
Tekst książki jest równie wyśmienity, jak
i wykonanie audiobooka przez mało znanego Ryszarda Nadrowskiego. Aczkolwiek
„Dom na Placu Waszyngtona” jest klasykiem , znałam go jedynie z filmu Agnieszki
Holland o tytule „Plac Waszyngtona”. Film jest dość wierną ekranizacją książki,
jest wybitny, ale powieść zawiera masę tych elementów, których w filmie być nie
mogło, a które zadecydowały właśnie o tym, że stała się klasyką literatury.
„Dom na Placu Waszyngtona” jest powieścią
psychologiczną , w której wydarzenia toczą się
nieśpiesznie i która idealnie nadawałaby się – po odpowiednich
oczywiście przeróbkach - do wystawienia jako sztuka teatralna. Bohaterów jest zaledwie kilku. Majętny i
inteligentny lekarz – doktor Sloper, w średnim wieku, jest ojcem Katarzyny, lat około 20. Katarzyna
jest niezbyt bystra, ale wyjątkowo uczciwa, prostolinijna i prawdomówna.
Mieszka z nimi siostra pana domu, wdowa, pani Penniman. Jest też druga siostra
gospodarza, ale ona nie odgrywa większej roli. A jednym z głównych bohaterów
zostaje pretendent do ręki Katarzyny – Maurycy Townsend. Ojciec dziewczyny,
dostrzegając w nim obiboka i łowcę posagu,
zdecydowany był, aby nie dopuścić do małżeństwa. Katarzyna zaś była
szaleńczo zakochana w Maurycym. Rozgrywające się wydarzenia skupiają się na
rozgrywce pomiędzy tymi osobami. Przyznam, że mimo iż wiedziałam z filmu, co
się stanie, byłam mocno zaciekawiona.
Ryszard Nadrowski czyta powoli, wyraźnie, robi nawet w niektórych
miejscach kilkusekundowe przystanki. Jest więc czas, aby wchłonąć to, co się
działo .
Ta książka nasunęła mi porównania Henry` ego Jamesa z Fiodorem Dostojewskim.
Obaj pisarze opisują niesamowicie wnikliwie ludzką duszę. Dostojewski opisuje głównie biedotę, James
bogate mieszczaństwo czy arystokrację.
Rozgrywka w „Domu na Placu Waszyngtona” pozornie jest dość prosta i
można rzec – stara jak świat. Młoda dziewczyna znalazła sobie nieodpowiedniego
kandydata do ręki i rodzic stara się zapobiec małżeństwu. W wykonaniu Jamesa bohaterowie są
prześwietleni do głębi . Interesujący jest każdy moment . Chociażby gdy pojawia
się Maurycy zarówno Katarzyna, jej ojciec i ciotka inaczej go postrzegają.
Ojciec momentalnie zauważył, że chłopak
nie ma ani stałego zajęcia , ani stałego dochodu. Przypuszczał, że ubieganie
się o to zajęcie nie przychodzi chłopakowi do głowy, utrzymywać go może
przecież niebogata siostra, mająca na dodatek gromadę dzieci. Udał się do tej
siostry i podszedł ją wyjątkowo umiejętnie, poprosił aby poinformowała go, co
sądzi o swym bracie, jako kandydacie na małżonka. Siostra lekarza nie
dostrzegała tych faktów. Sprawiała wrażenie, jakby podkochiwała się w Maurycym.
Pozornie stateczna i prawa, na dodatek utrzymanka, zaczęła snuć różne obłudne
intrygi, o które nikt by jej nie podejrzewał.
Szalenie ciekawe , właściwie
najciekawsze, są spostrzeżenia natury
psychologicznej , które wkładane są najczęściej w usta narratora, ale również i
doktora, a nawet i Katarzyny. Odkrywczo podchodzi on do relacji rodzicielskich. Katarzyna
wyznała w jednym z momentów książki, że ma świadomość, iż ojciec jej nie kocha.
Ona nie miała o to pretensji i rozumiała, że on nie może zapomnieć żony, która
zmarła przy porodzie. Wyznała, że wie, iż nie spełnia wymagań ojca, głównie
dlatego, że nie jest zbyt inteligentna.
Co najbardziej zaskakujące, Katarzyna nie miała pretensji do ojca o ten
brak uczuć i uznała, że to nie jest jego wina, że nad uczuciami zapanować nie można. Ona np.
nie planowała miłości do Maurycego, ale stało się. Przyznać ponad 100 lat temu,
że człowiek z wyższej klasy, wykształcony i majętny może nie kochać swego
dziecka, było prawdopodobnie sporym aktem odwagi. No i świadczy o niesamowitej
przenikliwości. Dowodów na to, że tak naprawdę doktor Sloper nie kochał
Katarzyny, jest sporo. Trzeba tylko
uważnie czytać, czy słuchać.
Wyjątkowo nowatorskie wydało
mi się nie tylko podejście Henry`ego Jamesa
do rodzicielstwa, ale i do małżeństwa. Jest ono nawet nowatorskie i
dzisiaj. Otóż H. James , czyli nasz narrator, ma świadomość, że niekiedy
odmawianie wyjścia za mąż może być aktem świadomym , a nawet w pewnych
warunkach korzystnym dla kobiety. Z reguły znaczna część osób uważa, że jest
odwrotnie, że za maż nie wychodzi tylko ta kobieta, która nie ma kandydata. Nie
ujawniając biegu wydarzeń, mogę zasygnalizować, że po zaręczynach Katarzyny i
Maurycego, opór ojca stał się sporym
problemem. Małżeństwo nie zostało
zawarte wtedy, kiedy się tego spodziewano. Ale po pewnym czasie ten temat stał
się znowu aktualny, a poza tym pojawili się inni kandydaci. Nie powiem oczywiście, jak się to zakończyło,
ale doszło do takiej sytuacji, że Katarzyna za mąż nie wychodziła i odprawiała kandydatów
z kwitkiem. Odpowiedź, dlaczego tak
się działo, jest oczywiście w naszej powieści.
Zagadnień psychologicznych, które podejmuje
H. James, jest sporo. Bieg wydarzeń doprowadził do tego, że i
Katarzyny uczucie wobec ojca zaczęło się zmieniać, a nawet zanikać . Doktor o
córkę się troszczył , zapewnił jej
edukację i zaspokoił potrzeby materialne.
Ale nie stać go było na nic ciepłego i wymagał ślepego posłuszeństwa.
Czy dziwne jest, że Katarzyna przestała go kochać ?
Wątek ciotki jest dość humorystyczny,
chociaż odsłonięcie obłudy i obraz charakteru, jaki się potem wyłonił, był
przerażający.
Henry James miał brata, wybitnego psychologa. By może ta znajomość
charakterów ludzkich Henry`ego Jamesa była również po części zasługą brata.
Trudno powiedzieć.
„Dom na Placu Waszyngtona” nie jest
pierwszą książką H. Jamesa, jaką poznałam. Czytałam wcześniej „Ambasadorów” i
„W kleszczach lęku”. Najbardziej podobał mi się jednak „Dom”, był najciekawszy,
chociaż oczywiście to kwestia gustu.
6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz