środa, 28 stycznia 2015

Frances Hodgson Burnet „Tajemniczy ogród” – audiobook, czyta Maja Komorowska


Tajemniczy ogród
      
      „Tajemniczy ogród” to najwspanialsza książka mojego dzieciństwa. I czytałam ją parę razy jako osoba dorosła. Wracanie do niej to niemal zmysłowa przyjemność.  O takiej właśnie przyjemności czytania mówili bohaterowie „Klubu Dumas” A. Pereza-Reverte . Właściwie to tylko w dzieciństwie  książkę tą  odbierałam dosłownie, potem chłonęłam ją na zasadzie skojarzeń i symboli . I o dziwo, zawsze w niej coś odkrywałam nowego. I nigdy mi się nie znudziła. I wiem, że z pewnością za jakiś czas sięgnę do niej ponownie. Poziomem książce dorównuje też jego wersja filmowa w reżyserii Agnieszki Holland. Trudno mi sobie wyobrazić bardziej tajemnicze domostwo, niż to z filmu.

   Czym jest tajemniczy ogród? Jest symbolem wyjścia do świata i otwarcia się na niego.  Do pewnego momentu i Colin i Mary byli  od tego świata odwróceni i widzieli w nim tylko albo zło, albo coś niewartego uwagi. Colin był małym hipochondrykiem, leżącym całymi dniami w łóżku i zadręczającym otoczenie napadami histerii. Ojciec od niego uciekał i nikt go nie znosił. Mary w Indiach też była odseparowana od świata i otoczona służbą. Żadne z nich nie miało ani radości życia, ani przyjaciół. Ojciec Colina podróżował po świecie i żył w żałobie po śmierci żony. Gdy dzieci odkryły tajemniczy ogród odkryły radość życia. Znalazły coś,  co cieszy, zaczęły się śmiać i bawić. Każdy dzień zamiast nudy stawał się niespodzianką. Ojciec Colina też odżył, gdy po latach znowu znalazł się w ogrodzie.

     Ogród jest też symbolem czegoś, co daje zarazem  wytchnienie od codzienności i   energię i radość  życia.  Może to być ulubione miejsce, ale niekoniecznie, może to być i ulubione zajęcie i hobby, co kto chce. Każdy ma , lub powinien mieć swój własny tajemniczy ogród.

   Ogród to też symbol uważności i odkrywania tego, co było na wyciągnięcie ręki , a pozostawało niezauważalne lub nawet odrzucone. Ogród został przecież zamknięty 10 lat wcześniej, klucz zakopano, a furtkę zamknięto. Mary odnalazła i klucz i furtkę. I ogród stał się dla niej czymś bardzo ważnym. W nim nauczyła się kochać przyrodę  i ludzi.

    Tych wyliczanek mogłoby być więcej. Książka dodaje sił i zawsze wprowadza w radosny nastrój. Dzieje się tak zawsze.

     Co zaś do audiobooka, to takich zachwytów już we mnie nie wzbudził. Treść książki znam na tyle, że  szybko wychwyciłam, że Komorowska czyta wersję pełną, bez skrótów.  I to jest niewątpliwie plusem.  Ale sposób czytania bywał dla mnie momentami drażniący. Być może to tylko kwestia gustu, ale podczas słuchania audiobooka nie powinno się  jakby mieć świadomości, że to czyta aktor czy lektor. Jest to porównywalne z muzyką filmową. Gdy muzyka jest dobra, to często podczas pierwszego oglądania filmu jej się jakby nie słyszy. Widz nie wie, dlaczego np. czuje grozę, a ta groza narasta. Dopiero podczas kolejnego oglądania patrzy uważniej i wychwytuje już konkretną melodię. Gdy ktoś czyta dobrze, to na sposób czytania uwagi się nie zwraca , wszystko jest w porządku, myśli się jedynie o treści. W tym konkretnym przypadku M. Komorowska mnie często drażniła, chwilami czytała tak, jakby zapoznawała się z książką po raz pierwszy, lub jakby czytała ją po bardzo długiej przerwie. Robiło to niekiedy wrażenie, jakby ktoś czytał tekst w obcym języku i nie rozumiał, o czym jest mowa. Nie była w stanie stworzyć nastroju. Nigdy nie lubiłam M. Komorowskiej i z reguły drażniła mnie w filmach. Tutaj było tak samo.  Właściwie to nabrałam już ochoty na to, aby odsłuchać tą książkę w innej interpretacji.  

4/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz