czwartek, 12 lutego 2015

Henry James „Dom na Placu Waszyngtona” – audiobook, czyta Ryszard Nadrowski





      Tekst książki jest równie wyśmienity, jak i wykonanie audiobooka przez mało znanego Ryszarda Nadrowskiego. Aczkolwiek „Dom na Placu Waszyngtona” jest klasykiem , znałam go jedynie z filmu Agnieszki Holland o tytule „Plac Waszyngtona”. Film jest dość wierną ekranizacją książki, jest wybitny, ale powieść zawiera masę tych elementów, których w filmie być nie mogło, a które zadecydowały właśnie o tym, że stała się klasyką literatury.

    „Dom na Placu Waszyngtona” jest powieścią psychologiczną , w której wydarzenia toczą się  nieśpiesznie i która idealnie nadawałaby się – po odpowiednich oczywiście przeróbkach - do wystawienia jako sztuka teatralna.   Bohaterów jest zaledwie kilku. Majętny i inteligentny lekarz – doktor Sloper, w średnim wieku,  jest ojcem Katarzyny, lat około 20. Katarzyna jest niezbyt bystra, ale wyjątkowo uczciwa, prostolinijna i prawdomówna. Mieszka z nimi siostra pana domu, wdowa, pani Penniman. Jest też druga siostra gospodarza, ale ona nie odgrywa większej roli. A jednym z głównych bohaterów zostaje pretendent do ręki Katarzyny – Maurycy Townsend. Ojciec dziewczyny, dostrzegając w nim obiboka i łowcę posagu,  zdecydowany był, aby nie dopuścić do małżeństwa. Katarzyna zaś była szaleńczo zakochana w Maurycym. Rozgrywające się wydarzenia skupiają się na rozgrywce pomiędzy tymi osobami. Przyznam, że mimo iż wiedziałam z filmu, co się stanie, byłam mocno zaciekawiona.  Ryszard Nadrowski czyta powoli, wyraźnie, robi nawet w niektórych miejscach kilkusekundowe przystanki. Jest więc czas, aby wchłonąć to, co się działo .

     Ta książka nasunęła mi porównania  Henry` ego Jamesa z Fiodorem Dostojewskim. Obaj pisarze opisują niesamowicie wnikliwie ludzką duszę.  Dostojewski opisuje głównie biedotę, James bogate mieszczaństwo czy arystokrację.  Rozgrywka w „Domu na Placu Waszyngtona” pozornie jest dość prosta i można rzec – stara jak świat. Młoda dziewczyna znalazła sobie nieodpowiedniego kandydata do ręki i rodzic stara się zapobiec małżeństwu.  W wykonaniu Jamesa bohaterowie są prześwietleni do głębi . Interesujący jest każdy moment . Chociażby gdy pojawia się Maurycy zarówno Katarzyna, jej ojciec i ciotka inaczej go postrzegają. Ojciec momentalnie  zauważył, że chłopak nie ma ani stałego zajęcia , ani stałego dochodu. Przypuszczał, że ubieganie się o to zajęcie nie przychodzi chłopakowi do głowy, utrzymywać go może przecież niebogata siostra, mająca na dodatek gromadę dzieci. Udał się do tej siostry i podszedł ją wyjątkowo umiejętnie, poprosił aby poinformowała go, co sądzi o swym bracie, jako kandydacie na małżonka. Siostra lekarza nie dostrzegała tych faktów. Sprawiała wrażenie, jakby podkochiwała się w Maurycym. Pozornie stateczna i prawa, na dodatek utrzymanka, zaczęła snuć różne obłudne intrygi, o które nikt by jej nie podejrzewał.

    Szalenie ciekawe , właściwie najciekawsze,   są spostrzeżenia natury psychologicznej , które wkładane są najczęściej w usta narratora, ale również i doktora, a nawet i Katarzyny. Odkrywczo podchodzi  on do relacji rodzicielskich. Katarzyna wyznała w jednym z momentów książki, że ma świadomość, iż ojciec jej nie kocha. Ona nie miała o to pretensji i rozumiała, że on nie może zapomnieć żony, która zmarła przy porodzie. Wyznała, że wie, iż nie spełnia wymagań ojca, głównie dlatego, że nie jest zbyt inteligentna.    Co najbardziej zaskakujące, Katarzyna nie miała pretensji do ojca o ten brak uczuć i uznała, że to nie jest jego wina, że  nad uczuciami zapanować nie można. Ona np. nie planowała miłości do Maurycego, ale stało się. Przyznać ponad 100 lat temu, że człowiek z wyższej klasy, wykształcony i majętny może nie kochać swego dziecka, było prawdopodobnie sporym aktem odwagi. No i świadczy o niesamowitej przenikliwości. Dowodów na to, że tak naprawdę doktor Sloper nie kochał Katarzyny, jest sporo.  Trzeba tylko uważnie czytać, czy słuchać.

                  Wyjątkowo nowatorskie wydało mi się nie tylko podejście Henry`ego Jamesa  do rodzicielstwa, ale i do małżeństwa. Jest ono nawet nowatorskie i dzisiaj. Otóż H. James , czyli nasz narrator, ma świadomość, że niekiedy odmawianie wyjścia za mąż może być aktem świadomym , a nawet w pewnych warunkach korzystnym dla kobiety. Z reguły znaczna część osób uważa, że jest odwrotnie, że za maż nie wychodzi tylko ta kobieta, która nie ma kandydata. Nie ujawniając biegu wydarzeń, mogę zasygnalizować, że po zaręczynach Katarzyny i Maurycego, opór ojca stał się sporym  problemem.  Małżeństwo nie zostało zawarte wtedy, kiedy się tego spodziewano. Ale po pewnym czasie ten temat stał się znowu aktualny, a poza tym pojawili się inni kandydaci.  Nie powiem oczywiście, jak się to zakończyło, ale doszło do takiej sytuacji, że Katarzyna za mąż nie wychodziła i odprawiała kandydatów z kwitkiem.    Odpowiedź, dlaczego tak się działo, jest oczywiście w naszej powieści.

    Zagadnień psychologicznych, które podejmuje H. James,  jest sporo.  Bieg wydarzeń doprowadził do tego, że i Katarzyny uczucie wobec ojca zaczęło się zmieniać, a nawet zanikać . Doktor o córkę się troszczył  , zapewnił jej edukację i zaspokoił potrzeby materialne.  Ale nie stać go było na nic ciepłego i wymagał ślepego posłuszeństwa. Czy dziwne jest, że Katarzyna przestała go kochać ?

    Wątek ciotki jest dość humorystyczny, chociaż odsłonięcie obłudy i obraz charakteru, jaki się potem wyłonił, był przerażający.

    Henry James miał brata,  wybitnego psychologa. By może ta znajomość charakterów ludzkich Henry`ego Jamesa była również po części zasługą brata. Trudno powiedzieć.

    „Dom na Placu Waszyngtona” nie jest pierwszą książką H. Jamesa, jaką poznałam. Czytałam wcześniej „Ambasadorów” i „W kleszczach lęku”. Najbardziej podobał mi się jednak „Dom”, był najciekawszy, chociaż oczywiście to kwestia gustu.

6/6

      

    

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz