazało się, że są oni w dużym stopniu zainteresowani spirytyzmem i ich zainteresowaniem cieszą się zamki, nawiedzane przez duchy. Konieczne było więc wymyślenie duchów, jak również okoliczności, w których miałyby one straszyć.  Arystokracja kojarzy się często z jazda konną i niezbędne było również, aby rodzina jeździła konno. Było to atrakcją dla turystów, szczególnie gdy można było  zrobić zdjęcie hrabiny jadącej konno. Właściciele musieli więc szybko nauczyć się tej sztuki. Dość ciekawe było spostrzeżenie, że większości turystów nic nie interesuje. Mimo, że przychodzą na zamek z własnej woli, chcą skończyć zwiedzanie możliwie szybko. Dlaczego więc przychodzą? No bo nie mają innego zajęcia, szczególnie w weekend , a w weekend coś „trzeba”  zaplanować i zrobić.

          Denerwowało mnie też, że w wielu scenach źle traktowane były przez domowników zwierzęta , przykładowo kot był kopany, psom zakładano kolczatki, a szczytem była już scena świniobicia. Aby zarobić, rodzina chciała urządzić świniobicie na oczach turystów. Świnia jednak zachorowała i mogła nie dożyć wyznaczonego dnia, w związku z czym wezwano weterynarza, aby naszprycował ją jakimikolwiek lekami po to tylko, aby dożyła przybycia turystów. Zwierzę stało się apatyczne i jego zarżnięcie odbyło się w terminie, na miejscu przyrządzono mięso i dano je turystom. Całość bardzo się podobała, wyłonił się więc pomysł, aby zabić drugą świnię, ta była zdrowa, wyrywała się . W wykonaniu  Evzena Bocka opisy zabijania tych zwierząt miały być  bardzo   śmieszne, np. przerażone zwierzę chce uciec, kwiczy, turyści się śmieją. Dla mnie było to obrzydliwe.

     Zastanowiła mnie mentalność Czechów, wiele im do szczęścia nie trzeba. Pośmieją się z idiotyzmów i są zadowoleni . Nie udają inteligentów. Kompleksów nie mają. W książkach jest też co nieco o historii zamku, który odzyskała rodzina. Opisy są krótkie, zamek przechodził podczas różnych wojen z rąk do rąk, nikt go nie bronił, „zdobywał go, kto chciał”. Właścicielom to chyba przesadnie nie przeszkadzało. Nikt w żadnych walkach nie ginął, nikt nie odnosił ran, ród przyzwyczaił się chyba do różnych lokatorów różnych przekonań i różnych nacji. Bez względu na to, do jakiego państwa zamek należał, hrabianki skupiały się na  szukaniu mężów, wywoływaniu duchów  i temu podobnych rozrywkach. Panowie polowali. Jedyne zniszczenia budowli wynikały z upływu czasu.  W zamku było skrzydło Himmlera, który krótko tam pomieszkiwał podczas wojny. Potomkowie nie tylko nie wstydzą się tego, ale są zadowoleni, bo mogą tam wpuszczać turystów i na nich zarabiać.  To , co dla kogoś innego byłoby wstydliwe, czy głupie, oni obracają w żart.  Okazało się np. , że jeden z przodków  był erotomanem  o bardzo wyrafinowanych gustach. Zostały po nim zapiski z opisami różnych scen porno i opisami  gadżetów do seksu. Niektóre z tych gadżetów też się ostały. Rodzina błyskawicznie wykorzystała to , zebrała wszystko i powstał pokój , przypominający sex shop retro i dom publiczny retro. Pokój stał się miejscem do zwiedzania  dla wycieczek, na których można było zarobić.  Jest to specyficzna mentalność.  To właśnie dzięki niej Czesi przetrwali II wojnę z symbolicznymi stratami zarówno w ludziach, jak i w mieniu.

             W sumie książka najgorsza nie jest. Zachwytów też nie podzielam. Można się co nieco dowiedzieć się o zubożałych potomkach arystokracji we współczesnych czasach. Temat jest oryginalny. Pośmiać też trochę się można. Pytanie jest tylko takie, czy kogoś śmieszy ten rodzaj dowcipu.  Kiedyś oglądałam wywiad z Joanną Chmielewska w telewizji. Dziennikarka jej zakomunikowała, że zdaniem niektórych osób, jej książki nie prezentują zbyt wysokiego poziomu. Pisarka odpowiedziała krótko, że te osoby nie muszą jej książek czytać.  Uważam, że takie książki są potrzebne, jest to świetna rozrywka.  Jeśli ktoś chce się rozbawić , wyluzować, może sięgnąć po „Ostatnią arystokratkę” , ja dalszych tomów kupować jednak nie będę.

4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz