środa, 19 listopada 2014

Teresa Lubkiewicz – Urbanowicz „Boża podszewka” – audiobook, czyta Stanisława Celińska




      Książka  jest skrajnie tendencyjna, niewiarygodna , nielogiczna i  nudna,  a wykonanie audiobooka przez Stanisławę Celińską było dla mnie histeryczno – patetyczne, równie trudne do słuchania, jak i sam tekst. Całość jest absolutnie niewarta uwagi, chyba że ktoś chciałby się zastanowić, po co coś takiego powstało, czy to jedynie pomysł autorki, czy może ktoś ją „zainspirował”. Całe to „dzieło” to historia życia  Marysi Jurewicz , urodzonej w 1900r. na Wileńszczyźnie  w rodzinie szlacheckiej, ale  składającej się z samych dewiantów . W okolicy panuje bród, smród, ciemnota , a jedynie pozytywni bohaterowie pojawiają się dość późno, są to Rosjanie, wkraczający na tamte tereny w 1939r.

          Marysia Jurewicz urodziła się w Juryszkach, na dalekiej Litwie w 1900r. w szlacheckiej , ziemiańskiej i wielodzietnej rodzinie , składającej się z samych dewiantów i prostaków, w dodatku niewyżytych seksualnie. Sąsiedzi również nie byli normalni. Jeden z nich miał ulubione zajęcie – wpychanie córki do kurnika i podpalanie. Ojciec – gbur i prostak,  uganiał się stale za służącymi , a celem jego życia było wciągnąć którąś z nich do łóżka. Dzieci swoich nie znosił, nigdy nic dobrego o żadnym nie powiedział , szczególnie zaś nie znosił właśnie Marysi. Trudno powiedzieć dlaczego tak się działo, ale głównie z tego powodu, że była wcześniakiem i uchodziła za mało urodziwą. Ten brak urody , jak się później okazało, był kwestią względną. Jednego razu ojciec uznał za konieczne, aby właśnie najmłodszą Marysię, jako jedyną z rodzeństwa i najsłabszą , wciągnąć w prace polowe, czego o mało nie przypłaciła życiem.   Matka Marysi też córki nie lubiła i to z tego samego powodu, co ojciec. Matka skupiała się głównie na tym, aby odciągać męża od służących. Ale była bardzo postępowa, wraz z córką potrafiła rozebrać się na łące, blisko wiejskiej drogi i kąpać się na golasa. Bracia na wyścigi starali się Marysi dokuczyć, podobnie jak i siostry. Gdy wybuchła I wojna , rodzice postanowili zostawić dzieci w majątku, a sami uciekli, nie zapomniawszy przedtem zakomunikować, że gdy gospodarka nie będzie dobrze prowadzona, to dzieci po powrocie dostaną porządnie w skórę. Jedno z dzieci z głodu, braku opieki i choroby zmarło.

     Po I wojnie Marysia wyszła za mąż za sędziego  sądu grodzkiego. Po ślubie już dowiedziała się, że miał on głośny romans ze służącą, służąca była nawet w ciąży. Szybko pojawiły się problemy z ożenkiem braci, każda potencjalna kandydatka leciała tylko na ich majątek. Jedna z kandydatek mieszkała w syfie tak wielkim, że kury chodziły po pokojach i kuchni, robiły kupy tam, gdzie chciały, nawet i na stole. Siostra  Marysi , Staszka,  wyszła  za mąż za nieudacznika, który zabawiał się szczuciem psa na gości. Na edukacji nie zależało nikomu. Gdy Marysia uniezależniła się od rodziny, tzn. od rodziców, braci i sióstr,  poczuła upodobanie do tego, aby im dokuczać i wyszydzać.

   „Najciekawsze” zaczyna się dopiero w czasie II wojny światowej , gdy Rosjanie wkroczyli do Wilna, gdzie Marysia mieszkała z mężem i z córką.  Marysia wiedziała, że „jej mąż był uczciwy , nie brał łapówek” i z tego powodu „nic złego ze strony Rosjan rodzinie nie mogło  się stać” . Generalnie mało komu cokolwiek złego z ręki Rosjan się stało, nawet spoza rodziny, wspomniane jest tylko, że odbywały się wywózki, ale szczegółów brak. Na opowieści Maryśki , że „nic im się nie może stać”, reagowano  z niedowierzaniem, ale okazało się, że miała rację. Ani nią, szlachcianką z bogatej, ziemiańskiej rodziny, ani jej mężem – sędzią, przedstawicielem inteligencji, Rosjanie zainteresowani nie byli. Nie byli też  zainteresowani majątkiem jej rodziny w Juryszkach. Najwidoczniej zajmowali się wywózką jedynie nieuczciwych obywateli.

     Gdy sytuacja na froncie się zmieniła i do Wilna wkroczyli Niemcy, zrobiło się niebezpiecznie. Maryśka ostatecznie zabrała męża i córkę i wróciła do Juryszek. Tam szybko dały o sobie znać geny rodzinne, szczególnie ojca, Maryśce mąż przestał wystarczać i szybko znalazła sobie kochanka. Kiedy mąż umarł, zaczęły ją dręczyć wyrzuty sumienia, dopiero  kolejne zmiany na froncie i powrót Rosjan przyjęła z radością.

   Chętni mogą uzupełnić sobie szczegóły lekturą lub odsłuchaniem audiobooka.  Ciekawe, czy znajdzie się ktoś , kto przejęty szeregiem opisów horroru, jaki przeżyła Maryśka,  pomyśli sobie, że to dobrze, że Rosjanie wkroczyli na nasze tereny i „oczyścili nas z łapówkarzy i innych nieuczciwych” osób . Jak zauważyłam, książka bardzo się podoba .

     1/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz