wtorek, 30 grudnia 2014

Najlepsze książki 2014r.


     Lubię takie zestawienia i podsumowania. W swoim podsumowaniu nie będę robiła podziału na literaturę obcą i polską. Nie będzie także odrębnego zestawienia w zależności od tego, czy jest to powieść czy  reportaż lub biografia itp. Po dłuższym zestawieniu doszłam do wniosku, że biorę pod uwagę książki, które przeczytałam w 2014r. , nawet gdy nie były one nowościami  i nawet gdy zostały wydane 100 lat wcześniej. O miejscu w podsumowaniu decyduje to, jakie wrażenie wywarła na mnie książka.  Z pierwszą trójką miałam jednak spory problem, długo nie mogłam się zdecydować, która pozycja ma być pierwsza, która druga, a która trzecia. Gdy wydawało mi się, że już wszystko mam ustalone,  zmieniałam zdanie i w ramach tej pierwszej trójki następowały przetasowania. Potem okazywało się, że nie są one ostateczne. Znowu zmieniałam.

 1.       Javier Marias „Twoja twarz jutro. Trucizna, cień i pożegnanie”

          Jedna z najlepszych powieści, jakie kiedykolwiek w ogóle przeczytałam. Niespotykana jest głębia psychologiczna postaci, w tomie jest też trochę historii, oczywiście o incydentach z historii mniej znanych.  Ta konkretna książka jest zdecydowanie najlepszą powieścią Mariasa , jaką  przeczytałam, pisał ją w bardzo dojrzałym wieku i to wielkie doświadczenie widać. Z pewnością w przyszłym roku sięgnę po inne książki Mariasa.
 
2.       Charlotte Bronte „Dziwne losy Jane Eyre”

         Jest to powieść, którą w tym roku czytałam po raz drugi i doskonale znam ją z adaptacji filmowych. Za pierwszym razem , gdy czytałam ją kilkanaście lat wcześniej , nie zrozumiałam jej. Dostrzegłam w niej tylko płytki romans . Tym razem było to totalne olśnienie, tak jakby ktoś miał gdzieś pod ręką wielki skarb, patrzyłby na niego stale i dopiero po latach zorientowałby się, jak bardzo wartościowy on jest.  Wbrew pozorom, do tej lektury trzeba dojrzeć. I tak jak w przypadku Mariasa, w 2015r. również sięgnę po inne książki sióstr Bronte. Czytam teraz biografię sióstr, z której wynika, że tak faktycznie pisarką była tylko Charlotte Bronte i to ona jest autorką książek przypisywanych Emily i Ann. Wywód jest bardzo przekonywujący, ale więcej będzie o tym w następnym poście, już w Nowym Roku.

 3.       Piotr Zychowicz „Obłęd 44”

        To jedna z nielicznych książek, która zmieniła w sposób znaczący postrzeganie przeze mnie wydarzeń historycznych i to na zawsze. Zainspirowała mnie do zgłębianie historii, zastanowienia nad nią. Dzięki niej sięgnęłam po Cata- Mackiewicza. Jest to zdecydowanie najbardziej wstrząsająca książka o tematyce historycznej, jaką czytałam. Co paradoksalne, mowa jest w niej o wydarzeniach, o których rzekomo sporo się wie.

 4.       Marcel Proust „W stronę Swanna”

      Refleksyjny tom  nie tylko o dzieciństwie, ale nie tylko właściwie o wszystkim, w tym o kulturze, sztuce, a nawet o zdobywaniu mężczyzny – właśnie tytułowego Swanna przez kobietę.  Nie mogę zapomnieć o tej książce, każdy kto ma choć trochę refleksyjną naturę, będzie zachwycony.  

 5.       B. Dobroch, P.Wilczyński „Broad Peak. Niebo i Piekło”.

        Od dawna nie czytuję reportaży czy tzw. literatury faktu. Powinnam powiedzieć, że nie czytywałam, od czasu przeczytania tej książki znowu zaczęłam takie pozycje czytywać. Jest to wyjątkowy przykład na to, jak bardzo można wgłębić się w temat wałkowany we wszystkich mediach przez wiele miesięcy . Można wgłębić się do tego stopnia, że okazuje się, iż wiedza przekazywana przez media była nie tylko powierzchowna  i wybiórcza, ale też mało ciekawa. Dopiero pod piórem B. Dobrocha i P. Wilczyńskiego stało się jasne, co tak naprawdę zaszło na Broad Peaku. Dodać do tego trzeba  jeszcze   całą masę rozważań na inne, niż góry tematy, typu przyjaźń, lojalność, pasja i in.

 6.       Piotr Zychowicz „Pakt Ribbentrop – Beck”

Ta pozycja różni się trochę sposobem podejścia do tematu od „Obłędu 44”. Nie każdy lubi rozważania w stylu – co by było, gdyby… Ja takie rozważania lubię bardzo. W historii to one dają najwięcej do myślenia. A do takich rozważań wiedza jest wyjątkowo potrzebna.

 
7.       Jane Austin „Duma i uprzedzenie”

        Z Jane Austin było trochę tak, jak z siostrami Bronte. Znałam je z filmów , czytałam jedną pozycję, i jej książki wydawały mi się dość prostaczymi romansami, które na dodatek w ogóle nie są interesujące  , bo zakończenie jest zawsze proste do przewidzenia, tzn. zawsze jest happy end. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na poczucie humoru autorki i na niesamowity zmysł obserwacji.  O ile w „Dziwnych losach Jane Eyre”  opisane było życie nietypowe , pełne dramatycznych sytuacji, o tyle u Austin bohaterowie pokazani są w sytuacjach zwyczajnych i mają dylematy takie, jak niemal każdy. Austin nie dramatyzuje, ale jest kąśliwa, bystra i szalenie inteligentna.

 8.     E. M. Remarque "trzej towarzysze"

 9.       Piotr Zychowicz – „Opcja niemiecka”

       Rok 2014r. należy do Zychowicza, wydawało mi się, że po lekturze poprzednich jego książek nie będzie już w stanie mnie niczym zaskoczyć. Ale zaskoczył. Jego rozważania mogą początkowo wydawać się szokujące, w naszej świadomości ktoś, kto w czasie wojny współpracował z Niemcami jawi się jako ktoś skrajnie obrzydliwy. Okazuje się, że nie wszystko jest takie czarno – białe.

 10.   Stanisław Mackiewicz – Cat „Stanisław – August”

       Mackiewicz – Cat to kolejne odkrycie, sylwetka Stanisława Augusta nigdy mnie nie pociągała, ale jego osoba i czasy, w których żył zostały opisane tak barwnie,  że nie sposób się tym nie zainteresować. Autor pokazuje, że to, co uważaliśmy za białe może być czarne i odwrotnie. Pokazuje, jak inaczej i wnikliwiej można patrzeć na historię.

     Zastanawiałam się, czy brać pod uwagę „Rozważania biblijne” ks. Bp. J. Życińskiego, które wywarły na mnie olbrzymie wrażenie . Ale doszłam do wniosku, te rozważania o Piśmie Świętym  i innego rodzaju literatura są czymś, co jest nieporównywalne.

    Generalnie miniony rok pod względem  przeczytanych książek był wyjątkowo udany, odkryłam Zychowicza, Prousta, Cata-Mackiewicza, na nowo odkryłam Charlotte Bronte, Jane Austin.

 

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Stanisław Mackiewicz – Cat „Stanisław August” - audiobook, czyta Andrzej Piszczatowski

Okładka produktu


    Nazwisko Mackiewicz – Cat jest już legendą.  Stanisław August  Poniatowski nigdy nie był dla mnie postacią godną uwagi, a moja wiedza na jego temat miała charakter wyłącznie szkolny. Po odsłuchaniu książki  muszę przyznać, że Mackiewicz – Cat to rzeczywiście niesamowita wnikliwość, zdolność podążania za prawdą wbrew powszechnie panującym poglądom i wyjątkowo szerokie spojrzenie. Po tej lekturze nie tylko  moja wiedza uległa poszerzeniu, ale w ogóle inaczej spojrzałam na całą epokę i trochę inaczej postrzegam ją w kontekście całych dziejów.   Nie jest to książka łatwa , nie ma w niej rozdziałów lekkich. Jest oczywiście mowa o młodzieńczym romansie Stanisława Augusta  z carycą  Katarzyną, ale autor pisze o tym tylko dlatego, że romans ten miał gigantyczny wpływ na życie Augusta , a tym samym wpłynął na losy całego państwa.  Nie ma za to w ogóle mowy o innych romansach, jest o nich tylko enigmatycznie wspomniane. Nie jest tak samo zbyt rozbudowany wątek prywatny , np. kwestia zainteresowań Augusta, sposobu spędzania wolnego czasu , nie wiadomo, z kim się przyjaźnił i czy w ogóle miał przyjaciół, nie wiadomo, czy miał nałogi i jakie. We współczesnych biografiach wątki , nazwijmy to plotkarskie , są mocno rozbudowane  i pierwszy chyba raz spotykam się z książką, gdzie tego właściwie nie ma. Nie wiem, czy tak się pisało w latach 50-tych, czy to element charakterystyczny autora, pewnie i to i to.  Myślę, że gdyby było więcej tego rodzaju lżejszych informacji, książka nie tylko nie straciłaby,  a mogłaby zyskać większą ilość czytelników.  Bez tego jednak też jest wyjątkowa .
         Streszczanie książki pozbawione jest w tym przypadku sensu. Wskażę natomiast tylko kilka przykładów spojrzenia Mackiewicza – Cata na różne aspekty wydarzeń.  Ciekawe jest również to, że autor nie kryje swoich poglądów, sympatii i antypatii, ale przytacza jeszcze opinie innych historyków, nie zawsze zgodne ze swoimi . 

             Generalnie rzecz biorąc autor uważa, że nasz ostatni król był postacią wyjątkową , który zrobił co w jego mocy, aby nie dopuścić do rozbiorów. Słabość i  chwiejność prezentował   w okresie młodości, potem zaś wyrósł na prawdziwego męża stanu. To zaś, co się stało, jest wynikiem częściowo warcholstwa poprzedniego stulecia, a częściowo postawy reprezentowanej przez  współczesną mu szlachtę i magnaterię. Autor stawia tezę, że znaczna część szlachty i magnaterii żyła jeszcze mentalnie w poprzedniej epoce , gdzie królowie Sasi  byli tylko figurantami, którzy do niczego się nie wtrącali, a bieg wydarzeń wynikał w dużej mierze z przypadków i konfiguracji międzynarodowych. Król, który chciał rządzić, miał swoją wizję, był dla nich nie do przyjęcia i stąd też w czasie rządów Stanisława Augusta wielokrotnie udawali się do Katarzyny z petycjami, aby broniła ich przez królem. Katarzyna nie musiała więc długo szukać pretekstów, aby coraz bardziej ingerować się w nasze sprawy. Uzależnienie kraju od Katarzyny było porównywalne do uzależnienia PRL-u od ZSRR. Wbrew pozorom, tempo reform nie działało na nasza korzyść. Przede wszystkim większa część społeczeństwa na takie reformy nie była gotowa, a próby wzmacniania naszego państwa wzmagały coraz większą czujność państw zaborczych. Przykładowo zmiana ustroju państwa i zrównanie w prawach szlachty i mieszczan wzbudziło  gigantyczny opór w szeregach szlachty ,  wzmogło nienawiść do króla i było jedną z przyczyn zawiązania p-ko królowi konfederacji targowickiej. Podziały w społeczeństwie , osłabienie pozycji króla,  ułatwiły działanie zaborcom.  Autor i niektórzy inni historycy sugerowali reformowanie państwa w nieco wolniejszym tempie, a w przypadku niektórych reform, wg nich  nawet rezygnacja na jakiś , byłyby lepszym pomysłem.  W dużym stopniu w pewnym okresie takie stanowisko prezentował właśnie Stanisław August, z tego też powodu przylgnęła do niego łatka, że jest prorosyjski . 

          Mackiewicz – Cat sporo czasu też poświęcił analizowaniu sytuacji międzynarodowej, wskazywał idealne momenty, kiedy mieliśmy szansę na pewne uniezależnianie się od Rosji.  Rosja prowadziła przecież wojnę z Turcją i ze Szwecją, Katarzyna dbała bardzo, aby nie prowadzić dwóch wojen jednocześnie na dwóch frontach, właśnie te miesiące czy lata, gdy zajęta była wojnami, można było wykorzystać, co oczywiście nie zostało zrobione, bo byliśmy wówczas zajęci wewnętrznymi kłótniami. Szalenie krytycznie autor odniósł się też do wybuchu powstania kościuszkowskiego, walka w tym samym czasie p-ko dwóm tak potężnym państwom skazana była z góry na klęskę.  Zamiłowanie do skazanych z góry na klęskę zbrojnych zrywów Mackiewicz – Cat  również uważa za fatalną narodową cechę. Zaskakujący był też dla mnie rozdział , gdzie porównywane były dane dotyczące różnych państw europejskich, powierzchnia, liczba ludności, poziom życia i osiągnięcia tego kraju, co oczywiście tez się zmieniało. Prusy przykładowo do największych nie należały, a potęgę zawdzięczały głównie sposobom rządów.

      Autor wypowiada też całą masę uwag natury ogólnej, przykładowo gdy mowa jest o liberum veto, które było skrajnie idiotycznym instrumentem  i doprowadziło nas do zguby, stwierdza, że właściwie spora część światłej szlachty miała świadomość tego idiotyzmu. Ale nikt głośno tego nie chciał powiedzieć, aby nie narazić się na ataki ze strony tępych warchołów. I Mackiewicz – Cat   konkluduje, że z reguły u nas brak jest ludzi , mających cywilną odwagę, którzy byliby  w stanie sprzeciwić się ogółowi i którzy gotowi byliby w obronie słusznych poglądów narazić się nawet na ostracyzm.   I nie dotyczy to tylko liberum veto czy powstań narodowych .     
   6/6

czwartek, 18 grudnia 2014

Vincent Severski „Nieśmiertelni”



Czarna Owca 2014

         Dawno nie czytałam tak świetnie napisanej książki sensacyjnej ( poza poprzednimi tomami, napisanymi przez Severskiego). Uwielbiam, gdy czytam i jestem w stanie całkowicie wyłączyć się z otaczającej rzeczywistości. W trakcie tego czytania w niektórych momentach z trudem powstrzymywałam się od spojrzenia na koniec książki i sprawdzenia, jak to się wszystko skończyło. Sprawdzałam tylko niekiedy, jak skończy się rozdział, musiałam wiedzieć, czy wszyscy przeżyją. Nie cała książka jest tak bardzo trzymająca czytelnika w napięciu.  Są też i wolniejsze fragmenty, szczególnie początek, gdzie akcja się zawiązuje.  Ciekawy jest sposób narracji, w całości jest kilka wątków, każdy początkowo rozgrywa się w innym miejscu, tj. Polsce, Szwecji, Rosji, Czeczenii i Iranie . Potem dopiero wątki te zaczynają się łączyć ze sobą. Każdy rozdział to inny wątek.

     Niezależnie od przebiegu wydarzeń, bardzo sprawnie opisanych, nie tylko akcja jest atutem tej książki. Podstawowy atut dla mnie wynika z faktu, że autor pracował  w wywiadzie. Wie, o czym pisze. Z książki dowiedzieć się można całej masy informacji właśnie o pracy wywiadu, sposobach działania, o nielegałach, agenturze i całej masie innych rzeczy, w tym chociażby niekompetencji szefów.   

        W „Nieśmiertelnych”  praca oficerów jest odmitologizowana, pokazane są różne koszmarne jej aspekty. Przykładowo gdy w Teheranie polska ekipa znalazła się w olbrzymich tarapatach, musiała znaleźć schronienie. Każdy udzielający tego schronienia narażał się oczywiście  w razie wpadki na śmierć. Ostatecznie takie schronienie zostało znalezione w prywatnym domu jednego z teherańczyków, który przyjaźnił się z jednym z naszych oficerów. Określenie „przyjaźnił się”   jest trochę na wyrost, bo nie miał pojęcia, czym tak naprawdę jego „przyjaciel” się zajmował.  Dwóch naszych oficerów uzyskało od tego tubylca obietnicę, że im pomoże i pozwoli im zanocować u siebie. Oficerowie nie informując wcześniej „przyjaciela” przyprowadzili do niego całą ekipę uzbrojonych szpiegów, bardzo intensywnie poszukiwaną przez miejscowe służby specjalne. Oficerowi wchodząc do mieszkania Irańczyka wiedzieli, że jeżeli  nie dostosuje się do ich poleceń lub zechce ich wyrzucić, będą musieli go zabić. Ten opis rzekomej akcji w Teheranie to to oczywiście literacka fikcja, ale oczywiste jest to, że podobna sytuacja mogła się zdarzyć w innym czasie i w innym miejscu.  

     Kolejny równie makabryczny aspekt takiej pracy pokazany jest też w innym wątku. Oficerowie innej służby wykonywali inną misję, również z narażeniem życia. Jak się okazało ta ich „misja” była efektem gierek personalnych w wywiadzie i służyć miała jedynie takim gierkom, bo gdyby ich zadanie się powiodło , musiałyby nastąpić spore roszady na wysokich stołkach. Nie byłoby to niczym nadzwyczajnym, gdyby nie fakt, że misja ta była szalenie niebezpieczna. Mówiąc wprost, ludzkie życie narażane było tylko i wyłącznie po to, aby ktoś mógł załatwić swój interes. I podobnie jak w poprzednim przykładzie, sytuacja taka też przecież mogła mieć miejsce i to nie jeden raz.

      Porażający był dla mnie też ten fragment książki, gdy okazało  się że jeden z bardzo zasłużonych oficerów od dłuższego czasu działał na rzecz obcego wywiadu. Nie mieli o tym pojęcia ani bliżsi czy dalsi współpracownicy, ani żona. Severski opisuje reakcje ludzi, gdy prawda wyszła na jaw. Żona zorientowała się , że spędziła życie z obcym człowiekiem, z tego co pamiętam, to nie dowiedziała z kolei , że mężuś miał też kochankę, co w tej sytuacji nie miało już większego znaczenia.  Reakcje ludzi na tą wiadomość są porażające, żona znalazła się niemal na granicy szaleństwa. Opisy tych zachowań, w tym oczywiście rozterek tego podwójnego agenta,  są naprawdę bardzo dobrze skonstruowane i niesamowicie interesujące z psychologicznego punktu widzenia. Przy tym wątku właśnie zaczęłam spoglądać na końcówki rozdziałów.

      Różnych mocno szokujących przykładów jest w książce cała masa. Praca szpiega jawi się jako coś odstraszającego , wyjątkowo brudnego i niejednokrotnie służącego do załatwiania różnych porachunków.   

   Nie wszystko jest idealne, nie podobało mi się chociażby przedstawianie głównych polskich bohaterów, Konrada i Sary jako niemal ideałów. Kilka sytuacji wydało mi się w ogóle niemożliwych i naciągniętych.  Uśmiercenie kilku osób przy tytule „Nieśmiertelni” nie powinno mieć miejsca.  To są jednak  drobiazgi.

   Streszczanie zaś przebiegu akcji jest moim zdaniem pozbawione sensu, wystarczy zasygnalizowanie i każdy czytelnik będzie wiedział, czy tego typu literatura go interesuje , czy nie. Akcja jest bardzo zawiła, przypomina trochę rosyjskie matrioszki, gdy się ja otwiera w środku jest jedna, w niej druga, w tamtej trzecia itd.   Ta zawiłość jest w pełni widoczna dopiero pod koniec, gdy wątki zaczynają się rozwiązywać i wszystko się wyjaśnia.  Wątek polski z początku sprowadzał się do tego, że ekipa oficerów  wywiadu  wyruszyła do Bagdadu z zadaniem, czy Iran nie prowadzi badań nad bronią atomową, mieli oni informacje, że takie prace są w toku. Wiedzieli gdzie, a zadanie polegało na udokumentowaniu tych prac. Wszystko z biegiem czasu zaczęło się komplikować . Ekipa ta miała na miejscu gotowych do współpracy dwóch innych oficerów, nielgałów, którzy od jakiegoś czasu w Teheranie mieszkali, udawali  tam kogoś zupełnie innego.  Wątek czeczeński zaczynał się od wyjazdu 5 oficerów rosyjskich  z Moskwy z misją przechwycenia cennej skrzynki, ukrywanej na Kaukazie. A wątek szwedzki rozpoczynał się z kolei od zabójstwa 4 osób i od zniknięcia szwedzkiego oficera wywiadu. W miarę upływu czasu wszystkie wydarzenia zaczęły się komplikować.

     Mam nadzieje, że autor  napisze jeszcze inne książki, nie miałabym nic przeciwko kontynuacji.
5/6

     

niedziela, 14 grudnia 2014

Izaak Babel „Opowiadania Odeskie” – audiobook, czyta Robert Gonera


Opowiadania odeskie - Izaak Babel | okładka

          Opowiadania nie spodobały mi się w ogóle. Dla niektórych zabrzmi to jak herezja, ale gdy leciał audiobook, byłam znudzona i czekałam, kiedy się skończy. Liczyłam na to, że może kolejne opowiadanie będzie ciekawsze od poprzedniego, ale niestety, żadne nie było w stanie mnie zaciekawić. W takich sytuacjach przychodzą mi często do głowy myśli, czy to ze mną jest coś nie tak, czy odwrotnie, coś nie tak jest z krytykami lub osobami, które zachwycają się takim dziełem. Zdarza się przecież niejednokrotnie tak, że w określonych środowiskach panuje na coś moda , abstrahując całkowicie od Babla, a narodowość, wyznanie,  orientacja seksualna czy poglądy polityczne lub inne , mogą w pewnych kręgach bardzo pomagać , a w innym dyskwalifikować daną osobę, bez względu na artystyczne wartości tworzonego przez nią dzieła.  Czasem trudno jest się w tym wszystkim połapać i można wpaść w pułapkę, np. można zacząć czytywać kogoś wypromowanego sztucznie i tracić na niego czas.  Można też być do kogoś uprzedzonym i wówczas zachwycanie się jego pracą, też nie jest możliwe. W tym przypadku świadomość, że Babel walczył z Polakami w wojnie z 1920r. i to , że walczył jako  czekista, może trochę od niego odstraszać.  Czasem takie uprzedzenia, rozumiane  w szerszym kontekście, niezwiązanym z Bablem, doprowadzają do tego, że sporo się traci , warto więc czasem się przełamać i chociaż spróbować.

         Sądzę, że w tym przypadku może mieć miejsce jeszcze inny wariant,  trzeci, pośredni. Wszystko jest w porządku i z tymi, którym „Opowiadania” się podobają i z tymi, którym się nie podobają. Każdy lubi co innego , jeden lubi góry , inny morze, jeden lubi lato, inny zimę, ktoś lubi fantasy, inny nie znosi itp.  Czy jest sens zmuszać się na siłę do smakowania czegoś, na co nie ma się ochoty? Raz na jakiś czas warto może spróbować .  W tym przypadku próba zakończyła się fiaskiem. Tematyka opowiadań nie była w stanie mnie zainteresować. Miałam spory problem, żeby skupić się na słuchaniu.  

         Same opowiadania sensu stricto, mówią o życiu lokalnej, żydowskiej społeczności w latach 20-tych w Odessie.  Zdarza się, że ta sama osoba w różnych kontekstach przewija się w kilku opowiadaniach. Są tam historie rodzinne, pozbawione całkowicie politycznego kontekstu, np. o kobiecie która z uwagi na sytuację materialną miała problem ze znalezieniem męża. Ale są też  takie, w których mowa jest o pewnych wydarzeniach historycznych, np. o pogromie na Żydach, widzianym oczami dziecka.  To ostatnie było dla mnie chyba najbardziej przejmujące. W zdecydowanej większości są to opowiadania  pełne smutku i goryczy. Są totalnie dołujące.

       Gonera czyta świetnie, nie za szybko, nie za wolno , za to wyraźnie . Czyta jak ktoś obiektywny, z boku. Ale to nic pomogło.

2/6

    

  
 

niedziela, 7 grudnia 2014

Javier Marias „Serce tak białe”



     
Sonia Draga 2012, wydanie I

 
       Każdy chciałby mieć olbrzymią wiedzę psychologiczną i wyczucie. Każdy w kontaktach międzyludzkich popełnia błędy, a to kogoś źle oceni na podstawie błędnych przesłanek , a to nie zrozumie czegoś, co ktoś dawał do zrozumienia, a to sam nie potrafi wyraźnie i delikatnie przekazać czyichś intencji.  Nie zawsze potrafimy zrozumieć innych , bywa że sami też czujemy się nie do końca zrozumiani. Myślę , że bardzo nieliczna jest grupa osób, które nie mają tego rodzaju problemów. A z pewnością należy do nich Javier Marias.  Jest to mistrz obserwacji , nikt niczego przed nim nie ukryje. Jego spostrzeżenia o innych postaciach są tak wnikliwe, że przypominają mi rentgen, tylko że taki,  który zamiast kości,   prześwietla ludzkie myśli, intencje, zamiary i  marzenia . Jest to rentgen, który widzi  nawet to, czego człowiek sobie sam nie uświadamia.

      Oprócz niespotykanego zmysłu obserwacji , Marias ma też doskonałe pióro, również wyjątkowo charakterystyczne. Pamiętać tylko trzeba, że nie jest on dla każdego. Należy on do tej kategorii osób i twórców, wobec których trudno jest być obojętnym. Jest on na tyle wyrazisty, że albo się go kocha, albo nie znosi. I z pewnością nie można jego książek ani zapomnieć, ani pomylić z kimś innym. Jest to mechanizm, o którym mówi  moja koleżanka – nauczycielka , z biegiem czasu zapomina większość swoich uczniów. Wylatują jej  z pamięci uczniowie nijacy, czyli ani dobrzy, ani źli.  Pamięta natomiast tych najlepszych i najgorszych,  lub po prostu tych, którzy czymś się wyróżniali. Marisa zapomnieć nie można.  W jego książkach, w tej również,  akcja jest bardzo powolna, najważniejsze są obserwacje psychologiczne i portrety psychologiczne bohaterów. Lektura wymaga czasu, nie da się jej czytać szybko, tekst jest trudniejszy, niż w standardowych książkach beletrystycznych. Zdania są wyjątkowo rozbudowane. Autor poza przebiegiem wydarzeń i kwestiami psychologicznymi zajmuje się też literaturą, sztuką,  architekturą, a nawet historią.

                Głównym problemem w „Sercu tak białym”   jest bliskość miedzy ludźmi. Marias zastanawia się, gdzie powinna przebiegać granica pomiędzy „nami”, a „sobą”, czy bliskość oznacza brak jakichkolwiek barier i tajemnic. Czy z tajemnicami, należącymi tylko do jednej osoby,  możliwe jest budowanie wspólnoty? Problem jest złożony i oczywiste jest to, ze nie będzie tu żadnej recepty, nie jest to przecież poradnik. Czytelnik dostanie za to sporo do przemyślenia i niewykluczone , że może nieco zweryfikować  swoje dotychczasowe poglądy. Są też oczywiście i inne zagadnienia, ale nie należą one do pierwszoplanowych. Marias  ujawnia czytelnikowi swój warsztat obserwatora. Na podstawie różnych sytuacji opisuje dokładnie, jakie wnioski z określonych zachowań wyciąga i dlaczego. Przykładowo opisana jest sytuacja, kiedy to główny bohater Juan w Hawanie stał na balkonie i patrzył na ulicę. Kto z nas tego nie robił? Każdy  wiele razy bezwiednie patrzy się na ulicę, czy to z okna , czy też będąc na tej ulicy . Błyskawicznie zauważył osobę, która wyróżniała się z tłumu. Młoda kobieta stojąc na środku chodnika,  czekała na kogoś. Potem okazało się, że czekała na  mężczyznę, który mieszkał w sąsiednim pokoju. Juan obserwował ją aż do momentu, gdy weszła do sąsiedniego pokoju, a potem nawet podsłuchiwał , o czym rozmawia ona z partnerem. Nic nie uszło jego uwagi, nawet ubiór, bo ze sposobu ubrania również wyciągnął stosowne wnioski. Opisał gesty i sposób poruszania się i również odpowiednio to skomentował. A po zakończeniu całej sytuacji podał wnikliwe charakterystyki jej uczestników.

         Wydarzenia w książce koncentrują się na kilku problemach. Juan, młody tłumacz, wyjeżdża w podróż poślubną m. in. do Hawany.  Jest zakochany z wzajemnością w małżonce, Luizie. W trakcie pobytu na Kubie nie może przestać myśleć o tym, co powiedział mu w dniu ślubu ojciec. Ojciec zakomunikował mu, że jeżeli miałby swoje własne tajemnice, to powinien je zachować dla siebie i nie dzielić  się z nimi  z małżonką. Relacja Juana z Luizą, wrażenia  po ślubie to jedna warstwa powieści. Kolejna, rozgrywająca się 40 lat wcześniej, jest zdecydowanie ciekawsza, właściwie najciekawsza z całej książki, dotyczy ojca Juana. Juan dowidział się przypadkowo, że jego ojciec miał nie dwie, ale trzy żony. Co do jednej z nich, siostry swojej matki, wiedział, że zmarła ona młodo.  Jego znajomy zakomunikował  mu jednak, że to nie była śmierć z powodu choroby, ale śmierć samobójcza. Juan zaczął się zastanawiać, czy aby nie miało to związku z tajemnicą, o której wspomniał ojciec w dniu ślubu. Luiza wtajemniczona w tą historię postanowiła, że spróbuje ją wyjaśnić i będzie starała się dowiedzieć od teścia, dlaczego doszło do takiej sytuacji. Kolejny równie ciekawy wątek  to znajomość Juana  z przyjaciółką – nie kochanką – mieszkającą za granicą. Chociaż kilkanaście lat wcześniej przespali się ze sobą, teraz tylko przyjaźnią się. Jest to na tyle silna przyjaźń, że oboje tęsknią za sobą i stale mają sobie wiele do opowiedzenia.  Jak mówi Marias,  tak bliskich osób ma się w życiu tylko kilka. Berta skoncentrowana jest na szukaniu faceta. Szuka go przez biura matrymonialne i ogłoszenia w gazecie.  Książka w Hiszpanii wydana została w 1992r. , szukanie przez internet  nie mogło wówczas mieć miejsca. W trakcie poszukiwań natrafia na mężczyznę, który robi wrażenie dosyć dziwne, przypomina trochę psychopatę. Juanowi przypomina też on kogoś, kto był jego sąsiadem w hotelu w Hawanie podczas pobytu tam z Luizą. Wszystkie te wątki przeplatają się wzajemnie. Wydarzenie sprzed 40 lat poznajemy na podstawie opowieści różnych osób.  Na sam koniec ujawniona zostaje tajemnica ojca Juana, poznajemy jego sekret i wiemy, co dokładnie miał na myśli , mówiąc Juanowi o tajemnicach.

     Znalazłam też w tej książce też zarysowany zaledwie wątek , nazwijmy to metafizyczny. Otóż nowy znajomy Berty, według Juana,  najprawdopodobniej był jego sąsiadem w hotelu w Hawanie. Rozmowa , jaką ten obcy mężczyzna  prowadził wtedy ze swoją partnerką, łączy się w pewien sposób z innymi wątkami książki. Wygląda to tak, jakby wszystkie wydarzenia miały ze sobą ulotny związek, jakby rezonowały bardzo długo i każde miało swoje nieprzewidziane skutki.  

      Wcześniej czytałam z książek Mariasa jedynie całą trylogię „Twoja twarz jutro”, trylogia postała prawie 20 lat później, niż „Serce tak białe”, jest więc pozycją dojrzalszą , ma więcej wątków, dochodzą tam jeszcze wydarzenia historyczne.  „Serce tak białe” nie miało być i nie jest epopeją, ale dla mnie jest wyjątkowe. O ile w porównaniu do „Twojej twarzy jutro” jest pozycją nieco słabszą, o tyle w porównaniu do innych pisarzy, z ich dziełami spokojnie może konkurować.  
6/6

wtorek, 2 grudnia 2014

Arthur Conan Doyle „Pies Baskervill`ów” – audiobook, czyta Janusz Zadura

Okładka produktu


    Uwielbiana przez mnie od dawien dawna książka , przeczytana po latach  po raz drugi,  nie spodobała mi się. Raczej  nie – przeczytana, tylko odsłuchana, ale to nie ma znaczenia. Czytający Janusz Zadura był rewelacyjny, nie był w stanie jednak nic zrobić, poczułam wstręt do samej treści.

    Przez cały czas trwania audiobooka niewyobrażalnie szkoda mi było tego nieszczęsnego psa, bezimiennego, a nazwanego psem Baskervill`ów. Zakupiony został przez psychopatę – mordercę , po to tylko, żeby ten mógł nim szczuć niewygodne sobie osoby. Wywiózł go na bagno na wrzosowisku , odizolował od ludzi, przykuł go na łańcuchu i jeszcze trzymał go głodnego, na tyle aby nie umarł z głodu, ale aby chciał rzucać się na człowieka.  Pies miał koszmarne życie , wył całymi dniami. Wykorzystywany był do strasznych celów, ale to już było wyłączną winą człowieka.

    Całą książka przesiąknięta jest opisami makabrycznych zwierzęcych losów. Już zaraz na początku , gdy przed dr Watsonem i zarazem przed czytelnikiem roztaczany jest obraz bagien, opisane jest dość szczegółowo, co dzieje się ze zwierzętami, które nieopatrznie znajdą się na bagnie . Trzeba przebrnąć przez opis konia, który jest przez to bagno wciągany do środka. Opis jest bardzo drobiazgowy. Nieco mniej szczegółów zawiera opis tonięcia drugiego konika. Conan Doyle na szczęście nie wdawał się w szczegóły śmierci innego psa , należącego do dr Mortimera.  

     „Pies Baskervill`ów” wydał mi się straszną książką, aczkolwiek z zupełnie innego powodu, niż chciał autor. Myślę, że każdy, kto ma w domu psa czy kota , będzie miał podobny problem przy lekturze. Gdy czytałam „Psa” po raz pierwszy, w domu nie było jeszcze żadnego zwierzęcia  , może przez to ten mój odbiór był inny. Teraz myśl o tym nieszczęsnym psie nie dała mi, niestety, delektować się całością. Ani umiejętności Sherlocka Holmesa, ani nic innego nie było w stanie już mnie cieszyć. Conan Doyle nie wyprzedził w tym zakresie swojej epoki, w XIX wieku zwierzęta się tylko wykorzystywało, albo tępiło, nie miały żadnych praw. Ta książka jest doskonałym tego przykładem.

3/6